Trwa ładowanie...

Krzysztof Bubel idzie boso przez Tatry. Niektórzy się dziwią, inni podziwiają

Każdego roku czytamy o turystach, którzy zdobywają góry w nieodpowiednim obuwiu. Okazuje się jednak, że szpilki czy klapki na szlakach, robią mniejsze wrażenie, niż… brak obuwia. Przekonał się o tym Krzysztof Bubel z Olsztyna. Jego bosa wspinaczka na Giewont zelektryzowała media społecznościowe w miniony poniedziałek. A on idzie dalej na Nosal, Czerwone Wierchy. Jest nie do zatrzymania.

Krzysztof Bubel wzbudza zainteresowanie na szlakuKrzysztof Bubel wzbudza zainteresowanie na szlakuŹródło: Archiwum prywatne
d1owcbp
d1owcbp

Magda Bukowska: Przejdę od razu do sedna. Dlaczego boso przez Tatry?

Krzysztof Bubel: Odpowiedź jest bardzo prosta. Ja bez butów chodzę wszędzie. Po mieście, plaży, lesie. Przez cały rok. Dlaczego więc akurat w góry miałbym wybierać się w butach?

Kilka lat temu zdjąłem obuwie i jest mi z tym naprawdę wspaniale. Moje chodzenie po Tatrach na bosaka, nie jest więc dla mnie niczym niezwykłym. Ja po prostu nie noszę butów.

Nigdy? Zimą też?

Jeśli jest ładny śnieg, to chodzenie po nim na bosaka, jest prawdziwą przyjemnością. Warunek - trzeba iść. Bo jak się człowiek zatrzyma, to można tak zostać (śmiech). Ale wiadomo, że zimy w Polsce bywają różne. Często zamiast śniegu, mamy pluchę, błoto i mnóstwo soli. Chodzenie po czymś takim nie jest miłe, a ja nie jestem masochistą. W takich sytuacjach wkładam więc sandały.

Krzysztof Bubel Archiwum prywatne
Krzysztof BubelŹródło: Archiwum prywatne

Dlaczego zdecydował się pan zdjąć buty?

Wpadłem w takie towarzystwo.

d1owcbp

Brzmi intrygująco.

(Śmiech) Fakt. No więc wpadłem w "złe", a właściwie bose towarzystwo. Zajmuję się jogą, medytacjami, chciałem być bliżej natury, lepiej ją poczuć. No i zacząłem chodzić na bosaka. Weszło mi w nawyk i teraz jeśli jestem w sytuacjach, w których nie chcąc urazić innych, wkładam buty, to bardzo się męczę.

Co jest takiego wspaniałego w chodzeniu na bosaka?

Powszechnie wiadomo, że w stopach znajduje się wiele receptorów, które mają wpływ na funkcjonowanie całego organizmu. Ludzie chodzą na masaże, akupresury, płacą za to mnóstwo pieniędzy. A ja wyjdę na spacer i mam to samo. Można więc powiedzieć, że chodzenie na bosaka jest po prostu zdrowe i świetnie wpływa na samopoczucie. Mięśnie, stawy, ścięgna wzmacniają się, organizm hartuje. Poza tym zdejmując buty, zyskujemy uziemienie. Wszystko to, czego nasz organizm nie potrzebuje, wychodzi przez stopy i wchodzi w glebę.

d1owcbp

Jeden z bohaterów "Siekierezady" Edwarda Stachury powiedział, że drogę najlepiej poznaje się nogami, obowiązkowo bosymi. To prawda?

Zdecydowanie. W czasie wędrówek poznajemy otaczający nas świat wszystkimi zmysłami. Patrzymy, słuchamy, wąchamy… Mało jednak czujemy. Zmysł dotyku wykorzystujemy w bardzo niewielkim stopniu. A stopy to duża powierzchnia, mnóstwo receptorów. Zdejmując buty, dajemy sobie możliwość na poznawanie świata w nowy sposób. Każdy krok jest inny, każda nawierzchnia. Zupełnie inaczej chodzi się po asfalcie, inaczej po leśnym igliwiu, kamieniach czy piasku. To ogromne bogactwo doznań. Jednocześnie chodząc bez butów mam wrażenie, że jestem bardziej zespolony z ziemią. Buty izolują.

Krzysztof Bubel Archiwum prywatne
Krzysztof BubelŹródło: Archiwum prywatne

Jestem przekonana, że ktoś, kto chodzi na bosaka, wszędzie jest obiektem zdziwienia i komentarzy, ale bose wspinaczki górskie robią naprawdę duże wrażenie. Ludzie zaczepiają pana na szlaku, pytają o brak obuwia?

Oczywiście. Większość komentarzy jest przyjaznych. Ludzie się dziwią, ale pozytywnie. Mówią: "podziwiam", "gratuluję", a często: "zazdroszczę". Sporo osób przyznało, że chciałoby pozbyć się butów, ale jakoś nie mogą się na to zdecydować. Największą barierą jest lęk przed opinią innych. "Wie pan, też bym tak chciał, ale co ludzie powiedzą?" - słyszę.

d1owcbp

Nigdy nie spotkał się pan z oceną "ale wariat"?

Spotkałem (śmiech). Nawet ja wiem, że wchodzenie na Giewont na bosaka to jednak szaleństwo (śmiech), a przynajmniej coś odbiegającego od przyjętej normy. Niektóre osoby wprost zarzucają mi, że jestem nierozsądny, że przez moją głupotę zaraz TOPR będzie musiał śmigłowcem latać. I to na koszt podatników.

Co im pan odpowiada?

Że o interwencjach TOPR-u słyszymy co chwila i że ludzie, do których lecą ratownicy, zwykle są w butach. Chciałbym przy tym zaznaczyć, że sam jestem podatnikiem, płacę też za bilet wstępu na teren parku, więc gdyby kiedyś zdarzyła się konieczność skorzystania z pomocy ratowników, nie będę czuł się winny. Oczywiście mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.

d1owcbp

I z pewnością fakt, że chodzę bez butów nie zwiększa ryzyka wypadku. Przeciwnie. Bez butów jestem znacznie bardziej uważny. Stąpam świadomie, lepiej czuję drogę. Natychmiast wiem, który kamień jest śliski, który może się przechylić, który jest nie dla mnie. Idę wolniej, bez napięcia, że muszę coś zdobyć, osiągnąć jakiś wynik. Nie chodzę wyczynowo. Dla mnie to doskonała forma medytacji. Czuję zimno, ciepło, fakturę drogi, skupiam się na niej, świadomie ją pokonuję.

Ale nie zachęca pan innych, by zrzucili buty i poszli na Giewont na bosaka?

Nie. Przyzwyczajone do butów stopy są podatne na zranienia, otarcia. Trzeba dać im czas, przyzwyczaić je do braku izolacji. Z pewnością nie zaczynałbym przygody z chodzeniem na bosaka od górskich wędrówek czy biegania po lesie. Ja chodzę na boso od lat. Skóra na podeszwie jest więc gruba, odporna. Ale przed wejściem na Giewont też dodatkowo trenowałem, wiedząc, że to będzie dla nóg pewne wyzwanie.

Krzysztof Bubel Archiwum prywatne
Krzysztof BubelŹródło: Archiwum prywatne

Skąd pomysł na te górskie wędrówki?

Chodziłem po górach już dawno. Jeszcze w butach (śmiech). Bardzo to lubię. Mam tu znajomych, przyjaciół. W tej chwili prowadzę tu zajęcia z medytacji i gram na gongach, misach himalajskich. Łączę więc przyjemne z pożytecznym - pracuję i wędruję po ulubionych szlakach. Giewont był dla mnie wyzwaniem. Chciałem zobaczyć czy dam radę. Ale choć przygotowywałem się do tej wspinaczki, sporo chodziłem po lesie z kijkami, budowałem kondycję, nie miałem takiego przekonania, że wejdę za wszelką cenę. Nic na siłę. Na szczęście droga była piękna, ludzi na łańcuchach niewielu. Było bardzo przyjemnie. Podobnie na Nosalu. To szczyt dla niewymagających, ale bardzo lubię to miejsce i cały szlak. Zwłaszcza teraz, kiedy ludzie już wyjechali, nie ma hałasu.

d1owcbp

Dziś kolejny szczyt - Czerwone Wierchy. Droga długa i mozolna. W ciągu dnia można być na czterech dwutysięcznikach. Zawsze jednak można się zatrzymać, odpocząć, albo po prostu zawrócić. Nigdy o tym nie zapominam.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Remont w prezencie - odcinek 4

d1owcbp
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1owcbp