EgzotykaKumari. Żywa bogini w ciele nepalskiego dziecka

Kumari. Żywa bogini w ciele nepalskiego dziecka

W stolicy Nepalu, Katmandu, można spotkać, jak twierdzą hindusi, prawdziwą boginię. A właściwie jej wcielenie w postaci kilkuletnich dziewczynek. Samo ich spojrzenie ma przynosić wiernym szczęście, a o błogosławieństwo zabiegają nawet ci, którzy głośno mówią o zlikwidowaniu funkcji kumari.

Kumari. Żywa bogini w ciele nepalskiego dziecka
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com

14.09.2019 | aktual.: 15.09.2019 02:57

Oto żywe wcielenie hinduistycznej bogini Taledźu, która strzeże Nepal przed złymi mocami, a jednocześnie zapewnia pomyślność i spokój. Nic więc dziwnego, że do kumari ściągają tłumy, choć zdarza się, że w jednym mieście można spotkać kilka ucieleśnień bogini.

Najbardziej znana jest ta "królewska", przebywająca na co dzień w Katmandu w pałacu Kumari Ghar. To ona właśnie udziela błogosławieństwa nie tylko zwykłym wiernym, ale i przywódcom państwa. Lecz zanim to się stanie, kandydatka na kumari musi przejść szereg prób.

Przede wszystkim dziewczynka musi pochodzić z ludu Newarów. Oprócz tego jej rodzina powinna należeć do kasty Śakjów, tej samej, z której pochodził Budda. Kandydatki poddawane są 32 próbom doskonałości. Kapłani sprawdzają, czy dziewczynki mają odpowiedni wygląd - m.in. płaskie stopy, "lwią" pierś, szyję "jak muszla morska", "jelenie" uda czy głos "łagodny niczym kaczka".

Kumari powinna się odpowiednio zachowywać, dlatego ważne jest jej wychowanie. Prócz tego kandydatki przechodzą próbę odwagi. Polega ona na tym, że dziewczynki są zamykane na noc w świątyni Taledźu i nie mogą wydać z siebie żadnego dźwięku. To jeszcze nie byłoby może żadnym wyzwaniem, gdyby nie odcięte łby ofiarnych bawołów i kóz, którymi "udekorowane" jest wówczas wnętrze świątyni.

Na koniec sprawdzany jest horoskop kandydatek i wybrana dziewczyna przechodzi rytuał oczyszczenia. To właśnie wtedy wstępuje w nią Taledźu i nie mamy już do czynienia z dzieckiem, ale z bogiem.

Obraz
© Shutterstock.com

"Kumari" w języku nepalskim znaczy "dziewica". Dziewczyna, która zostanie uznana za wcielenie bogini, jest nią do pierwszej miesiączki, kiedy Taledźu opuszcza ciało dziecka. Dzieje się tak również w przypadku, gdy kumari zachoruje lub się skaleczy. Dlatego cały czas wokół niej przebywają kapłani i piastunki, dbając o to, żeby się nawet nie zadrasnęła.

Bogini nie może również dotknąć stopami ziemi, dlatego, gdy podczas święta Indra Dźatra opuszcza pałac, jest noszona w specjalnym rydwanie lub na rękach. Choć lgną do niej ogromne liczby wiernych, kumari nie spotyka się z koleżankami, a jej rodzina również oddaje jej boskie hołdy.

Obraz
© Shutterstock.com

Przez wiele lat uznawano nawet, że nie potrzebna jest jej edukacja, gdyż bogini jest wszechwiedząca. Dopiero od niedawna "królewska kumari" ma osobistego nauczyciela, a kumari z Patanu i Bhadgaunu uczęszczają do szkoły z innymi dziećmi.

Jednak zdarzały się przypadki, gdy przez brak wiedzy, dziewczynki były nieświadome, komu udzielają błogosławieństwa. Gdy w 2008 r. w Nepalu była obalana monarchia, władzę w wyniku wyborów przejęła partia maoistów. Otwarcie głosili, że kult kumari to zabobon, którego nie można finansować z pieniędzy publicznych.

Tradycja okazała się zbyt silna. Oburzeni wierni zaczęli protestować, więc maoiści musieli wycofać się ze swojej deklaracji. Zapowiedzieli nawet, że teraz bogini będzie udzielać błogosławieństwa nie królowi, jak dotychczas, ale prezydentowi lub premierowi. W międzyczasie jednak obalony król Gyanendra odwiedził kumari, a ta, nie znając się na meandrach polityki, nadała mu boską legitymację do rządzenia.

Kiedy dziewczynka przestanie być kumari, powrót do normalności bywa przeważnie trudny. Czasami inkarnacją bogini okazywała się 3-letnia dziewczynka, która pełniła tę funkcję do 12-13 roku życia. Przez ten cały czas była odizolowana od reszty społeczeństwa i otaczana czcią. Dodatkowo wśród hinduistów panuje przesąd, że mąż byłej kumari umrze w ciągu pół roku od ślubu za znieważenie boskiego ciała.

Aktywiści na rzecz praw człowieka twierdzą, że tradycja kumari to jedna z form znęcania się nad dziećmi. Uważają, że ograniczana jest nie tylko wolność dziewczynek, ale także ich szanse edukacyjne. Z tego powodu 2008 r. Pundevi Maharjan złożyła w Sądzie Najwyższym Nepalu wniosek o delegalizację tego zwyczaju. Aby wszystko poszło po jej myśli, wcześniej udała się do żywej bogini po błogosławieństwo. Sąd wniosek odrzucił.

Źródło: wiara.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

egzotykanepalkatmandu
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (16)