Marsze Równości w Polsce i na Malcie. Uderzający kontrast
W Białymstoku uczestników Marszu Równości bito i poniżano. W Valletcie, stolicy Malty - także katolickiego kraju - 8 tysięcy osób wzięło udział w tęczowym, radosnym święcie.
Organizowane przez środowiska LGBT Marsze Równości w polskich miastach nie wszędzie przebiegają spokojnie. Zwłaszcza w mniejszych ośrodkach budzą emocje, mobilizują przeciwników i gromadzą znaczne policyjne siły, dzięki którym nie dochodzi do aktów przemocy. Szczególnie dramatyczny przebieg miał pierwszy Marsz Równości w Białymstoku, zorganizowany 20 lipca 2019 r. Brałam w nim udział. Bałam się o swoje bezpieczeństwo, ale jeszcze bardziej - o młodych ludzi, nastolatków, którzy odważyli się wyjść na ulice tego bardzo konserwatywnego miasta. Opowiem wam, jak to wyglądało.
"Białystok nie pedałuje"
Marsz miał wyruszyć z placu NZS w samym centrum miasta. Trudno było dotrzeć na miejsce zbiórki. Plac otoczyli kibice piłkarscy w żółto-czerwonych koszulkach Jagiellonii albo t-shirtach z nadrukiem "Białystok nie pedałuje" i prawicowcy (w pobliżu Młodzież Wszechpolska zorganizowała "czuwanie"). Wyłapywali ludzi, którzy różnili się od nich wyglądem, a zmierzali na plac i po prostu ich bili. Na ul. Suraskiej rzucili się na drobną dziewczynę w ogrodniczkach, skopali, upadła na ziemię płacząc. Inny bandyta kopnął z całej siły 17-latka w okolice szyi, połamał mu obojczyk. W ludzi gromadzących się na placu, zbijających się w przestraszone grupki, rzucali kamieniami, kostką brukową, butelkami. Mojemu koledze dziennikarzowi petarda poparzyła nogę, mnie trafiło zgniłe jajo. Setki gardeł kontrmanifestantów wokół skandowało: "Bóg, honor, ojczyzna!".
ZOBACZ TEŻ: Margaret wspiera środowisko LGBT
Zakaz pedałowania! Wyp...!
Ruszyliśmy, a po obu stronach ochraniały nas szpalery policjantów z bronią - było ponad 700 funkcjonariuszy, ściągniętych z województwa podlaskiego, z Warszawy czy Radomia. Mieli wóz opancerzony z armatką wodną, miotacze gazu, psy. Nad głowami latał nam śmigłowiec straży granicznej. Czasami zniżał się parę metrów nad ziemię, rozganiał blokady czoła marszu.
Mimo kordonu policji, idący chodnikiem kontrdemonstranci i tak doskakiwali do nas, próbując wyciągnąć z tłumu pojedyncze osoby. Miotali wyzwiska: - Kur.., dziw.., lesby, pedały! Co szokujące, byli to nie tylko kibole, ale i matki z dziećmi na rękach czy staruszkowie z różańcami. Pluli, wykonywali obsceniczne gesty, pokazywali środkowy palec.
My skandowaliśmy: - Miłość, równość, tolerancja!
Najpierw z niepewnymi minami, ale gdy udało się do pochodu dołączyć zablokowane wcześniej auto z nagłośnieniem, muzyka dodała nam animuszu. Przemawiał pisarz, poeta i tłumacz Jacek Dehnel: "Razem stanowimy wielką siłę, która powoli zmienia nasz kraj. W sondażach większość Polaków chce wprowadzenia związków partnerskich. Równość małżeńską popiera aż 41 proc. (dziesięć lat temu 16 proc.), a prawie 60 proc. chce uznawania małżeństw zawartych za granicą. Z tego wszystkiego powinniśmy się cieszyć".
Duma i fiesta
Na śródziemnomorską wyspę Maltę leciałam dwa miesiące później z przyjaciółmi i pojęcia nie miałam, że trafię akurat na Malta Pride w sobotę, 14 września. Jednak gdy tylko dowiedziałam się o imprezie, która odbywa się tam od 15 lat, postanowiłam, że takiej okazji nie przepuszczę. Byłam ciekawa i miałam nadzieję, że "odczaruję" w ten sposób traumę z Białegostoku.
Na początku popłakałam się. Uczestnicy zebrali się na przy fontannie Trytonów w Valletcie i szli główna ulicą, przez środek stolicy, mijając reprezentacyjne budynki urzędów i kościołów. 8 tys. osób, jak podali organizatorzy. Z tęczowymi chorągiewkami, ubrani we wszystkie możliwe kolory, roześmiani, rozbawieni. Z wielkim napisem z balonów: "pride" - duma.
Rozdawano zestawy kredek do ciała, więc wkrótce wszyscy policzki mieli naznaczone barwami tęczy - i ci, którzy szli w pochodzie, i ci, którzy obserwowali paradę z chodnika, podrygując w rytm muzyki, machając do uczestników, dając się porwać w "darmowe objęcia" ("free hugs" - jak wiadomo, przytulanie uwalnia hormon szczęścia).
Co mnie doprowadziło do łez? Na początku pochodu szły grupy przedstawicieli różnych stowarzyszeń, partii, branż, miejsc pracy, z transparentami wspierającymi różnorodność. Szczególnie wzruszyły mnie Tęczowe Rodziny i Tęczowi Katolicy. Rodziny z dziećmi, seniorzy, środowiska migranckie.
Po nich roztańczone, lśniące brokatem postaci na jadących platformach. W pewnej chwili z gigantycznej tęczowej flagi zrobiono wybieg, na którym prezentowali się zwycięzcy lokalnych wyborów piękności Mister Gay oraz najpiękniejsze drag queens. Poruszały się na niebotycznych szpilkach ze swobodą rasowych modelek. Oklaskiwane, podziwiane.
Byłam pewna, że nawet ci bardziej konserwatywni przedstawiciele maltańskiego społeczeństwa, którzy obserwowali pokaz z kamiennymi twarzami, nie odważą się na zademonstrowanie wrogości. Nie dlatego, że wokół były setki policjantów. Nie, mundurowych naliczyłam raptem trzech. Po prostu - nie było na takie zachowanie społecznego przyzwolenia. Więc nikt nie byłby aż takim prymitywem, żeby popsuć komuś święto, zwłaszcza takie fajne.
I tak w szampańskich nastrojach dotarli do St. George’s Square, gdzie wieczorem bawili się na koncertach maltańskich gwiazd muzyki.
"Międlarów" brak
Malta jest krajem w 98 proc. katolickim. A jednocześnie osoby LGBT+ cieszą się w niej równouprawnieniem, np. pary jednopłciowe mogą zawierać małżeństwa i adoptować dzieci. Malta jest w czołówce krajów, w których sytuacja osób LGBT+ jest najbardziej korzystna (taki raport opublikowało Europejskie Zrzeszenie Gejów i Lesbijek wiosną 2019 r., przed wyborami do Parlamentu Europejskiego).
W wywiadzie opublikowanym w "Wysokich Obcasach" w czerwcu 2018 r. fenomen akceptacji tłumaczyła dziennikarce maltańska aktywistka Gabi Calleja. Jej zdaniem spora w tym zasługa polityków, którzy posługiwali się poprawnym językiem i okazywali społeczności LGBTIQ szacunek i wsparcie. W 2014 r. przyjęto ustawę o tożsamości płciowej, ekspresji płciowej i cechach płciowych.
"Kościół katolicki ma swoje oficjalne nauki, które podtrzymuje, a te nadal nie akceptują w pełni związków homoseksualnych. Chrześcijańska grupa LGBTIQ Drachma od początku walki o prawa par jednopłciowych budowała most między wierzącymi osobami LGBTIQ, a biskupami maltańskiego Kościoła. Dzięki temu ich retoryka nie była tak krytyczna jak w innych krajach" - mówiła Calleja.
- Maltańskie społeczeństwo jest zadziwiające - przyznaje Piotr Ibrahim Kalwas, polski pisarz, dziennikarz, którzy od czterech lat mieszka na Gozo, malutkiej wyspie tuż przy Malcie. - Rzeczywiście, to najbardziej katolickie społeczeństwo w Europie, praktykujące - kościoły są tu wszędzie i nie stoją puste. Wyznające inny katolicyzm niż w Polsce - ten jest taki śródziemnomorski, bardziej fiestowy. Ja tutaj żadnych "Międlarów" czy "Rydzyków" nie stwierdziłem. Maltańczycy są bardzo tolerancyjni, ich otwartość wobec LGBT nie podlega dyskusji. Mam wrażenie, że społeczeństwo odrodziło się w tolerancji, bo jeszcze 20 lat temu było bardzo tradycjonalistyczne. Przełomowe było wstąpienie do Unii Europejskiej, zresztą razem z Polską, w 2004 r.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl