Meduzy. Galaretowate stwory w Bałtyku
Istnieją od kilkuset milionów lat. Te najprawdopodobniej najstarsze meduzy można spotkać także w Bałtyku i Zatoce Gdańskiej. Ostatnio ławice tych galaretowatych stworzeń, bo o nich tu mowa, pojawiły się w okolicach Rostocku w Niemczech. Istnieje obawa, że dotrą do Polski.
01.08.2018 | aktual.: 19.01.2022 09:43
Najczęściej w polskim Bałtyku można spotkać chełbię modrą, potocznie nazywaną "bałtycką meduzą". Ten gatunek krążkopława, osiągający wielkość kilkunastu centymetrów, mimo że posiada parzydełka, nie stanowi zagrożenia dla człowieka. Przy silnych wiatrach galaretowate, przezroczyste stwory możemy oglądać na plaży. Nie ma potrzeby wrzucania ich jednak z powrotem do morza, ponieważ większość z nich jest już martwa.
W wodach Morza Bałtyckiego pływa również "zła siostra" chełbi modrej – bełtwa festonowa, z którą spotkanie nie będzie już takie miłe. To największy gatunek meduzy. Średnica ciała formy arktycznej osiąga wielkość do 2 m, a czułki mogą być długie do ok. 30 m. Przeciętnie osiąga jednak średnicę do 50 cm. I w przeciwieństwie do chełbi modrej, jej parzydełka zawierają niebezpieczny dla człowieka jad. Kontakt z bełtwą festonową jest niezwykle bolesny. Przekonali się o tym ostatniego dnia lipca turyści wypoczywający w Meklemburgii-Pomorzu Przednim, w okolicy plaż Heiligendamm i Graal-Müritz. Aż 90 osób potrzebowało pomocy medycznej. Jak podały niemieckie służby, prawie setka poparzonych urlopowiczów wpłynęła w ławicę groźnego typu bełtw.
Na szczęście kontakt z tym stworzeniem nie zagraża życiu człowieka, jednak jad może powodować bolesne w dotyku zaczerwienienia skóry.
Warto dodać, że parzydełkowce same nie wybierają kierunku pływania, są zależne od prądów morskich, wiatru i fal, dlatego ostrzegamy przed ewentualnym pojawieniem się ich w polskich wodach.
Po niemiecku gatunek tego krążkopława nosi nazwę Feuerquallen, a to znaczy "ognista meduza". Natomiast miłośnicy opowiadań Sherlocka Holmesa Arthura Conan Doyle'a zapewne wiedzą, że za jednym z opowiadań pt. "Lwia grzywa", kryje się… właśnie to stworzenie. Bełtwa festonowa nazwana przez detektywa cyanea oraz tytułową "lwią grzywą" (po angielsku: lion's mane jellyfish - meduza lwia grzywa) przedstawiona została jako śmiertelnie niebezpieczna. To na szczęście tylko fikcja literacka. Poza oparzeniami – choć bardzo bolesnymi – ze spotkania z "lwią grzywą" powinniśmy wyjść żywi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl