Miejsca, w których można zostać aresztowanym za drobiazg. Podpowiadamy, na co trzeba uważać
Podróżowanie po świecie jest wspaniałe i dostarcza wielu emocji. Czasami trzeba mieć się jednak na baczności, by z wyjazdów przywozić same pozytywne wspomnienia. O tym, że niewiedza nie popłaca, przekonała się niedawno turystka, która została aresztowana za niestosowny ubiór.
Świat jest wielki i różnorodny. Ta jego barwność, zwłaszcza gdy chodzi o różnorodność kulturową, jest dużą zaletą - dzięki bogatemu kolorytowi podróżowanie nigdy się nie nudzi. Ale może stać się przekleństwem. Zwłaszcza, gdy przed wyjazdem nie poznamy lokalnych obyczajów albo przekornie nie będziemy się stosować do zaleceń miejscowych. Regularnie, w dość bolesny sposób, przekonują się o tym podróżnicy z różnych zakątków świata. Niedawno taką nieprzyjemną lekcję odebrała pochodząca z Tajwanu kobieta.
Aresztowanie za bikini? Nie tylko w krajach islamskich
Boracay niedawno znowu została otwarta dla turystów. Podziwiając uroki tego miejsca, Tajwanka przywdziała strój kąpielowy, który – ku jej zdziwieniu - zaczął wzbudzać kontrowersje. Wiele osób uważało, że jej kostium jest po prostu zbyt skąpy. Mimo zastrzeżeń personelu pracującego na wyspie oraz krytycznych uwag obsługi hotelu, gdzie była zakwaterowana, kobieta uznała, że w jej ubiorze nie ma nic niestosownego i nie zrezygnowała z kostiumu. I, jak się szybko okazało, była to niezbyt roztropna decyzja. Na miejsce została wezwana policja, a niefrasobliwa turystka została po prostu aresztowana.
Sprawa wzbudziła olbrzymie kontrowersje. O zatrzymaniu turystki obszernie informowała zaś prasa i telewizja w całym kraju. Funkcjonariusze nie mieli wątpliwości, że postąpili właściwie, a ich komentarz dotyczący zajścia przytaczany był przez media na całym świecie. "Powinni szanować naszą kulturę oraz tradycję, a także to, co my nazywamy przyzwoitością" - wyjaśniał cytowany przez stację CNN szef lokalnej policji, zwracając uwagę na zachowanie niektórych przyjezdnych. Pikanterii sprawie dodawał fakt, że Boracay należy do czołówki najmodniejszych ośrodków wypoczynkowych na świecie, gdzie ubranych skąpo plażowiczów przecież nie brakuje.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Turystka z Tajwanu krótko po aresztowaniu została zwolniona. Ostatecznie ukarano ją mandatem o równowartości 50 dolarów (ok. 200 złotych). Skończyło się na nerwach i niechcianej sławie. Jej przypadek nie był jednak odosobniony. W błędzie jest też ten, kto sądzi, że za niestosowny ubiór można zostać pociągniętym do odpowiedzialności tylko na Dalekim Wschodzie czy krajach islamskich, nawet tych otwartych na turystów. W tym roku na zachowanie służb porządkowych w Grecji poskarżyła się mieszkająca na co dzień w Londynie blogerka Adebola Sowemimo.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Od zajmującej się na co dzień modą kobiety zażądano zmiany ubioru, a jak podkreśliła w wywiadzie z dziennikiem "The Sun", miała w tym czasie na sobie białą suknię, która wcale nie odsłaniała zbyt wiele. Strażnicy na ateńskim Akropolu pozostali jednak nieubłagani, a przybyła na miejsce policja aresztowała ją. Czarnoskóra blogerka określiła działania tamtejszych służb mianem rasistowskich.
Podobna przygoda, także w Grecji, spotkała 17 Brytyjczyków w 2009 r. Mężczyźni zostali aresztowani za to, że przebrali się za zakonnice. Uznano, że paradując w przebraniu w miejscu publicznym złamali prawo. Mieli jednak szczęście. Jak przypomniał magazyn "Insider", po nocy spędzonej w jednym z więzień na Krecie zostali zwolnieni. Skończyło się jedynie na grzywnie.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Za przebierańcami nie przepadają również w Kazachstanie. Sęk w tym, że wielu turystów lubi się tam przebierać za słynną, kojarzoną z tym krajem postać Borata Sagdijewa – ekscentrycznego dziennikarza zmyślonego przez brytyjskiego aktora i komika Sachę Barona Cohena. Dwa lata temu w Astanie aresztowano grupę sześciu Czechów, którzy przebrali się w charakterystyczny i dość skąpy kostium kąpielowy, spopularyzowany przez Borata.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Ale z nagością czy nieodpowiednim ubiorem walczą też polskie miasta, zwłaszcza te, które cieszą się dużą popularnością wśród turystów. Kilka lat temu wojnę golasom wypowiedział Sopot. W wielu miejscach w kurorcie (kluby, kawiarnie, restauracje) pojawiły się plakaty informujące o tym, że osoby, które pod wpływem lejącego się z nieba żaru zdejmują koszulkę, nie są mile widziane w lokalach czy na ulicach. Warto jednak podkreślić, że choć w walkę ze spacerującymi w samych majtkach golasami włączyło się tam wiele lokalnych podmiotów, w wakacyjnej stolicy Polski za złamanie promowanego przez miejscowe władze dobrego obyczaju nie grozi więzienie.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Drobnostka? Wcale nie taka drobna
Wiele z wymienionych wcześniej osób i tak może mówić o sporym szczęściu. W niektórych miejscach na świecie można bowiem zapłacić mandat, a nawet skończyć za kratami za rzeczy dużo bardziej banalne niż niewłaściwy strój. Czasami są to "grzeszki", które w innych krajach uszłyby na sucho albo w ogóle nie stanowiłyby naruszenia przepisów. Np. w Tajlandii lepiej odpuścić sobie zbieranie muszelek, a w Singapurze kategorycznie zabronione jest żucie gumy w miejscach publicznych. W niektórych krajach arabskich karą więzienia zagrożony jest seks pozamałżeński.
W Arabii Saudyjskiej zakazane są niektóre rodzaje tańca, a także jedzenie w miejscach publicznych w trakcie ramadanu. Dlatego wyjeżdżając na zagraniczne wakacje, czasami po prostu warto zasięgnąć informacji o obowiązujących w miejscu docelowym normach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl