Misja Moity: zostać portugalskim Lazurowym Wybrzeżem
To miasteczko ma wszelkie atuty, by mu się udało: malownicze rozlewisko Tagu, plaże, kolorowe tradycyjne żaglówki, pyszności serwowane wieczorami w rodzinnych knajpach pod gwiazdami. Tylko turystów jeszcze nie ma.
Joao od 13 lat pracuje na karaweli O Boa Viagem należącej do magistratu Moity, a całe swoje życie żegluje po Tagu. Jest chodzącą encyklopedią wiedzy o rzece, wiatrach, łodziach, jakie budują miejscowi i rybach, które od zawsze stanowiły ich główne źródło pożywienia. Spalona słońcem twarz, silne dłonie, na głowie charakterystyczna czapka portugalskich żeglarzy, przypominająca szlafmycę. Anegdotami sypie jak z rękawa. Wokół Tag szeroki jak morze, a nie rzeka. Jeszcze rano przy brzegach można było dostrzec pochylone figurki zbieraczy muli, potem woda sukcesywnie wzbierała, zabierając kolejne metry zielonych łąk.
Dobrej Podróży!
Po popołudniowym rejsie idziemy przez miasteczko małe jak chustka do nosa. W centrum - posąg patronki tej portugalskiej, katolickiej społeczności - Matki Boskiej. Ale nie jakiejś bolesnej, cierpiącej czy frasobliwej. To Matka Boska Dobrej Podróży stojąca na dziobie łodzi, pewnie trzymająca w jednej ręce miniaturę statku, a w drugiej - Dzieciątko. Podczas obchodów jej święta we wrześniu noszona jest w procesji, by pobłogosławiła łodzie. Niestety, to święto jest także areną walk byków (drugi taki okrutny spektakl odbywa się podczas święta Matki Boskiej Różańcowej i wtedy walki toczone są na plaży, częściowo w wodzie).
Joao prowadzi nas dalej pomiędzy kamienice. W jednej z nich, w zamykanym drewnianymi żaluzjami wykuszu mieszkańcy Moity stulecia temu ulokowali figurę Najświętszej Panienki - Nossa Senhora da Piedade, stanowiącą lokalną kapliczkę modlitewną.
Wokół toczy się normalne życie piątkowego wieczoru, zupełnie jak w śródziemnomorskim kurorcie: grają cykady, kamienie uliczek oddają nagromadzone w ciągu słonecznego dnia ciepło, wygrzewają się na nich koty, a ludzie wychodzą z domów, by spotkać się z przyjaciółmi przy karafce wina i świeżych owocach morza. Albo biegną do pastelarii Fidalgo’s po sławne, obsypane nagrodami pastel de nata - babeczki z budyniem.
- Dużo macie turystów? - pytam burmistrza Moity - Rui Manuela Marquesa Garcię.
- No właśnie nie. A bardzo byśmy chcieli - przyznaje.
Zostać po rejsie
Wydaje się, że Moita - prędzej czy później - jest skazana na turystyczny sukces. To dawna wioska rybacka położona na południowym brzegu estuarium Tagu; dokładnie po drugiej stronie leży Lizbona. Z kolei dalej na południe jest Setubal, a na zachód - popularne surferskie miejscowości nad Atlantykiem. Wieś rozrosła się w XVI w., kiedy przeprowadziła się tam część lizbończyków po trzęsieniu ziemi, które spustoszyło miasto. W 1693 r. król podniósł miejscowość do rangi miasta.
Dziś Moita najbardziej znana jest z produkcji i rejsów typowymi łodziami: faluas (barkami) i varinos (czółnami). Takie przejażdżki po Tagu oferowane są turystom, ale nie zatrzymują ich na dłużej w tej uroczej miejscowości. Dlaczego? Cóż, nie ma za bardzo oferty noclegowej - najbliższe pokoje do wynajęcia są oddalone o kilka kilometrów. Pocieszające jest to, że z Lizbony w te okolice można łatwo i szybko dostać się zarówno promem, jak i samochodem lub autobusem przez Most 25 Kwietnia.
Po drodze warto zajrzeć do stoczni w pobliskiej miejscowości Salirhos Pequeons, która na zamówienie buduje lub remontuje drewniane łodzie, misternie ręcznie malowane.
Samo historyczne centrum Moity to kościół p.w. Matki Boskiej Dobrej Podróży z drewnianym, ozdobionym malowanymi ornamentami sufitem i XVIII-wiecznymi obrazami. A także park i wąskie uliczki z kamienicami datowanymi na XVII w. Na niektórych można dostrzec graffiti poświęcone ogromnej pasji mieszkańców - walkom byków.
Magistrat Moity, wydając broszurę i gadżety mające zachęcić turystów, już - może trochę na wyrost - tytułuje swą miejscowość (jako jedną z 13 na lewym brzegu Tagu) jako Portugalskie Lazurowe Wybrzeże. Pod taka nazwą okolica rozpoznawalna jest w całej Portugalii. Czy słusznie? Z jednej strony - to przepiękne miejsce, z powodzeniem łączące historię z nowoczesnością, różnorodność z tradycją oraz życiem blisko natury. Idylliczne wręcz. Z drugiej - brakuje mu infrastruktury turystycznej i samych turystów. Z naszej perspektywy - to chyba dobrze.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl