LudzieNie ma nic lepszego w życiu od podróżowania. Ta staruszka wiedziała, co mówi

Nie ma nic lepszego w życiu od podróżowania. Ta staruszka wiedziała, co mówi

Betty Cooper była osobą wyjątkową, do reszty oddaną ludziom, których kochała oraz wielkiej pasji, której poświęciła życie – podróżom. Tym ostatnim zadedykowała książę, nad którą prace zakończyła w wieku 96 lat, przebywając już w domu opieki. Staruszka napisała w niej o tym wszystkim, o czym zapomnieć nie sposób i o rzeczach, dla których warto żyć. Jak się okazało, wydanie książki, poprzez którą starała się zachęcić do podróżowania innych, było jej ostatnią misją. Betty Cooper zmarła krótko po jej publikacji.

Nie ma nic lepszego w życiu od podróżowania. Ta staruszka wiedziała, co mówi
Źródło zdjęć: © www.bathchronicle.co.uk
Rafał Celle

13.01.2018 | aktual.: 13.01.2018 14:08

Nie ma chyba na świecie zbyt wielu osób, które uważałyby podróżowanie za stratę czasu. Dla sporej grupy osób docieranie do wciąż nowych miejsc; poznawanie nowych kultur oraz ludzi znajduje się na samym szczycie list priorytetów. Niestety, niektórzy na okrągło przekładają realizację takich marzeń albo w ogóle je porzucają. Osoby, które mają spore podróżnicze doświadczenie, przekonują jednak, że to wielki błąd. Do grona tego zaliczała się m.in. Betty Cooper. Pod koniec życia nie miała już wprawdzie wystarczająco wiele sił, by docierać do kolejnych miejsc, ale z przyjemnością wracała pamięcią do dawnych podróży, zapewniając, że jest to coś, co pozostanie z nią do końca. Pisząc w ostatnich chwilach życia książkę, która stała się dla niej wyprawą do najcudowniejszych chwil i sposobem na podzielenie się swoimi doświadczeniami z innymi, udowodniła, że podróże pozostają w człowieku na zawsze.

Kobieta, która odeszła pod koniec 2017 r., do końca zapewniała, że wspomnienia z wojaży – czasami bardzo drobiazgowe – były tym, co cały czas nastrajało ją pozytywnie do życia i napełniało energią. A trzeba przyznać, że Betty Cooper miała co wspominać. Dotarła bowiem do miejsc, które położone były pod różnymi szerokościami geograficznymi. Dzięki temu, że jej wypady przypadały na wiele różnych dekad, kobieta mogła też osobiście obserwować, jak wiele z tych miejsc się zmienia.

Łączyć przyjemne z pożytecznym

Pochodząca z angielskiego Bath kobieta zaczęła swoją przygodę bardzo wcześnie. Już jako dziewięciolatka docierała do różnych lokalizacji w Europie i na świecie. W ostatnich chwilach życia wciąż wspominała z lubością wielkie emocje, jakie towarzyszyły jej podczas pobytu na Lazurowym Wybrzeżu, gdzie przebywała jeszcze jako mała dziewczynka. Wiele z jej eskapad miało miejsce w okresie przypadającym bezpośrednio po wojnie i było związanych z udziałem w misjach. Po tym, jak w 1945 r. przystąpiła do Czerwonego Krzyża, została wysłana do Indii, gdzie pracowała w jednym ze szpitali w Bombaju, a potem w Bengaluru. Ciekawość świata okazała się na tyle silna, że zdecydowała się ruszyć w głąb kraju – poinformował serwis Bath Chronicle.

Kolejnym miejscem, do którego dotarła w młodości, był Singapur. Z wielkim sentymentem wspominała tamtą podróż, która była wyjątkowa nie tylko ze względu na egzotykę miejsca, ale też niesamowitych ludzi. Wprawdzie mieszkała tam w hotelu, którego personel był niezwykle opryskliwy, ale nawet ten fakt nie był w stanie zmącić jej ekscytacji Singapurem i zepsuć chwil, które tam spędziła; poczucia, że przeżywa jeden z najlepszych momentów w swoim życiu.

Później przyszedł czas na Egipt i spotkanie z kulturą starożytną, do której Cooper zawsze miała słabość. Korzystając z okazji, dalej wyruszyła na Bliski Wschód – do Libanu oraz Syrii. Po wyjściu za mąż kobieta nie zwolniła tempa. Miłość do podróżowania zawiodła ją m.in.: do Grecji czy Republiki Południowej Afryki.

- Nie zamierzałam pisać autobiografii, ale książkę o podróżach – przyznała pod koniec życia Betty Cooper, która ze względu na publikację, była rozchwytywana przez prasę. - Chciałam robić coś na emeryturze. Po prostu jestem przyzwyczajona do tego, że zawsze pracowałam. Jestem rozsmakowana w podróżach. Zawsze kochałam zrywać się i po prostu jechać, więc pomyślałam, że o tym właśnie napiszę. Opisanie tego wszystkiego zajęło mi dokładnie rok.

Ostatni rozdział

Książka Betty Cooper, która niedawno trafiła do sprzedaży, nosi tytuł "A Run Ashore". Jak wyjaśniała autorka, pojęcie to nawiązuje do terminologii stosowanej w marynarce wojennej. Wykorzystywane jest w odniesieniu do będących daleko od domu i żyjących w ciągłym napięciu marynarzy, którzy otrzymują zgodę na zejście na ląd i mają chwilę wyłącznie dla siebie. Ale Cooper dała do zrozumienia, że taka odskocznia od codzienności potrzebna jest czasami w życiu każdemu, a podróż wydaje się najlepszą receptą.

Córka podróżniczki, Judith Hopkinson, wyznała, że napisanie książki o podróżach zawsze stanowiło marzenie jej matki. Kiedy wreszcie się udało, a Betty Cooper ujrzała egzemplarz jeszcze ciepłej książki, seniorce trudno było powstrzymać łzy wzruszenia. Krótko potem odeszła w pokoju.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)