Niedoceniany raj w Europie. Szmaragdowa woda i bajeczne widoki, a bliżej niż do Chorwacji
Polacy rzadko biorą ten kraj pod uwagę jako docelowy, planując wakacje. Odwiedzają go najczęściej przy okazji, w drodze do ukochanej Chorwacji. Tymczasem Słowenia to świetne miejsce na dłuższy urlop. Na dodatek jest tam blisko z Polski, a widoki są po prostu rajskie.
Oto #TOP2022. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.
Pobyt w Słowenii zaplanowaliśmy na koniec dwutygodniowej podróży przez Bałkany. Poprzedzało go kilka dni na chorwackim campingu. Dzieci czuły się tam wspaniale i wcale nie miały ochoty wyjeżdżać. Sama pakując stroje kąpielowe i dmuchane koła zaczęłam się zastanawiać, czy to był dobry pomysł. Może jednak trzeba było zostać dłużej nad morzem, a nie wyruszać do Słowenii, gdzie zaplanowałam sporo zwiedzania?
Już pierwszego dnia zapomniałam o wszelkich obawach. Ten niewielki kraj okazał się prawdziwym wakacyjnym rajem, gdzie idealnie można połączyć zwiedzanie, obcowanie z naturą i chęć wypoczynku nad wodą.
Słowenia - zaskakujący wakacyjny raj
- Witam serdecznie. Czujcie się u nas jak u siebie w domu. Jak rozpakujecie walizki zapraszam na aperitivo - wita nas z szerokim uśmiechem Andrej, gospodarz miejsca, w którym się zatrzymujemy. To położone w górach połączenie campingu z gospodarstwem agroturystycznym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS7
Przed jego domem stoją stoły i ławy, które mogą pomieścić wszystkich gości. To tam codziennie wieczorem toczy się życie. Słychać śmiechy, czasem gra muzyka. Andrej stawia przed nami po kieliszku tradycyjnego słoweńskiego wina o nazwie cviček. Dla dzieci przynosi sok jabłkowy, faworki i ciasteczka. Już czujemy, że Słowenia będzie świetną przygodą.
Następnego dnia wybieramy się nad jezioro Bohinj położone w dolinie o tej samej nazwie w Alpach Julijskich. To największe jezioro w Słowenii. Znajduje się w sercu Triglavskiego Parku Narodowego i jest świetną bazą wypadową do górskich wędrówek.
Wiedziałam, że jego woda ma piękny kolor, ale na żywo robi ogromne wrażenie. Mieni się różnymi odcieniami błękitu i zieleni, co wraz z otaczającymi je górami tworzy bajkowy krajobraz. Na jego brzegu znajduje się wiele miejsc do plażowania. Gołym okiem widać stamtąd pływające ryby. Nie planowaliśmy dłuższego relaksu nad jeziorem, ale wracamy do auta po kąpielowe rzeczy. Grzech nie skorzystać.
Gdy dzieci wybawiły się nad brzegami rajskiego zbiornika, ruszamy nad jeden z najpiękniejszych wodospadów w Słowenii. Savica znajduje się kilka km od Bohinj. Auto zostawiamy na parkingu Koča pri Savici i zaczynamy 25-minutowe podejście po skalnych schodach. Dzień jest upalny, a gęsta roślinność sprawia, że czujemy się jak w tropikach.
Nagroda jest jednak zacna - wodospad Savica robi ogromne wrażenie. Nic dziwnego, że jest on trzecią najchętniej odwiedzaną atrakcją Słowenii. Ma 78 m wysokości i spada dwoma strumieniami, tworząc kształt litery A. Turkusowa woda kontrastuje z surowym odcieniem skał. Za wstęp trzeba zapłacić 3 euro (dzieci od siedmiu do czternastu lat - 1,5 euro).
Bled - słoweńska perełka
Kolejnym punktem zwiedzania jest wizytówka kraju, czyli jezioro Bled. Charakterystyczny zbiornik, na którym można zobaczyć małą wyspę z kościołem, znajduje się we wszystkich folderach turystycznych czy na pocztówkach.
Pierwsze wrażenia po wjeździe do miejscowości mamy mieszane. Jezioro zachwyca, ale ogromne hotele, liczba sklepów z pamiątkami czy obecność kasyna sprawia, że trochę tęsknie za spokojem, który znaleźliśmy nad Bohinj. Ruszamy na spacer wzdłuż brzegu zbiornika i im bardziej oddalamy się od centrum, tym bardziej zakochujemy się w Bledzie.
Punkt obowiązkowy to Café Belvedere, skąd roztacza się przepiękny widok na jezioro. Wyspę widać stamtąd jak na dłoni. To świetna alternatywa dla popularnych punktów widokowych, które znajdują się kawałek dalej - dostać się można na nie stromym górskim szlakiem, co z racji na trzylatkę odpuszczamy.
Sam spacer wzdłuż brzegu jeziora to masa możliwości do zrobienia pięknych zdjęć. Widzimy wyspę z różnych perspektyw i z ciągle to nowym tłem. Przez chwilę idziemy drewnianą kładką na jeziorze, a obok towarzyszą nam kaczki.
Docieramy do kąpieliska Velika Zaka, które kusi turkusową wodą. Susząc się w słońcu po kąpieli przypominam sobie moje obawy przed wyjazdem do Słowenii - były zupełnie bezpodstawne. Wodnych atrakcji jest tu pod dostatkiem.
Bled - wyprawa na wyspę i Blejski Grad
Na słynną wyspę można się wybrać tradycyjną łodzią o nazwie pletna. Ma siedem metrów długości i dwa metry szerokości. Może pomieścić nawet 18 osób. Drewniane łodzie wykonywane są przez miejscowych, a ich tradycja sięga do 1590 roku. Po jeziorze pływa ich ponad 20 - ruszają z kilku punktów.
My wsiadamy do pletny przy plaży Velika Zaka, skąd podróż na wyspę zajmuje 10 minut. Wyprawa nie jest tania - osoba dorosła płaci 15 euro, pięciolatek - 5 euro, trzylatka płynie za darmo. Wrażenia są jednak niesamowite. Samą wyspę można obejść wytyczoną ścieżką, a nagrodą za wdrapanie się po 99 stopniach charakterystycznych schodów są przepyszne lody.
Po południu docieramy do kolejnej atrakcji Bledu - zamku, który góruje nad jeziorem. To najstarszy tego typu obiekt w Słowenii - jego historia sięga 1004 roku. Odwiedzamy muzeum i zamkową kaplicę, ale nie ukrywam, że największe wrażenie robi na nas widok, który roztacza się z zamkowych murów. Jezioro wraz z wysepką i otaczającymi je górami w blasku popołudniowego słońca tworzy bajkowy obrazek.
W zamkowej restauracji odbywa się wesele brytyjskiej pary. Bled jest popularnym miejscem na tego typu uroczystości i ściąga zakochanych z całego świata. Patrząc na roztaczający się za młodymi widok, trudno się temu dziwić.
Vintgar - wyjątkowy wąwóz ze szmaragdową wodą
Następnego dnia decydujemy się odwiedzić wąwóz Vintgar, który znajduje się 5 km od Bledu. Ma 1600 m długości i jest wyrzeźbiony w pionowych skałach, między którymi płynie rzeka Radovna, o szmaragdowym kolorze. Przez Vintgar wiedzie szlak, który prowadzi przez drewniane mosty i galerie. Na jego końcu znajduje się wodospad Šum, który ma 13 m wysokości.
Co ważne, ruch jest tu jednostronny, więc trzeba się przygotować na dłuższą wędrówkę. Do wyboru mamy dwa szlaki - przez Blejską Dobravę (łącznie z wąwozem 4,3 km) lub kościół św. Katarzyny (5,7 km). Wybieramy ten drugi - widokowo ciekawszy i jest to strzał w dziesiątkę. Pierwszy odcinek wiedzie przez las i wymaga kilku podejść, ale po jego pokonaniu (ok. 25 minut) przed oczami roztacza się obłędna panorama.
Sprzed kościoła św. Katarzyny widać m.in. zamek w Bledzie. Na dzieci czeka plac zabaw przy restauracji, a drogą wędrują dzwoniące dzwonkami kozy - słowem alpejska sielanka. Dalej szlak wiedzie równie malowniczą trasą - do końca towarzyszą nam piękne widoki na okolicę. Co chwilę mijamy też inne wypasające się zwierzęta, co dla dzieci jest dodatkową atrakcją.
Słowenia - ceny
Słowenia to świetny kierunek na podróż autem - dojedziemy tam szybko z Polski. Noclegi są droższe niż w Chorwacji, gdzie na kilka miesięcy przed wyjazdem można znaleźć prawdziwe perełki za 1,5 tys. zł za tydzień. Czteroosobowa rodzina na tydzień w okolicach Bledu czy Bohinj wyda minimum 2 tys. zł. W szczycie sezonu ceny idą w górę.
Jeśli chodzi o ceny w restauracjach, nie wydaliśmy więcej niż w Chorwacji. Obiad dla czteroosobowej rodziny (dzieci 3 i 5 lat) kosztował nas średnio 200 zł. Przykładowo rosół z makaronem to koszt 4-4,5 euro (19-21 zł), dania obiadowe od kilku do kilkunastu euro.
Iwona Kołczańska, dziennikarka Wirtualnej Polski