Niektórych turystów nie chcą obsługiwać. Tworzą "czarne listy"
Nie wszyscy turyści są mile widziani w restauracjach w słynnym Saint-Tropez. Francuskie media donoszą, że restauratorzy tworzą "czarne listy" klientów, których nie chcą obsługiwać. Chodzi o tych, którzy zostawiają za małe napiwki. W ostatnim czasie miały już miejsce wyjątkowo absurdalne sytuacje.
Lazurowe Wybrzeże to jedno z najpiękniejszych miejsc w Europie. Z jednej strony należy do najpopularniejszych miejsc wypoczynku przeciętnych Francuzów, zaś z drugiej opanowane zostało przez bogaczy, ich drogie wille i jachty. Właśnie takich turystów z zasobnymi portfelami pożądają restauratorzy, którzy swoje biznesy prowadzą w Saint-Tropez, miejscowości uchodzącej za perłę tego regionu.
"Czarne listy" w restauracjach
W ostatnich dniach słynna francuska miejscowość przeżywa jednak poważny kryzys wizerunkowy, w związku z praktyką niektórych restauracji i kawiarni. Francuskie media poinformowały o specjalnej bazie danych klientów, którzy, zdaniem restauratorów, nie dają wystarczających napiwków.
Osoby, które wylądują na "czarnej liście" mogą zapomnieć o zarezerwowaniu stolika w jednej z prestiżowych restauracji. Kiedy chcą tego dokonać, najczęściej słyszą, że wszystkie stoliki są zajęte na cały miesiąc albo nawet dłużej, co oczywiście nie jest prawdą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Piramidy na Kujawach. Od egipskich są starsze o tysiąc lat
Inną metodą na odstraszanie mniej zamożnych klientów jest wprowadzenie przez niektóre lokale gastronomiczne minimalnych kwot, jakie klienci muszą zostawić w restauracji. Jak podaje Nice-Matin chodzi o kosmiczne kwoty, nawet rzędu minimum 1,5 tys. euro (ok. 6,7 tys. zł) od osoby.
Absurdalne sytuacje
W mediach aż zawrzało po sytuacji, która niedawno miała miejsce w jednej z restauracji we francuskim Saint-Tropez. Kelner ruszył w pogoń za klientem, który jego zdaniem zostawił mu za mały napiwek. Włoch, płacąc za rachunek, dodał do niego aż 500 euro (ok. 2,2 tys. zł). Jednakże kelner oczekiwał jeszcze wyższej gratyfikacji za swoje usługi. Kiedy dogonił turystę, zażądał od niego tysiąca euro (ok. 4,5 tys. zł) napiwku.
Całą historię gazecie "Il Messaggero" opowiedział francuski przyjaciel bogatego Włocha. "To był mój ostatni pobyt w Saint-Tropez, nigdy już tutaj nie wrócę" - podkreślił zniesmaczony turysta, cytowany przez włoskie media.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Sprawę poważnie traktuje burmistrz Saint-Tropez, Sylvie Siri. Kobieta twierdzi, że zachowania restauratorów można porównać do wymuszania haraczy. Jej zdaniem praktyki stosowane przez właścicieli lokali gastronomicznych są wyjątkowo nieodpowiednie, biorąc pod uwagę fakt, że knajpy automatycznie doliczają dodatkowe 15 proc. wartości zamówienia do rachunku za obsługę. Aby walczyć z procederem, burmistrz zwołała spotkanie wszystkich właścicieli restauracji w mieście.
Władze regionu również starają się dbać o wszystkich klientów. W wielu miejscach umieszczane są naklejki "Signal Conso", które za pomocą kodów QR umożliwiają turystom zgłaszanie wszelkich nadużyć.
Źródło: Nice-Matin/Il Messaggero