Zagraniczni turyści kochają polski kurort. "Zapomnijcie o Saint-Tropez"
"Zapomnijcie o Saint-Tropez i jedźcie zamiast tego do Sopotu" - zachęca brytyjski dziennik "Daily Mail". Zagraniczni turyści już pokochali polski kurort, a z roku na rok przybywa ich tam coraz więcej. - Na ulicy Bohaterów Monte Cassino słyszałam różne języki - poza polskim, najczęściej powtarzał się angielski i niemiecki - mówiła dziennikarka WP, która odwiedziła nadmorskie miasto.
Za dnia najpopularniejsze w całym kraju i najdłuższe na Morzu Bałtyckim molo, budynek Grand Hotelu, legendarna Opera Leśna i szeroka, piaszczysta plaża, wieczorami zaś tętniący życiem "Monciak", rzędy restauracji, klubów i barów. To tylko maleńki wycinek tego, co przyciąga zarówno polskich, jak i zagranicznych turystów do kultowego kurortu nad Bałtykiem. Sopotu nie można nie lubić, a zachwycają się nim nawet brytyjskie media.
"Wszystko jest tu w wyjątkowo dobrej cenie"
Dziennik "Daily Mail" zachęca Brytyjczyków do odwiedzania Sopotu i wymienia liczne zalety tego miejsca. Co ciekawe, jedną z wiodących są ceny. "Zapomnijcie o Saint-Tropez i jedźcie zamiast tego do Sopotu, gdzie za ułamek ceny jest taki sam blichtr i splendor" - czytamy na łamach brytyjskiej gazety.
"Sopot ma klimat południowej Francji od czasu, gdy Francuz Jean Haffner w 1823 r. zbudował w nim saunę i domki plażowe, natomiast duża różnica w porównaniu z Cannes czy Niceą - poza temperaturą - polega na tym, że wszystko jest tu w wyjątkowo dobrej cenie" - dodają brytyjscy redaktorzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Urlop na wyspie. "Częściej słyszę język polski niż jakikolwiek inny"
"Daily Mail" wskazuje, że pokój w znajdującym się w samym sercu kurortu Grand Hotelu, w którym w przeszłości bywały Marlena Dietrich i Greta Garbo, kosztuje w sierpniu ok. 200 funtów (ponad tysiąc zł) za noc, a poza sezonem nawet 80 funtów (ok. 415 zł), podczas gdy w Cannes za taką cenę trudno zjeść lunch. Choć dla wielu Polaków są to kosmiczne kwoty, Brytyjczykom bardzo odpowiadają. Hotel, o którym mowa, stoi tuż przy ciągnącej się przez 5,5 km plaży, w pobliżu słynnego deptaka wysuniętego w morze, który jest najdłuższym drewnianym molo w Europie.
Na dodatek za równowartość pięciu funtów (ok. 26 zł) można się udać pociągiem na Półwysep Helski. Tam wzdłuż 30-kilometrowej plaży z niemal białym piaskiem znajdują się wyjątkowe miejscowości, na czele z Juratą, przyciągającą surferów, Jastarnią z hotelami w stylu francuskiej riwiery, Chałupami z pierwszą w Polsce plażą naturystyczną i Helem będącym rajem dla plażowiczów, miłośników owoców morza i pływaków.
"Interesująco jest przechadzać się obok wspaniałych sopockich willi z czasów Belle Epoque, a w najbardziej ekstrawaganckiej zwiedzić Muzeum Sopotu" - pisze "Daily Mail". Kustosz muzeum Justyna Gibbs opowiada, jak w czasach komunistycznych Sopot stał się nie tylko socjalistycznym Saint-Tropez, w którym bywali m.in. dygnitarze z innych państw komunistycznych, w tym Fidel Castro, ale także polskim oknem na Zachód i prawdopodobnie najbardziej liberalnym miastem w naszym kraju, bowiem właśnie w Sopocie powstały pierwszy w kraju klub rockowy i pierwsza dyskoteka.
Przyjeżdżają coraz tłumniej
Z danych Sopockiej Organizacji Turystycznej wynika, że z roku na rok do punktów informacji turystycznej na placu Zdrojowym i przy ul. Dworcowej zgłasza się coraz więcej przyjezdnych zza granicy. W czerwcu 2022 r. łącznie obsłużono prawie 400 obcokrajowców. Dla porównania w analogicznym okresie bieżącego roku było ich prawie 1,1 tys. - to trzykrotny wzrost w stosunku do ubiegłego roku.
Zainteresowanie Sopotem wśród zagranicznych turystów potwierdza dziennikarka Wirtualnej Polski, Iwona Kołczańska, która pojechała tam na początku tegorocznych wakacji. - Do Sopotu wybrałam się SKM. Po wejściu do wagonu od razu się przekonałam, że turystów w Trójmieście nie brakuje. W samo południe nie było żadnych miejsc siedzących, na dodatek słychać było nie tylko polski język - relacjonowała. - Choć wakacje dopiero się rozkręcały, w słoneczny dzień było tam naprawdę tłoczno. Na ul. Bohaterów Monte Cassino słyszałam różne języki - poza polskim, najczęściej powtarzał się angielski i niemiecki, ale nie brakowało też przyjezdnych z Azji - dodała dziennikarka WP.
Źródło: WP/"Daily Mail"/PAP