Nieodkryty przez Polaków zakątek Europy. Ceny zaskakująco niskie, a widoki rajskie
Chętnie odwiedzamy go zimą, ale latem ze względu na brak dostępu do morza nie jest to kierunek oczywisty. Tymczasem na turystów czeka tam turkusowa woda w jeziorach, masa atrakcji dla całej rodziny i ceny, które pozytywnie zaskakują. Na dodatek nawet w środku sezonu nie ma tam tłumów. Austriacki Tyrol to prawdziwy wakacyjny raj w sercu Alp.
Oto #TOP2022. Przypominamy najlepsze materiały minionego roku.
Letni urlop większości turystów kojarzy się z plażą i morzem. Lubimy też jeździć w polskie góry, ale za granicą Polacy stawiają na kierunki z ofertą wczasów all inclusive, typu Grecja czy Turcja. Kochają też Chorwację, która ze względu na bliskość od kraju nad Wisłą jest świetnym wyborem na wakacje autem.
Tyrol - kierunek, który powoli zaczynamy odkrywać latem
Do Austrii jest bliżej, więc podróż będzie mniej męcząca. Do Innsbrucka - stolicy Tyrolu - dojedziemy z Wrocławia w niecałe dziewięć godz. (a na dotarcie np. do Splitu w Chorwacji potrzebujemy prawie 13 godzin). Na dodatek, choć jest to region typowo górzysty, za sprawą wielu jezior, basenów i innych wodnych atrakcji ani przez chwilę nie zatęsknimy za morzem.
Latem 2019 roku, czyli w ostatnim sezonie przed pandemią, Tyrol odwiedziło 41 tys. Polaków. To niewielki procent liczby rodaków, którzy jeżdżą do Chorwacji. W zeszłym sezonie odwiedził ją ponad milion turystów z kraju nad Wisłą.
- Tendencja w przyjazdach do Tyrolu w ostatnich latach była jednak zdecydowanie rosnąca – w 2019 roku zanotowaliśmy 10-procentowy wzrost przyjazdów z Polski latem. Średnia długość pobytu latem wynosi cztery, pięć dni - mówi Katarzyna Gaczorek z Tyrolskiej Organizacji Turystycznej.
Innsbruck - wyjątkowa stolica Tyrolu
Wypoczywając w Tyrolu nie możemy ominąć jego stolicy, czyli Innsbrucka. To jedno z najpiękniej położonych miast w Europie. Jego symbolem jest Złoty Dach, czyli wykusz ozdobiony 2657 pozłacanymi, miedzianymi dachówkami. Nad starą częścią Innsbrucka góruje majestatyczny masyw Nordkette, co w połączeniu z przepięknymi kamienicami tworzy wyjątkowy obrazek.
Warto pospacerować po wąskich ulicach starówki, a potem udać się nad rzekę Inn. Na jej drugim brzegu znajduje się rząd kolorowych kamienic, które wraz ze znajdującymi się za nimi Alpami stanowią kolejny bardzo charakterystyczny widok w tym austriackim mieście. Podczas spaceru wzdłuż rzeki spotkamy wielu studentów. W Innsbrucku jest pięć uniwersytetów i szkół wyższych, na których studiuje 33 tys. osób. Wiele budynków znajduje się bezpośrednio nad rzeką i oferuje z sal czy akademików wspaniały widok na góry.
- Z samego centrum miasta w zaledwie 20 minut możemy dostać się kolejką Nordkettenbahn na wysokość 2296 m n.p.m. W żadnym innym miejscu w Europie granica między obszarem miejskim a krajobrazem wysokogórskim nie jest tak płynna - mówi Katarzyna Gaczorek z Tyrolskiej Organizacji Turystycznej.
Ogromną atrakcją jest początkowy odcinek trasy - podróż do historycznej dzielnicy Hungerburg odbywa się kolejką Hungerburgbahn, której wszystkie stacje zostały zaprojektowane przez słynną Zahę Hadid. Z tarasu na wysokości 860 m n.p.m. rozciąga się widok na całe miasto, dolinę Innu i południowe pasma górskie sięgające granicy w Włochami.
Punktem obowiązkowym, nie tylko dla fanów skoków narciarskich, jest także wizyta na skoczni Bergisel. Autorką projektu jest również Zaha Hadid, a turyści mogą wjechać na samą górę i zobaczyć ze skoczni widok, który mają przed oczami skoczkowie siedzący na belce - całe miasto i masyw Nordette.
Elektryczne rowery - hit w Alpach
Tyrol to jednak przede wszystkim aktywny wypoczynek. Nawet bazując w stolicy regionu możemy wybrać się na górskie szlaki, korzystając np. ze wspomnianej Nordkettenbahn, która rusza z samego centrum miasta.
Obecnym hitem są rowery elektryczne. Można je wypożyczyć w centrum Innsbrucka i ruszyć na jedną ze świetnych tras. Do najpopularniejszych należy wyprawa do nowoczesnego schroniska Umbrüggler Alm. Znajduje się ono na wysokości 1123 m n.p.m. i słynie z tradycyjnych potraw przyrządzanych z regionalnych składników, np. knedle szpinakowe czy sznycle po wiedeńsku.
Rajem dla fanów aktywnego wypoczynku są także tyrolskie doliny, takie jak m.in. Stubai. Tam do czerwca pojeździmy jeszcze nawet na nartach na lodowcu, ale przede wszystkim możemy udać się na wspaniałe trasy piesze i rowerowe.
Czytaj także: Stubai. Ukochane miejsce Polaków na narty
Na szlakach znajdują się nowoczesne platformy widokowe, schroniska z pyszną kuchnią i wiele atrakcji dla dzieci, m.in. specjalne odcinki tematyczne, takie jak ścieżka z domkami na drzewach.
Wodne atrakcje w Tyrolu
Tyrol jest także świetnym miejscem na letni urlop, bo mimo braku dostępu do morza, na deficyt wodnych przyjemności nie będziemy narzekać. Po pierwsze w upalne dni kuszą piękne jeziora, które zachwycają niezwykle czystą wodą. Turkusowe zbiorniki z możliwością kąpieli znajdziemy praktycznie w każdej dolinie. Do wyboru mamy zarówno ogromne jeziora, np. Achensee, jak i małe oczka, jak np. Habicher See w dolinie Oetztal.
Dodatkowo w Austrii nie brakuje basenów, zarówno otwartych, świetnych na upalne dni, jak i zadaszonych aquaparków, które będą dobrym wyborem podczas gorszej pogody.
Woda to też nieodłączny element placów zabaw czy parków dla dzieci, których znajdziemy wiele np. przy stacjach kolejek linowych w Tyrolu. Maluchy mogą budować tamy, psikać z gigantycznych pistoletów na wodę czy np. pokonywać tory przeszkód zaaranżowane na płytkich stawach.
Tyrol to miejsce, gdzie wakacje w górach połączymy z wypadem do miasta i atrakcjami nadmorskich kurortów, dlatego to świetny kierunek na dłuższe wakacje. Polacy jednak na razie częściej stawiają na krótsze pobyty.
- Kilkudniowy przystanek w Austrii możemy zrobić na przykład podróżując samochodem do Włoch czy Chorwacji – i to coraz częściej wybierana opcja, tym bardziej, że w biurach podróży znajdziemy zarówno opcje pobytów tygodniowych, jak i dwu- czy trzydniowych - zauważa Agata Biernat z Wakacje.pl. - Możemy więc tak zaplanować wakacje, by spędzić kilka dni w Wiedniu lub austriackich Alpach, a następnie ruszyć na zwiedzanie kolejnych krajów - dodaje.
Dwu-, trzydniowy pobyt to z pewnością świetna okazja, żeby poczuć klimat Tyrolu i przekonać się, że warto tu wrócić na dłużej. Widać, że Polacy powoli zaczynają odkrywać potencjał Austrii jako kierunku na letnie wakacje. Poza brakiem dostępu do morza turyści często obawiają się drożyzny. Niesłusznie.
Ceny w Tyrolu - ile kosztuje nocleg i wyżywienie?
Alpejskie kraje kojarzą się z wysokimi cenami, głównie za sprawą Szwajcarii, gdzie na wypoczynek rzeczywiście trzeba przygotować spory budżet. Tymczasem Austria jest dużo bardziej przystępna cenowo niż jej bardzo drogi sąsiad.
Tygodniowy pobyt w Tyrolu dla 2 osób zarezerwujemy od 1200-1500 zł w apartamentach czy niewielkich alpejskich pensjonatach w dolinach. Obiekty ze śniadaniem rozpoczynają się od ok. 1800 zł. Droższy jest pobyt w stolicy Tyrolu - za tydzień dla dwóch osób w Innsbrucku trzeba zapłacić minimum 2 tys. zł.
Ceny w restauracjach nie odbiegają od cen w Chorwacji. Za obiad dla czterech osób (dwie osoby dorosłe i dwoje dzieci) wraz z napojami spokojnie zapłacimy nie więcej niż 50 euro. Oczywiście da się jeszcze taniej, gdy postawimy np. na pizzę.
Nawet w małych tyrolskich dolinach możemy liczyć na świetnie wyposażone sklepy, które są otwarte podobnie jak w Polsce - samodzielne gotowanie nie jest żadnym problemem. Dostępność produktów spożywczych jest dużo większa niż we Włoszech czy Chorwacji, gdzie w mniejszych kurortach sklepy potrafią być bardzo ubogo zaopatrzone.
Na atrakcje typu kolejki linowe trzeba trochę wydać (od kilku euro przez 10,90 za Hungerburgbahn do nawet 30 euro za wjazd na ponad 3 tys. m n.p.m. na lodowcu Stubai), ale plusem jest brak opłat za parking przy większości z nich.
Niewygórowane ceny mają aquaparki - np. za cztery godz. za osobę dorosłą w Stubay w dolinie Stubai zapłacimy 14,20 euro (65 zł), a za cały dzień 21 euro (98 zł) - stawki nie odbiegają więc znacznie od polskich.
Całodzienny wstęp na otwarty basen ze zjeżdżalnią i brodzikami dla dzieci w miejscowości Oetz w dolinie Oetztal to z kolei koszt 6,20 euro (29 zł).
Iwona Kołczańska, dziennikarka Wirtualnej Polski