Odwiedził trzy kraje, a w podróży spędził 225 dni. Twierdzi, że nie wydał nawet grosza
Czy można podróżować za darmo? Na postawione w ten sposób pytanie znakomita większość osób zareaguje zdziwieniem. Bo nawet jeśli ktoś bez grosza przy duszy ruszy w drogę, to bardziej będzie to przecież przypominało wegetację niż sprawiającą frajdę podróż krajoznawczą. To tyle w kwestii obiegowych opinii. Wciąż pojawia się bowiem coraz więcej osób, które na każdym kroku udowadniają, że podróżowanie bez pieniędzy albo przy niewielkim budżecie jest możliwe.
18.11.2017 | aktual.: 18.11.2017 21:46
Ansh Mishra należy do takich osób, które postanowiły pójść trochę pod prąd. Udało mu się udowodnić, że dysponując niewielkimi nakładami, a nawet nie mając przy sobie nic – tak właśnie było w jego wypadku - można zacząć chłonąć świat. Mężczyzna twierdzi, że udało mu się odbyć fascynującą podróż i nie wydać nawet jednego grosza. Oczywiście w takiej sytuacji musiał liczyć na przychylność osób, które napotykał po drodze. Ale od początku nie miał wątpliwości, że nie będzie to stanowiło problemu. Zawsze bowiem wychodził z założenia, że ludzie są z natury dobrzy i skłonni do dzielenia się tym, co posiadają.
Stosując takie podejście, pochodzącemu z Indii mężczyźnie udało się dotąd objechać niemal cały rodzinny kraj (trafił do 24 stanów i 4 terytoriów związkowych). Dotarł również do Bhutanu oraz Mjanmy. W drodze znajdował się aż przez 225 dni, a jego głównym środkiem transportu był autostop – dowiadujemy się z serwisu "The Indian Express".
Na każdym kroku i w udzielanych wywiadach 28-latek przekonuje jednak, że nigdy nie uciekał się do żebractwa. Nawet wtedy, gdy znajdował się w sytuacji kryzysowej. Przyznał, że pewnego razu – znajdował się wtedy w Jaisalmer w Radżastanie – zdarzyło mu się głodować przez 48 godzin. Ale nie prosił o jałmużnę. W jaki sposób skłaniał zatem innych do tego, by dzielili się z nim jedzeniem? Opowiadał po prostu o sobie, o ambitnym celu, jaki przed sobą postawił oraz o miłości do podróżowania, a napotkani przez niego ludzie sami dzielili się tym, co mają*. Otrzymywał od nich nie tylko jedzenie, ale również dach nad głową.* Bywało, że niektórzy traktowali go z podejrzliwością i nieufnością, ale takie postawy były odosobnione.
Podobna filozofia wymaga oczywiście odwagi, otwarcia się na świat oraz na ludzi. Dlatego Hindus przyznaje, że odbyta podróż oraz konieczność życia z dnia na dzień, gdy trzeba się opierać głównie na ludzkiej życzliwości, stanowiły niezapomniane doświadczenie, które odmieniło go na zawsze.
- Po prostu opowiadałem ludziom swoją historię, zachęcając ich w ten sposób, by zaproponowali mi coś do jedzenia. Nigdy jednak o nic nie błagałem – wyjaśnia mężczyzna. - Cała ta wyprawa spowodowała, że całkowicie zmieniłem się jako osoba. Teraz te najmniejsze rzeczy w życiu doceniam znacznie bardziej niż wcześniej.
Już dziś Ansh planuje kolejne podróże. Motywacji dodaje mu też sława - mówią o nim całe Indie. Świeżo upieczony absolwent studiów MBA przyznał, że w trakcie kolejnych wypraw zamierza stosować dokładnie tę samą filozofię, jak do tej pory, choć pewnie stać by go było na sfinansowanie takiej wyprawy. Dał jednak do zrozumienia, że nie miałoby to takiego samego smaku. Idea, jaką udało mu się wdrożyć, pozwala mu bowiem jeszcze intensywniej napawać się pięknem świata i doświadczeniem podroży.
- Mogę nie mieć domu w dosłownym sensie, jak zdarza się mówić ludziom, ale w istocie udało mi się odnieść sukces, bo tak naprawdę stworzyłem dom w większości stanów w Indiach – powiedział Ansh.