Pasażer-widmo? LOT twierdzi, że mężczyzny nie było na pokładzie
Przeszedł kontrolę bezpieczeństwa, wsiadł do samolotu i poleciał z Gdańska do Krakowa. Gdy próbował się odprawić na lot powrotny, nie było go w systemie rezerwacyjnym. Linia odwołała podróż z powodu… nieobecności pasażera podczas pierwszego lotu.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Sytuacja, jaka przytrafiła się temu pasażerowi, jest niezwykle rzadko spotykana. W dobie bardzo restrykcyjnych zasad bezpieczeństwa i rygorystycznych kontroli, nie powinna się wydarzyć.
Jak opisuje portal Trojmiasto.pl, Pan Marcin po odprawieniu się przez internet, ruszył na gdańskie lotnisko im. Lecha Wałęsy. Bez problemu przeszedł kontrolę bezpieczeństwa, wsiadł na pokład samolotu i poleciał do Krakowa.
Gdy kilka dni później chciał odprawić się przez internet na lot powrotny, logowanie nie powiodło się. Zadzwonił na infolinię LOT-u, ale dowiedział się, że jego rezerwacja została anulowana, ponieważ nie stawił się na lotnisku w Gdańsku. Wszelkie tłumaczenia, że odbył podróż i znajduje się w Krakowie, nie przekonały konsultanta. Poinformował, że jedyne co może zrobić pan Marcin, to kupić nowy bilet. Nie skorzystał z tej opcji i wrócił pociągiem. Jednak nie zostawił tak tej sprawy.
Zobacz też: Statistica: Czy potrzebny jest nam Centralny Port Lotniczy?
Po powrocie do Trójmiasta podróżny chciał ustalić, jak to możliwe, że nikt nie odnotował jego obecności na pokładzie samolotu na trasie z Gdańska do Krakowa. Posiadał dowody w formie rachunku z baru szybkiej obsługi na lotnisku w Rębiechowie, gdzie dostęp mają wyłącznie osoby już odprawione, czy potwierdzenie przelewu z hotelu, w którym nocował.
Pan Marcin jeszcze raz skontaktował się z LOT-em. Przewoźnik wysłał mu lakoniczną odpowiedź, w której podtrzymywał poprzednie stanowiska – rezerwacja została automatycznie anulowana, ponieważ nie został zrealizowany pierwszy bilet. Co nietypowe, na jego koncie bankowym pojawił się zwrot części kosztów rezerwacji. Skoro w ocenie LOT-u nie odbył tej podróży, to dlaczego przelał panu Marcinowi 83 zł z łącznej sumy 192 zł, którą uiścił za bilety? Tego na chwilę obecną nie wiadomo. Czekamy na komentarz przewoźnika.
Nieco więcej w tym temacie powiedziała firma LS Airport Services, która odpowiada za kontrolę pasażerów. Tłumaczyła, że sytuacja jest wynikiem błędu "niezależnego systemu informatycznego", a winę przerzuciła na niepoprawnie działający czytnik kart pokładowych. Aktualnie jest prowadzona wewnętrzna kontrola w celu wyjaśnienia sytuacji.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.