Plaga samozwańczych influencerów. Kolejny hotel się z nimi rozprawia
To już plaga. Samozwańczy influencerzy od kilku lat zawzięcie próbują naciągać hotele na darmowe wakacje. Zasypują ośrodki wypoczynkowe wiadomościami o chęci "współpracy". Kolejni właściciele obiektów rozprawiają się z internetowymi "gwiazdami" na forum.
04.04.2019 | aktual.: 27.07.2020 09:21
Od kilku lat hotelarze w ekskluzywnych kurortach walczą z niekończącymi się wiadomościami od internetowych "gwiazdek". "Chcę na 10 dni przyjechać do waszego hotelu na Malediwach. W zamian za to opublikuję na Instagramie 2 zdjęcia do grupy followersów liczącej 2 tys. osób". "Hej, jestem influencerem i chciałbym zatrzymać się na tydzień w waszym hotelu” - czytają managerowie hoteli wiadomości od ludzi z różnych zakątków świata, którzy chwalą się, że ich profile są obserwowane przez wielu użytkowników. Jednak często jest to jedynie kilkaset osób.
Na hotelowe skrzynki pocztowe potrafią spływać w ciągu tygodnia nawet dziesiątki zapytań o możliwość współpracy. Jednak przez większość obiektów zostały wyznaczone pewne granice pojęcia "influencer", a na hotelowych stronach powstały osobne zakładki definiujące zasady ewentualnej współpracy. Włącznie z liczbą followersów, specyfiką popularności osób zainteresowanych i ich zaangażowaniem w reklamę swojej marki. Inaczej będzie rozpatrywana propozycja modelki, której konto na Instagramie obserwuje np. 9 milionów osób, a inaczej prośby osób o amatorskich profilach, na których pod zdjęciami widnieje kilkaset polubień.
Nagonka na samozwańczych influencerów rozpoczęła się już w zeszłym roku. Właściciele i managerowie hoteli nie mogąc poradzić sobie z wzrastającą falą "wpływowych" podróżników, zaczęli odpisywać cwanym interesantom w oschły i wyrafinowany sposób.
"Dziękuję za propozycję reklamy naszego obiektu. Trzeba mieć jaja albo ogromne mniemanie o sobie, aby wysyłać takie wiadomości" – napisał w ubiegłym roku Paul Stenson na facebookowym profilu The White Moose. "Jeśli pozwolę wam zostać w zamian za zdjęcie na Instagramie, albo za obecność w jakimś wideo, kto zapłaci za całą obsługę, która przez cały ten czas będzie się wami zajmować? Kto zapłaci osobom, które posprzątają wasze pokoje? Kelnerkom, które podadzą wam śniadanie? Recepcjonistce, która was przyjmie i przydzieli pokoje? Kto zapłaci za światło i ogrzewanie, z którego będziecie korzystać podczas pobytu? P.S. Odpowiedź brzmi nie". - tłumaczył Stenson tym, którym marzą się darmowe wakacje.
Podobny "apel” wystosowali pod koniec marca właściciele hotelu White Banana Beach Club z filipińskiej wyspy Siargao. Oni także postanowili powiedzieć głośne "nie" wszystkim samozwańczym influencerom: "Chcielibyśmy uprzejmie ogłosić, że ośrodek White Banana nie jest zainteresowany współpracą z samozwańczymi influencerami. Sugerujemy, aby spróbowali innego sposobu, żeby jeść, pić lub spać za darmo. Albo żeby spróbowali po prostu popracować" – napisano na oficjalnej stronie hotelu na Facebooku.
Zobacz także
Post wywołał oburzenie wśród wielu osób. Dlatego też następnego dnia na profilu obiektu pojawiło się krótkie sprostowanie. Wyjaśniono, że post nie miał na celu uderzyć w prawdziwych i rzetelnych blogerów. "Nasza publikacja rozprzestrzeniła się w sieci. Chcemy wyjaśnić, że nie była skierowana przeciwko osobom, które mają realny wpływ na reklamę czy promocję w internecie."
Choć problem dotyczy głównie kurortów w najbardziej popularnych i ekskluzywnych miejscach, jak np. Malediwy, to jego skala robi się coraz większa. A wraz z nim rośnie poczucie własnej wartości użytkowników współczesnych mediów społecznościowych. Czy to znaczy, że każdy z nas może poczuć się jak gwiazda i próbować swoich sił w walce o darmowy nocleg w luksusowych hotelach na rajskich wyspach?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl