Po długich poszukiwaniach nikt nie miał już nadziei. Wtedy stał się cud
Chwila nieuwagi opiekunów wystarczyła, aby sześcioletnia samica pingwina przylądkowego Pen-chan uciekła do morza. Jak twierdzili eksperci, nieprzystosowany do życia na wolności ptak, w obliczu trudnych warunków pogodowych, nie miał dużych szans na przetrwanie. Jednak stał się prawdziwy cud.
13.09.2024 | aktual.: 13.09.2024 09:54
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak donosi agencja AFP, do zdarzenia doszło 25 sierpnia br. podczas imprezy w prefekturze Aichi na japońskiej wyspie Honsiu.
Poszukiwania pingwina
Samica pingwina Pen-chan została wychowana w niewoli, w jednym z ogrodów. Nie była więc nauczona życia na wolności. Zatem kiedy tylko wskoczyła do morza, eksperci i opiekunowie oceniali jej szanse na przeżycie jako bardzo niskie. Dodatkowo nadzieja wszystkich na odnalezienie zwierzęcia zmalała, kiedy w Japonię uderzył potężny tajfun Shanshan, który przyniósł rekordowe opady deszczu w regionie.
Mimo niebezpieczeństwa poszukiwania pingwina trwały. Zakończono je po tygodniu. Wówczas nikt nie spodziewał się, co się wydarzy jeszcze tydzień później.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dokładnie dwa tygodnie od feralnych wydarzeń opiekun pingwina otrzymał wiadomość z informacją o lokalizacji ptaka. Okazało się, że był on widziany na plaży oddalonej zaledwie o niespełna 50 km od miejsca, w którym widziano go ostatni raz. Opiekun nie krył wielkiej radości i zaskoczenia, a to co się stało, nazwał cudem.
Szczęśliwe zakończenie
- Myślałem, że będzie wyczerpana, ale pływała tak jak zawsze - powiedział, cytowany przez AFP. - Nigdy wcześniej nie pływała na otwartym morzu, więc jestem w szoku, że tyle udało jej się przetrwać - dodał mężczyzna. - Straciła trochę na wadze, ale mimo wszystko ma się dobrze - podsumował. Eksperci oceniają, że samica pingwina świetnie poradziła sobie w takich okolicznościach. Musiała żywić się rybami i krabami, na które udało się jej zapolować.
Źródło: AFP