Podsumował to, co dzieje się w Himalajach. "Nie chciałbym tego widzieć na własne oczy"

- Nawet gdyby mi teraz ktoś zaproponował udział, to nie pojechałbym w Himalaje. Ten ludzki tłum jest tam beznadziejny - powiedział Aleksander Lwow, jeden z najbardziej znanych i wybitnych himalaistów w Polsce.

Nadmiar turystów dotyka także wysokich i trudno dostępnychNadmiar turystów dotyka także wysokich i trudno dostępnych terenów w Himalajach
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | Slawek Wojciak
oprac.  KASW

Aleksander Lwow to jedna z legend polskiego alpinizmu i himalaizmu, uczestniczył w wielu najważniejszych wyprawach. W 1984 r. wspólnie z Krzysztofem Wielickim zdobył swój pierwszy ośmiotysięcznik Manaslu. Potem były kolejne: Lhotse, Czo Oju, Gaszerbrum II.

Jest autorem pierwszego polskiego i jak dotąd najszybszego w historii (siedem godzin, samotnie) wejścia na Pumori (7161 m). Brał udział w czterech wyprawach na Mount Everest. Napisał m.in. książki z serii "Zwyciężyć znaczy przeżyć". Skończył 71 lat, ale wciąż ma wiele energii i entuzjazmu.

Nie pojechałbym już w Himalaje

- Nawet gdyby mi teraz ktoś zaproponował udział w wyprawie, to nie pojechałbym już w Himalaje. Ten ludzki tłum jest pod Mount Everestem beznadziejny. Nie chciałbym tego widzieć na własne oczy. Byłem 55 lat zaangażowany w poważny, polski, sportowy himalaizm - powiedział Lwow w rozmowie z PAP.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wielka impreza podzieliła mieszkańców. "Będzie chyba marnie"

Okazją do spotkania było otwarcie wystawy "Freedom Climbers – wrocławianie w Górach Wysokich" stworzonej w Centrum Historii Zajezdnia we Wrocławiu. Opowiada ona o osiągnięciach himalaistów, między innymi Wandy Rutkiewicz, Aleksandra Lwowa, Wojciecha Kurtyki.

Lwow przypomniał, że swą przygodę z alpinizmem i taternictwem zaczął jeszcze podczas nauki w technikum, gdy był nastolatkiem. Potem było już poważne zdobywanie Himalajów i Karakorum.

Studiował przez ponad 10 lat

- Zawsze się tym chwalę i podkreślam z dumą, że studiowałem na Politechnice Wrocławskiej aż dziesięć i pół roku i ani razu nie zostałem skreślony z listy studentów czy relegowany w uczelni. Miałem w sumie cztery urlopy dziekańskie, tzw. okolicznościowe - wyjaśnił Lwow.

Dodał, że zawdzięcza to ówczesnej dziekan Wydziału Mechanicznego docent Barbarze Gawryszewskiej, która udzielała tych urlopów.

- Mówiłem pani dziekan, że muszę jechać na wyprawę, a ona mówiła do mnie: chłopie, przynieś pan jakiś papier, a ja już coś z tym zrobię. Ja wtedy szedłem do klubu, na papierze klubowym pisałem sam pismo, dawałem pieczątkę i do Basi! I Basia dawała mi roczny urlop - opowiadał sportowiec.

Podkreślił, że urlopy umożliwiały udział w wyprawach, ale były też skuteczną "ucieczką" przed powołaniem do wojska. Działalność sportowa w Klubie Wysokogórskim we Wrocławiu i w Akademickim Klubie Alpinistycznym była pomocna w wyjazdach zagranicznych.

Polski himalaista doskonale poznał wysokie góry i ich mieszkańcó
Polski himalaista doskonale poznał wysokie góry i ich mieszkańców © Adobe Stock

- Na swoją pierwszą wyprawę w Alpy wyjechałem w 1975 r. z Akademickim Klubem Alpinistycznym z Katowic, bo tam miałem lepsze kontakty. Biuro turystyczne Almatour przyznało mi wtedy 140 amerykańskich dolarów. Bez przydziału waluty wtedy wyjazd byłby niemożliwy - powiedział Lwow.

Właśnie okres od połowy lat 70. do końca 80. Lwow uznał za "złoty czas" polskiego himalaizmu.

Pierwszy ośmiotysięcznik

- Tak to nazywaliśmy. W 1984 r. z Wielickim zrobiliśmy nową drogę na Manaslu, dotąd chyba niepowtórzoną na wielkiej wschodniej ścianie. I zdaje się, że to była jedna z najtrudniejszych dróg robionych w Himalajach. Dla mnie był to pierwszy ośmiotysięcznik, bo wcześniej próbowałem na Evereście, na K2 - mówił Lwow.

Podkreślił, że angażował się w przedsięwzięcia trudne, dlatego nie wszystkie jego ataki szczytowe były udane. Uczestniczył m.in. w wyprawach zimowych na Broad Peak i Mount Everest.

Lwow zadeklarował, że już się nie wspina i nie ma zamiaru oszukiwać swojej metryki.

- Mam 71 lat i jestem już emerytem. Wcześniej przez 25 lat byłem rolnikiem, bo mam 25 hektarów łąki w Kotlinie Kłodzkiej i rolnictwo było wygodnym szyldem, za którym prowadziłem swoją działalność. Teraz mieszkam koło Głubczyc - powiedział Aleksander Lwow.

Źródło: PAP

Wybrane dla Ciebie
Turyści płaczą ze śmiechu. Ta skała ma wielce wymowną nazwę
Turyści płaczą ze śmiechu. Ta skała ma wielce wymowną nazwę
Niedźwiedź przy popularnej wieży widokowej. To nie pierwszy raz
Niedźwiedź przy popularnej wieży widokowej. To nie pierwszy raz
Sylwester w europejskich stolicach. "Oferty schodzą szybciej niż świąteczny karp w grudniu"
Sylwester w europejskich stolicach. "Oferty schodzą szybciej niż świąteczny karp w grudniu"
Niebezpieczny wirus dotarł do Hiszpanii. Turyści muszą uważać
Niebezpieczny wirus dotarł do Hiszpanii. Turyści muszą uważać
Nowy górski hit Polaków. Zakopane w tyle
Nowy górski hit Polaków. Zakopane w tyle
Podróżni czekali na to latami. Na Mazury wraca dawne połączenie kolejowe
Podróżni czekali na to latami. Na Mazury wraca dawne połączenie kolejowe
Warszawiacy się doczekali. Ten grudzień będzie wyjątkowy. "W końcu nie ta ciasnota"
Warszawiacy się doczekali. Ten grudzień będzie wyjątkowy. "W końcu nie ta ciasnota"
Stracił lata pracy przez błąd w ofercie. "Robią z nami, co chcą"
Stracił lata pracy przez błąd w ofercie. "Robią z nami, co chcą"
Strajki na europejskich lotniskach. Dotkną nawet 48 tys. pasażerów
Strajki na europejskich lotniskach. Dotkną nawet 48 tys. pasażerów
Wybrali najbardziej przyjazne miasto Europy. Blisko Polski
Wybrali najbardziej przyjazne miasto Europy. Blisko Polski
Część Warszawy zamknięta. Filmowcy przejęli ją na dwa tygodnie
Część Warszawy zamknięta. Filmowcy przejęli ją na dwa tygodnie
Zaskakujący przedmiot, który warto spakować do walizki. Zapewnia komfort
Zaskakujący przedmiot, który warto spakować do walizki. Zapewnia komfort