Niezwykła wioska w Polsce. Kamienne kręgi i stary wiadukt to dopiero początek
Niedaleko od historycznych pól Grunwaldu leży wioska, którą znają nieliczni. Jednak ci, którzy ją odwiedzili, z pewnością jej nie zapomną. Choć w niewielkich Glaznotach mieszka zaledwie 100 osób, wioska może się pochwalić dwoma kościołami, historycznym wiaduktem, tajemniczym kamiennym kręgiem i ciekawymi ludźmi, którzy tworzą niezwykłą atmosferę osady.
Atrakcje turystyczne dzielą się na te, które możemy zobaczyć gołym okiem i takie, które po prostu trzeba poczuć. Tym drugim trudno zrobić zdjęcie, niełatwo je też opisać, a jednak to one powodują, że jakieś miejsce kradnie nam w serce i pozostaje w pamięci.
W krainie czarów
Leżące niedaleko Ostródy Glaznoty mają to szczęście, że choć niewielkie, słabo zaludnione i leżące na uboczu, mogą się pochwalić turystycznymi atrakcjami każdego rodzaju. Ja trafiłam do nich przypadkiem i spędziłam w tym miejscu dwa dni i dwie noce.
Z czym przede wszystkim kojarzą mi się Glaznoty? Z nocną wizytą w kościele, który dziś pełni funkcję galerii sztuki, z podziwianiem gwiazd nad historycznym wiaduktem, po którym od lat nie jeździ żaden pociąg, a także z rżeniem koni o poranku i podziwianiem kamiennych płaskorzeźb ustawionych w kręgu pod starym kościołem. Przede wszystkim jednak z wypełnioną wspaniałymi aromatami i wesołymi rozmowami kuchnią Moniki w siedlisku Koń na Biegunach, w której zawsze znajdzie się dodatkowe miejsce dla kolejnego gościa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyjątkowe miejsce w górach. Teraz jest "złoty czas" na jego odwiedzenie
Nigdy też nie zapomnę wieczornego spaceru nad jeziorko leśną drogą oświetlaną przez setki świetlików oraz wizyty w Młynie Glaznoty, który jeszcze niedawno był zupełną ruiną, a dziś stał się ostoją dla spragnionych ciszy i spokoju gości. Dla mnie Glaznoty to pewnego rodzaju "kraina czarów".
Sześć wieków historii - od Krzyżaków do Marka Kotańskiego
Pierwsze wzmianki o Glaznotach pojawiają się w dokumentach nadania ziem z 1414 r. W tym czasie tereny te stanowiły rycerskie dobra zakonu krzyżackiego. Z początku XV w. pochodzi najstarszy zabytek we wsi - kościół ewangelicko-metodystyczny. Wzniesiony około 1400 r., od połowy XVI w. do zakończenia II wojny światowej służył ewangelikom, którzy w 1945 r. opuścili świątynię.
Katolicy, którzy mieli w pobliżu drugi kościół, nie chcieli go przejąć, trafił więc w ręce metodystów. Ostatnie nabożeństwo odbyło się w nim w 1980 r. Potem zabytek opustoszał i zaczął niszczeć. Silna wichura uszkodziła dach i strop świątyni i wiele wskazywało na to, że kościółek niedługo zmieni się w malowniczą ruinę.
Niespodziewanie z inicjatywą odremontowania obiektu wystąpił Marek Kotański i stowarzyszenie Monar z Domu Odzyskanych dla Życia w Marwałdzie. Odbudowa zakończyła się w 2004 r. i od tego czasu świątynia, choć należy od parafii ewangelicko-metodystycznej w Iławie, Siemianach i Glaznotach, służy przede wszystkim celom artystycznym i kulturalnym. Kilka razy w roku odbywają się tu wystawy i koncerty.
Na co dzień stara świątynia jest zamknięta. Warto jednak zapytać mieszkańców o możliwość odwiedzenia tego miejsca. Mnie się udało. Na nocną wyprawę zabrała nas gospodyni Konia na Biegunach i jedna z artystycznych dusz zamieszkujących Glaznoty -Monika Żurawska-Wiącek. To dzięki niej mogliśmy zobaczyć neogotycki ołtarz ambonowy z 1860 r. i witrażowe okna, wyraźnie malujące się na tle intensywnie błękitnych ścian.
Najcenniejsze elementy wyposażenia kościoła - gotyckie rzeźby ołtarzowe z XV w. przedstawiające dwunastu apostołów, zostały przeniesione do Muzeum Warmii i Mazur w Lidzbarku Warmińskim. Ciekawy jest nie tylko kościół, ale także jego otoczenie - zabytkowy cmentarz i ustawiony w 2015 r. kamienny Krąg Wspólnoty Kultur.
W kamiennym kręgu
Bardzo żałuję, że nie byłam tu w czasie letniego przesilenia. Widziałam tylko zdjęcia z pełnej wianków, tańca i ognia najkrótszej nocy w roku świętowanej między rzeźbionymi głazami. Ale nawet bez tych dodatkowych atrakcji miejsce to robi niezwykłe wrażenie. Krąg został utworzony jako symbol długiej i zróżnicowanej historii i kultury regionu.
Dwadzieścia pięć kamieni ustawionych nieopodal dawnej pastorówki pochodzi ze Skandynawii, skąd przyniósł je lodowiec. Symbolizują one kulturę Gotów, których ślady osadnictwa odkryto na Wzgórzach Dylewskich. W centrum kręgu ustawiono menhir, na którym młoda artystka Agata Markos, wyrzeźbiła obraz splecionych dwóch staropruskich "bab" - "baby" z Prątnicy i "baby" z Bratiana.
Jak czytamy na pamiątkowej tablicy Krąg Wspólnoty Kultur to "miejsce kultury pamięci poświęcone pokoleniom anonimowych, a także znanych z imienia i nazwiska, twórców wyjątkowego wizerunku kulturowego i cywilizacyjnego Wzgórz Dylewskich (…) to uniwersalne miejsce spotkań duchowych sukcesorów różnych tradycji kulturowych, które funkcjonowały w tej niezwykłej krainie. Sąsiedztwo gotyckiego kościoła (…) dopełnia sakralne uniwersum kręgu, udzielając mu swej wartości jednoczącej - ponadnarodowej i zwyczajnie ludzkiej."
Między młynem a wiaduktem
Wizytówką wsi Glaznoty z całą pewnością jest piękny, przeszło 100-letni wiadukt kolejowy. Trzyprzęsłowy most jest drugim co do wielkości - po Stańczykach -wiaduktem w tej części Polski. Ustawiono go nad drogą ze wsi do znajdującego się zaraz za nią starego młyna i był jednym z 25 wiaduktów na liczącej 50 km trasie kolejowej łączącej Ostródę z Turzą Wielką.
Jednak od 1945 r., kiedy to Rosjanie rozebrali tory, żaden pociąg po nim nie przejechał. Można się za to po nim przespacerować. W 2018 r. niszczejący zabytek został bowiem odrestaurowany i przystosowany do celów turystycznych. Drogą przez most trafimy w inne bardzo ciekawe miejsce - do Młyna Glaznoty.
Ukryty wśród starych drzew młyn, napędzany przez wody rzeczki Gizela, przez lata służył mieszkańcom do produkcji mąki. Jednak ostatnie dekady nie były dla tego miejsca łaskawe. Budynek niszczał, zarastała go roślinność, a w końcu stał się nielegalnym śmietniskiem. Jednak to miejsce już wiele lat temu ukochał leśniczy leśnictwa Napromek Lech Serwotka.
Po wielu latach starań leśnik spełnił swoje marzenie i kupił zrujnowany młyn, który zmienił w turystyczne siedlisko. Królują tu kamień i drewno. Na niewielkiej wysepce usypanej pośrodku malowniczego stawu, schronienie znalazł patronujący młynowi św. Franciszek. Przyjaciel zwierząt jest szczególnie bliski panu Lechowi, który w 2001 r. stworzył w Napromyku ośrodek rehabilitacji zwierząt.
Siedlisko Młyn Glaznoty to miejsce dla gości, którzy marzą o odpoczynku i odcięciu się od świata. Miejsce jest bowiem całkowicie ukryte wśród drzew. Nie jest to jednak leśna chatka, a elegancki ośrodek dla gości.
Wróżka w siodle
Choć Glaznoty mają do zaoferowanie bardzo wiele, jednak dla mnie sercem tego miejsca pozostanie kuchnia w siedlisku Koń na Biagunach. Na fotelach śpią koty, a między nogami plączą się psy gospodyni. A między nimi krząta się amazonka i właścicielka Konia na Biagunach - Monika Żurawska-Wiącek. Przygarnie każdego czworonoga i znajdzie czas dla każdego człowieka, a jeśli trzeba - odda własne łóżko i prześpi się w namiocie - czego sama byłam świadkiem.
Zorganizuje wakacje w siodle, a po kilkugodzinnej przejażdżce zapewni swoim gościom kameralny koncert nad jeziorem czy warsztaty z ceramiki lub układania kwiatów. Na koniec poda kolację, sprawdzi czy w pokojach niczego nie brakuje i spokojnie usiądzie w fotelu, opowiadając o Glaznotach, które wybrała na swój dom.