Polacy wylecieli z Bali w ostatniej chwili. "Ten widok szokował"
Wyspa Bali to raj dla turystów z całego świata. Niestety, ze względu na budzący się wulkan Agung, władzę Indonezji zarządziły natychmiastową ewakuację z zagrożonych terenów. Z powodu emisji ogromnej ilości pyłu wulkanicznego do atmosfery, wszystkie loty zostały odwołane. Tysiące turystów utknęło na wyspie, ale nie oni. Grupie Polaków udało się opuścić Bali zaraz przed zamknięciem lotniska.
O wzmożonej aktywności wulkanu światowe media mówiły już w październiku. Mimo to grupa turystów z Polski zdecydowała się wyjechać na wyspę, by przez kilka tygodni nurkować i cieszyć się słoneczną pogodą.
Gdy Polacy przybyli na miejsce, Agung zaczął wydzielać do atmosfery duże ilości pyłu wulkanicznego. Polaków dzieliło od niego zaledwie 37 km, więc na swojej drodze wciąż napotykali obozy Indonezyjczyków przesiedlonych z zagrożonych stref.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
- Wielkie namioty, w środku ludzie prawie jeden na drugim, całe rodziny... biegające wokół dzieci. Tylko one jakby nie wiedziały, co się dzieje, bawią się uśmiechają. Tylko rodzice smutni. Ten widok szokuje, bo Balijczycy zawsze uśmiechnięci, szczęśliwi - mówi polski turysta, Marcin Pampuch.
Na moje pytanie, czy wśród Indonezyjczyków jest panika, Marcin odpowiada przecząco.
- Jest raczej bardzo smutno. Ci ludzie w obozach, od września żyją na torbach. Zostawili swoje zwierzęta, gospodarstwa w strefie zagrożonej. I ta niewiadoma perspektywa, kiedy będą mogli wrócić jest dla nich najgorsza.
Polacy opuścili wyspę w ostatniej chwili. Zaraz po tym, jak ich samolot wystartował z miasta Denpasar, lotnisko zostało zamknięte. Tysiące turystów utknęło na wyspie, bez możliwości powrotu do domu. Zamknięto także lotnisko na sąsiadującej z Bali, maleńkiej wyspie Lombok. Samoloty lecące w kierunku Bali lądują na lotniskach Dżakarcie, Surabaji i Singapurze.