Trwa ładowanie...

Polacy zdobyli Kilimandżaro. "Czekałem 18 lat na spełnienie marzenia"

Postawienie stopy na najwyższym wierzchołku Afryki nazywanym "dachem" tego kontynentu jest pragnieniem wielu. Fryderyk Karzełek fantazjował o tym od 18 lat i wreszcie udało mu się osiągnąć cel. W sobotę 25 lutego br. wraz z grupą Polaków szczęśliwy i spełniony stanął na Kilimandżaro. W rozmowie z Wirtualną Polską opowiada o kulisach wyprawy życia.

Fryderyk na zawsze zapamięta dzień, kiedy spełnił swoje największe marzenieFryderyk na zawsze zapamięta dzień, kiedy spełnił swoje największe marzenieŹródło: Archiwum prywatne
d4leyql
d4leyql

Natalia Gumińska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Co czuje osoba, która stanie na Dachu Afryki na wysokości 5895 metrów n.p.m.?

Fryderyk Karzełek: Odpowiedź na to pytanie jest złożona. Muszę powiedzieć, co czułem od razu po samym zdobyciu szczytu, w momencie, kiedy schodziłem z góry i analizowałem wszystko, aż wreszcie w chwili, kiedy otrzymałem certyfikat i dotarło do mnie, że w końcu to zrobiłem.

Zmęczenie w momencie postawienia nogi na szczycie jest tak ogromne, że człowiek nie ma siły się cieszyć. Wysiłek pomiędzy północą, kiedy zaczynaliśmy atak szczytowy, a 9 rano, kiedy zdobyliśmy Kilimandżaro, był niesamowity. Wtedy marzyłem, żeby to już się skończyło. Byłem szczęśliwy, że nie pójdziemy już w górę, że za chwilę zaczniemy schodzić i będzie więcej tlenu. Cała wyprawa trwa siedem dni i do momentu rozpoczęcia ataku szczytowego to jest zabawa w porównaniu z tym, co działo się w nocy z piątku na sobotę i rano 25 lutego. Uczciwie powiem: nie miałem siły nawet wyjąć telefonu i zrobić sobie selfie.

Grupa polskich zdobywców Kilimandżaro wraz ze wszystkimi pomocnikami, którzy byli odpowiedzialni za odpowiedni przebieg wyprawy Archiwum prywatne
Grupa polskich zdobywców Kilimandżaro wraz ze wszystkimi pomocnikami, którzy byli odpowiedzialni za prawidłowy przebieg wyprawyŹródło: Archiwum prywatne

Później, w czasie zejścia z poziomu 5895 metrów n.p.m. na wysokość 4600 metrów, ogarnęła mnie pierwsza euforia. Mimo to wiedziałem, że jeszcze wiele przede mną, bo tego dnia - w sobotę - mieliśmy zejść do poziomu około 1600 metrów n.p.m., czyli trzy kilometry w pionie, a już byłem na granicy wytrzymałości, jeśli chodzi o poziom energii.

d4leyql

I wreszcie ostatni moment, kiedy po opuszczeniu parku, zorganizowana zostaje podniosła ceremonia z posiłkiem, nasi pomocnicy dostają napiwki, śpiewają dla nas pieśni, a my otrzymujemy upragnione certyfikaty. I wtedy polały się łzy. Emocje wzięły górę w tym niesamowitym momencie. Aż 18 lat temu wyznaczyłem sobie marzenie, żeby zdobyć Kilimandżaro, ono stało się symbolem dla mnie i po takim czasie pojawia się niezwykła euforia, radość i spełnienie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Polacy weszli na Kilimandżaro. "Niezwykle wyczerpująca, ale piękna podróż"

d4leyql

Dlaczego tak długo czekał pan na spełnienie marzenia?

Odpowiedź na to pytanie pojawiła się dopiero w niedzielę wieczorem, kiedy siedzieliśmy wszyscy razem przy uroczystej kolacji i poproszono mnie o zabranie głosu. Wtedy właśnie powiedziałem im, że już wiem. Czekałem 18 lat na spełnienie marzenia, bo musiały wokół mnie pojawić się osoby, z którymi będę mógł tam wejść. To jest trudne do wyobrażenia, że było nas ponad 30 osób, a nie było żadnego konfliktu. Nawet kiedy okazało się, że walizki trzech osób nie doleciały, wszyscy zmobilizowali się, żeby zorganizować dla nich sprzęt, ubrania. Po prostu nie da się zebrać takiej grupy przypadkowo, to wymagało czasu.

Jak przygotowywał się pan do zdobycia szczytu?

Pomimo skończonych 62 lat, jestem mężczyzną sprawnym fizycznie i dość rozchodzonym. Warto dodać, że w 2019 roku powędrowałem z Polski do Hiszpanii pieszo, przez trzy miesiące robiąc ponad dwa tys. kilometrów. Moje przygotowania polegały na tym, że chodziłem trochę po górach, spacerowałem i stwierdziłem, że moja kondycja jest dobra. Jeśli ktoś ma w miarę dobrą wydolność płuc i sprawność fizyczną, to przy niewielkim przygotowaniu powinien dać sobie radę z wejściem na Kilimandżaro.

d4leyql

Pierwszy etap wejścia, czyli przemarsz w górę przez las deszczowy, w którym można np. spotkać małpy, jest dziecinnie prosty. Mimo to trzeba pamiętać, że pojawia się jeden czynnik, który jest nieprzewidywalny. Mianowicie jeśli ktoś ma negatywne predyspozycje do wysokości, może mieć objawy choroby wysokościowej. Ja takich na szczęście nie miałem, ale były osoby, które wymiotowały, traciły świadomość.

Źródło: Archiwum prywatne
Jak przyznaje pan Fryderyk, widoki na każdym etapie wędrówki zapierały dech w piersiach

Każdy wchodząc na Kilimandżaro, zabiera ze sobą intencje. Jaką pan tam wniósł?

Miałem dwie bardzo ważne intencje. Ta pierwsza związana jest z Klubem 555, który prowadzę od 2018 roku. Od tego czasu codziennie o godzinie 5:55 robię transmisję live na YouTube'ie oraz na Facebooku i tam zazwyczaj ogląda mnie kilka tysięcy osób. Teraz wyznaczyłem sobie marzenie, że na moje 65. urodziny zbiorę tam społeczność, która zapełniłaby Stadion Narodowy w Warszawie i właśnie z taką intencją wchodziłem na górę. A druga intencja dotyczyła mojej obecnej miłości.

d4leyql

Jak finansowo wygląda wyprawa na Kilimandżaro?

Wydatki są kolosalne. Przygotowanie sprzętowe wynosi około 10 tysięcy złotych lub nawet więcej. Istnieje także możliwość wypożyczenia, ale to też nie jest tanie. Dodatkowo na szczyt nie można wejść indywidualnie - trzeba mieć przewodnika. Naszą 30-osobową ekipą z Polski opiekowała się grupa aż 113 lokalsów - kucharzy, tragarzy i kilku przewodników. Wejście do parku, opłacenie przewodników itp. to wydatek rzędu około 16 tys. złotych na osobę. Dodatkowo oczywiście trzeba doliczyć koszty lotów z Polski do Afryki.

Mówił pan, że pierwsze dni wejścia na Kilimandżaro są dziecinnie proste, czy wobec tego można je w jakiś sposób porównać do chodzenia po niższych górach np. polskich Tatrach?

To jest zdecydowanie coś innego. Oczywiście nie ujmując nikomu, bo wejście np. na Rysy jest bardzo niebezpieczne, wymagające oraz trudne i ja sam bym się bał, bo generalnie wspinaczki nie lubię i mam mały lęk wysokości. A jak się okazało, wchodząc na Kilimandżaro, też trzeba było takie fragmenty pokonać. Zasadnicza różnica jest taka, że na Rysy można wejść i zejść w czasie jednego dnia, a na Kilimandżaro potrzebujemy aż siedmiu. Faktycznie pierwszy dzień jest tylko trekkingiem przez las deszczowy z bujną roślinnością, ale mimo wszystko nie można tego porównać do naszych gór, gdzie na przykład w ogóle nie trzeba się aklimatyzować, a my w czasie wyprawy musieliśmy poświęcić na to dwa dni.

Jakie następne marzenia ma pan zamiar zrealizować? Czy po zdobyciu Kilimandżaro pojawiła się ochota na zaliczenie kolejnych szczytów, wchodzących w skład Korony Ziemi?

Jeżeli chodzi o Koronę Ziemi, to nie mam takich zamiarów, choć mogą się pojawić - tego nie wiem. Natomiast padło marzenie, aby zorganizować wyprawę i zdobyć Fudżi w Japonii. To podobno nie jest tak wymagające, jak wejście na Kilimandżaro. Wspaniale byłoby odwiedzić Kraj Kwitnącej Wiśni wtedy, kiedy drzewa faktycznie będą kwitnąć, a przy okazji zebrać grupę ludzi, być może tych samych co teraz i wejść na Fudżi. W tym roku mam jeszcze zamiar przejść szlak św. Jakuba do Santiago de Compostela, nie ze względów religijnych, ale ten region bardzo mi się podoba. Pojawiła się już nawet jedna osoba z grupy, która stwierdziła, że chciałby mi towarzyszyć.

W czasie tygodniowej wędrówki na Kilimandżaro, noce spędza się w namiotach Archiwum prywatne
W czasie tygodniowej wędrówki na Kilimandżaro, noce spędza się w namiotachŹródło: Archiwum prywatne
d4leyql

Natalia Gumińska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d4leyql
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4leyql