Polak wracał z Gruzji do Warszawy. Ta historia z lotniska mogła zniszczyć jego życie
Bądźcie ostrożni. Czasem zagrożenie w czasie podróży może pojawić się z najmniej oczekiwanej strony. Zwykła rozmowa na lotnisku może mieć bolesne konsekwencje. A miły Gruzin może chcieć nas oszukać. Taką potencjalnie niebezpieczną sytuację miał podróżnik Łukasz Supergan.
- Moi drodzy, apeluję: BĄDŹCIE CZUJNI. I to nawet w kraju tak przyjaznym jak Gruzja. Na turystę przemierzającego świat czeka niejedno niebezpieczeństwo. I nie są to tylko naciągacze w zaułkach Indii czy Nepalu, porywacze taksówek w Boliwii, policja w Iranie czy panienki na krakowskim Rynku, zapraszające do klubów ze striptizem. One nie brzmią tak źle. Ale dać się wciągnąć w przemyt w dowolnym kraju, oznaczać może miesiące walki o wolność bez gwarancji jej odzyskania. A w pechowym czasie i miejscu – lata za kratkami. Uważajcie i myślcie. Również w serdecznej i przyjaznej Gruzji, o 2 w nocy, na pełnym policji lotnisku - apeluje na swoim profilu Łukasz Supergan.
Podróżnik opisał we wpisie swoją "przygodę" na lotnisku w Tibilisi gdzie został poproszony o przewiezienie do Polski... woreczka z białą substancją. Była to podobno zwykła przyprawa, niezbędna do prowadzenia gruzińskiej knajpy.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Taka historia wiemy jak mogłaby się skończyć... Widzieliśmy to w wielu filmach, słyszeliśmy o wielu prawdziwych sytuacjach. To niekoniecznie musi dotyczyć narkotyków. Pamiętajmy, że wiele krajów ma restrykcje dotyczące wywożenia wielu najróżniejszych przedmiotów. Uważajmy także na takie sytuacje.
Nie dawajmy się nabrać nawet na najbardziej łzawą historię. Nie przewoźmy nic obcym osobom! A na lotnisku zawsze miejmy nasz bagaż na oku - tak by nikt do niego nie miał dostępu... Bo kto wie, może tym razem była to zwykła sól. A może nie.