LudziePolka o życiu na obczyźnie. "Chyba uzależniliśmy się od mieszkania w różnych krajach"

Polka o życiu na obczyźnie. "Chyba uzależniliśmy się od mieszkania w różnych krajach"

Mieszka już w czwartym kraju, odkąd z mężem po studiach wyjechali z Polski. "Na jak długo? Nie wiem. Mniej więcej po dwóch latach zaczyna nas nosić". O codzienności w Nowym Jorku w rozmowie z WP opowiada Mariola Cyra, autorka bloga akcjaemigracja.wordpress.com.

Polka o życiu na obczyźnie. "Chyba uzależniliśmy się od mieszkania w różnych krajach"
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Magda Owczarek

28.03.2018 | aktual.: 28.03.2018 15:35

*Mieszkasz w Nowym Jorku. Ale to nie była twoja pierwsza przeprowadzka za granicę. *
Wyemigrowaliśmy z mężem 9 lat temu. Poznaliśmy się w czasie studiów w Gdańsku. Ja skończyłam polonistykę, on kierunki ścisłe. Po obronie doktoratu mąż nie chciał wiązać swojej przyszłości z uczelnią, tym bardziej, że pensja pracownika naukowego nie powalała, postanowił więc szukać pracy gdzie indziej. Wtedy właśnie po raz pierwszy pomyśleliśmy, że niekoniecznie musi być to Polska. Powiedziałam wtedy: byle nie Londyn, bo tam wyjeżdżają wszyscy. Jednak, jak mówią: "jeśli chcesz rozśmieszyć pana Boga, powiedz mu o swoich planach". Wylądowaliśmy właśnie w Londynie. Mówiliśmy sobie, że to wyjazd na próbę, na kilka lat. Dziś nie zapowiada się jednak, że kiedykolwiek wrócimy do Polski.

Dlaczego?
Chyba uzależniliśmy się od mieszkania w różnych krajach, od czaru nowości, poznawania nowych miejsc, kultur, języków. Praca mojego męża nam to umożliwia. Po dwóch latach w Anglii spędziliśmy trzy i pół roku we Włoszech, w malowniczej wiosce w Lombardii. Kolejne dwa lata - w Bangkoku, w Tajlandii. Od półtora roku mieszkamy w Nowym Jorku. Na jak długo? Nie wiem. Mniej więcej po dwóch latach zaczyna nas nosić.

Obraz
© Archiwum prywatne

Macie czwórkę dzieci. To chyba utrudnia przeprowadzki?
Każde urodziło się w innym kraju. Śmieję się, że kiedy na horyzoncie pojawia się możliwość wyjazdu, okazuje się, że jestem w ciąży. Pewnie, bywa trudno, ale trzeba poprawić przekrzywioną koronę i iść dalej. Warto, bo życie mamy tylko jedno. Czasem jako matka mam wątpliwości, czy taki styl życia jest dobry dla dzieci, ale widzę, że znakomicie się adaptują, dużo szybciej niż my. Obracamy się w międzynarodowym środowisku i poznajemy sporo ludzi takich jak my, ich dorosłe dzieci są ciekawe świata, tolerancyjne, znają języki. Dbamy o to, żeby nasze dzieci znały polski i polskie tradycje, ale uczą się też kultury kraju, w którym aktualnie mieszkamy. Wiedzą, co to Sonkran, Loi Krathong czy Befana.

Nie martwiłaś się o poród, opiekę medyczną w obcych krajach?
Decyzja, że opuszczamy Włochy i przenosimy się do Tajlandii, została podjęta dość nagle. Mieliśmy dwa tygodnie na przeprowadzkę. Kiedy pakowaliśmy kartony, okazało się, że jestem w ciąży. Martwiłam się o poród, nie wiedziałam, czego można spodziewać się w Tajlandii. Na miejscu okazało się, że znalezienie lekarza, który odbierze naturalny poród i pozwoli na obecność męża na sali, wcale nie jest takie proste. Udało się dopiero w czwartym szpitalu. Ale poza tym nie mieliśmy żadnych trudności, opieka medyczna w Tajlandii jest na bardzo wysokim poziomie. W Nowym Jorku również, choć trzeba dużo zapłacić za ubezpieczenie. Generalnie w dzisiejszym świecie wszystko da się zorganizować, nie ma co się bać. Jeśli przestajemy myśleć schematycznie, żyje się łatwiej.

Obraz
© Archiwum prywatne

Jak wygląda twoja codzienność w Nowym Jorku?
Mieszkamy w Queens, w Astorii. To cicha, spokojna dzielnica, czujemy się jak w małym mieście. Kiedyś mieszkało tu wielu Greków i Włochów, na ulicach wciąż czuć śródziemnomorską atmosferę, chociaż w szkole, do której chodzą nasze dzieci, jest przekrój wielu różnych narodowości. Jestem mamą czwórki dzieci i obecnie moje życie kręci się głównie wokół rodziny. Niestety niewiele ma to wspólnego z kadrami z "Seksu w wielkim mieście", gdzie Carrie Bradshaw przechadza się po Manhattanie w wymyślnych kreacjach. Zwiedzanie pozostawiam sobie na weekend. Niekoniecznie w szpilkach.

Inaczej wyobrażałaś sobie życie w Nowym Jorku?
W dzieciństwie zbierałam pocztówki z wakacji, pomagała mi w tym cała rodzina. W mojej kolekcji było kilka widokówek z Nowego Jorku i postanowiłam, że kiedyś tam pojadę, chociaż wtedy były to tylko marzenia małej dziewczynki. W 2001 roku, kiedy w kontekście zamachów na World Trade Centre tyle mówiło się o Nowym Jorku, kolejny raz pomyślałam, że chciałabym kiedyś zobaczyć to niezwykłe miasto na własne oczy.
Już wcześniejsze kraje, w których mieszkaliśmy, pokazały mi, że nasze wyobrażenia o danym miejscu często mają niewiele wspólnego z prawdą. Budujemy je na podstawie kilku najpopularniejszych zdjęć i obiegowych opinii, a rzeczywistość jest znacznie szersza. Nowy Jork to nie tylko drapacze chmur, Wall Street i Manhattan, gdzie przechadzają się biznesmeni w czerwonych krawatach i kobiety w szpilkach za kilka tysięcy dolarów. To tylko wycinek. Nowy Jork ma wiele oblicz, a każde z nich jest ciekawe. Są blokowiska Brooklynu, kamienice z charakterystycznymi schodami na Soho, są barwne dzielnice etniczne – Little Italy, Chinatown.

Obraz
© Archiwum prywatne

A ludzie?
Zaskoczyło mnie to, jak mało amerykański jest Nowy Jork. Mieszka tu mnóstwo Latynosów, wszędzie słychać hiszpański, nawet w reklamach w telewizji i na szkolnych wywiadówkach (rodzice uczniów mogą też zamówić tłumaczenie na arabski). We Flashing czy wspomnianym Chinatown można się poczuć jak w Azji, a na Greenpoincie słychać język polski (i polskie przekleństwa). Nawet w skali Stanów Zjednoczonych to miasto jest jedyne w swoim rodzaju. Właśnie za tę wielokulturowość lubię je najbardziej.

Czujesz się tam bezpiecznie?
Nowy Jork jest uznawany za najbezpieczniejszą metropolię na świecie, jest mnóstwo policji i służb porządkowych, widać ich na każdym kroku. Po zmroku biegam i czuję się komfortowo. Oczywiście, jak wszędzie, trzeba zachować zdrowy rozsądek, raczej nie wybrałabym się na samotny nocny spacer po Bronksie.

Obraz
© Archiwum prywatne

Masz małe dzieci. Łatwo ci z nimi poruszać się po mieście?
Nowy Jork ma świetną komunikację, ale przeszkody są: brakuje wind, często trzeba pokonywać schody, jeśli wsiadasz do autobusu, musisz złożyć wózek, nieważne, czy dziecko ma miesiąc, czy już samo chodzi. Często proszę więc ludzi o pomoc albo pakuję najmłodsze dziecko w nosidło, a starsze trzymam za rękę. Kiedy dwójka starszych dzieci jest w szkole, czasami robię sobie z maluchami szybki wypad do miasta – na Most Brooklyński, który podoba mi się tak, że najchętniej bym tam zamieszkała, czy do Central Parku. Mam więcej czasu na odkrywanie miasta niż mój mąż.

Nigdy nie pomyślałaś: to nie fair, że tylko on robi karierę?
Pogodziłam się z tym, że na obecnym etapie naszego życia tak po prostu jest, choć nie było mi łatwo zrezygnować z siebie. Skończyłam polonistykę, więc mam ograniczone możliwości znalezienia pracy za granicą, poza tym jako mama czwórki dzieci mam spore wyzwanie, by wygospodarować czas. Mimo to pracuję zdalnie jako korektor, prowadzę bloga i fanpage fotograficzny "Nowy Jork w obiektywie". Angażuję się też w platformę internetową "Polki na Obczyźnie". To dla mnie bardzo ważne, żeby mieć coś swojego. Macierzyństwo nie zawsze jest cukierkowe. Dzieci dają mnóstwo radości, ale to orka na ugorze, więc swoje zainteresowania warto pielęgnować dla higieny umysłu. Wolę wstać godzinę wcześniej, żeby pobiegać lub pójść godzinę później spać, żeby napisać tekst.

Na blogu piszesz: Nowy Jork to miasto spełnionych marzeń, ale też życiowych porażek.
Nowy Jork jest bardzo drogi. Największy koszt to wynajęcie mieszkania, ubezpieczenie zdrowotne, rachunki. Ale samo jedzenie też sporo kosztuje. Niektórzy nie dają rady się tu utrzymać i trafiają na bruk. Mnóstwo ludzi żyje na kredyt. Ale mit o słynnym american dream chyba wciąż jest aktualny. Tu wszyscy naprawdę są równi, każdy ma taki sam start w przyszłość, niezależnie od tego, w jakiej rodzinie się urodził. Każdy zaczyna od najprostszych zajęć, ale jeśli będziesz ciężko pracować i mieć determinację, coś osiągniesz. Jak moja koleżanka, Polka, która do Stanów trafiła jako opiekunka do dzieci, potem skończyła kurs pielęgniarski, a dziś jest kierowniczką na oddziale.

Obraz
© Archiwum prywatne

Jakie nowojorczycy mają dziś nastawienie do imigrantów?
Kraj jest podzielony, ale Nowy Jork bardzo chce być ostoją wolności. Mieszkańcy mówią, że nie pozwolą, aby polityka ich podzieliła. Kiedy w mediach robi się głośno o kolejnych ograniczeniach napływu imigrantów, w szkole moich dzieci dostajemy zapewnienia, że Nowy Jork jest wolnym miastem, a przedstawiciele dystryktu i oświaty nie pozwolą na dyskryminację kulturową. Donald Trump, który zaostrza politykę imigracyjną, sam jest nowojorczykiem. No cóż, to miasto ma wiele twarzy. To nie tylko biznesmen z Manhattanu, ale też uliczny grajek czy śmieciarz. Biały, czarny i Azjata. To puzzle: każdy jest inny. I każdy tutaj pasuje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także
Komentarze (65)