Polka przerażona widokiem na greckiej wyspie. "Masakra"
Białe budynki z niebieskimi dachami i pozujące na ich tle turystki. To zdjęcia, które każdy zobaczy po wpisaniu w Google hasła "Santorini". Nie każdy jednak wie, że by je zrobić trzeba przedrzeć się przez gigantyczny tłum turystów i odstać swoje, by dostać kilka minut na szybką sesję. - Takiej liczby turystów nie widziałam chyba nigdzie indziej - napisała na Instagramie influencerka i podróżniczka Lala Horosz.
"Santorini osobiście oceniam 5/10" - napisała na Instagramie Polska i obszernie wyjaśniła, skąd taka niska ocena tego miejsca, które wielu uważa za magiczne.
Przerażające tłumy na Santorini
"Tłum ludzi. Masa, która wciąga i musisz płynąć (lub stać z tłumem jak się zakorkuje). Takiej liczby turystów nie widziałam chyba nigdzie indziej. Ja rozumiem, że tak zazwyczaj bywa w najpiękniejszych miejscach, ale tutaj to była przesada. W Oia jedyne o czym myślałam, to żeby ktoś mnie nie podeptał, albo żebym ja nie podeptała kogoś. Domyślam się, że poza sezonem jest dużo lepiej. Nie ma aż takich tłumów i ceny są niższe" - napisała.
Oia to najbardziej na północ wysunięta wieś wyspy Santoryn w archipelagu Cyklad. Słynie z białych domków wtulonych w skały i niesamowitych zachodów słońca. Choć jeszcze niedawno była biedną rybacką osadą, to od lat jest jednym z najchętniej odwiedzanych miejsc na świecie. Niestety oznacza to gigantyczne tłumy, które dla wielu są nie do zniesienia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". Żyją i pracują na greckiej wyspie. "Czasami sjesta utrudnia nam życie"
"Po przypłynięciu do portu, kiedy chcieliśmy się dostać do Oia to była istna… masakra! Żeby wjechać na górę kolejką trzeba było stać w takiej kolejce, że głowa mała. Kupiliśmy bilet na łódkę, znowu kolejki, tłumy, zero oznaczeń. Naprawdę takiej dezorganizacji nie widziałam nigdzie. Od wyjścia ze statku zajęło nam 2,5 godziny żeby dostać sie do oddalonej o kilkanaście km Oia" - relacjonuje Lala.
Na nagraniu, które Polka opublikowała na Instagramie, widać że tłumy były ogromne. Uwagę zwraca coś jeszcze. "Ostatnia rzecz, która bardzo mi się nie podobała to wykorzystywanie osiołków do przewożenia ludzi w upale po schodach (bardzo wysoko), i niesprzątanie ich odchodów" - napisała.
Warto, ale po sezonie
Polka przyznaje, że choć tłum ją irytował, to białe domki, z których słynie Oia, wyglądały cudownie. "Niebieskie kopuły na tle niebieskiego morza - magia! Choć też myślałam, że tych niebieskich dachów jest więcej niż trzy" - dodaje. "Reasumując - "Miejsce warte zobaczenia, ale polecałabym zdecydowanie poza sezonem. Raczej niekoniecznie miejsce, do którego wrócę".
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Dużo bardziej podobała jej się Fira - stolica gminy Thira. "Choć też było tam mnóstwo ludzi, to jakoś dało się iść w miarę płynnie i podziwiać piękne miasteczko" - dodała.
Czytaj też: Raj ukochany, raj zadeptany