Polka w Kenii: "tak wiele rzeczy pozwala kochać to miejsce"
Do Kenii pojechała na kilka miesięcy i wpadła po uszy. Dzika natura i miejsca nieskażone cywilizacją, to było coś co ją urzekło i urzeka do dziś. Po 10-ciu latach w Kenii wie, że serce Afryki wciągnęło ją na całego i to się nie zmieni. Poznajcie Joannę Sznajderską.
29.03.2017 | aktual.: 29.03.2017 11:16
Jeśli Kenia, to oczywiście safari. I właśnie tym zajmuje się Joanna Sznajderska wraz z mężem - Teddym Mwambodze Ndaro.
– Naszą główną pasją jest safari, czyli wyjazdy do parków narodowych i rezerwatów w poszukiwaniu zwierzyny – mówi Wirtualnej Polsce Joanna Sznajderska. - Wycieczki takie trwają od dwóch do nawet dwudziestu dni. W przeciwieństwie do turystyki masowej staramy się dostosować program do oczekiwań i budżetu naszych gości, podróżując mniej uczęszczanymi szlakami.
Prywatnie pasjonują się afrykańskimi zwierzętami i fotografią, więc praca to dla nich czysta przyjemność. Poza tym organizują wspinaczki górskie oraz wycieczki krajoznawcze i kulturowe głównie po Kenii i Tanzanii. Teddy to także zapalony i ceniony żeglarz. I właśnie ze względu na uprawianą przez siebie dyscyplinę sportu nieraz był już w Polsce. - Pierwszy raz, jeszcze przed naszym ślubem, został zaproszony przez polską kadrę żeglarską na treningi do Pucka, gdzie również wziął udział w mistrzostwach Europy – zdradza Joanna.
Życie w Kenii
Joanna do Kenii przyjechała w 2007 roku na trzymiesięczny staż i tak już została. - Chciałam poznać ten zachwycający rejon wszerz i wzdłuż. I tak udało mi się połączyć zamiłowanie do podróży i natury z pracą – mówi. - Koszt życia codziennego w Kenii zależy od oczekiwań. Przy prowadzeniu prostego, skromnego życia, spożywając lokalne dania, można przeżyć dosłownie za kilka dolarów dziennie. Jednakże wszystko to, co w Kenii uznawane jest za luksus, czyli np. auta, benzyna, opieka medyczna oraz wszystkie dobra importowane kosztują tyle, co w Europie, a niejednokrotnie więcej. Jednak największym wyzwaniem mieszkania w Afryce Wschodniej jest niewyobrażalna biurokracja i korupcja.
Ale coś za coś. Kenia to idealny kraj na smakowanie Afryki, a to właśnie liczy się dla Joanny najbardziej. Dzika przyroda, wysokie temperatury, zwierzęta i otwarci ludzie - wszystko to jest tam na wyciągnięcie ręki.
- W Kenii kocham przede wszystkim naturę i to, że wciąż są tu miejsca nieskażone cywilizacją. Uwielbiam to, że można uciec od zgiełku miast i spędzić kilka nocy w buszu czy nad oceanem lub w górach. Zachwyca mnie to, że można zaszyć się w miejscach bez zasięgu telefonicznego i wieczorem przy ognisku wsłuchać się w odgłosy buszu – opowiada. - Afryka Wschodnia ma też najpiękniejsze rozgwieżdżone niebo. Piękna pogoda przez prawie cały rok również pomaga kochać to miejsce.
Różnice kulturowe
Co ciekawe, Polka w Kenii wcale nie jest takim wielkim zaskoczeniem, jak mogłoby się wydawać. - Polaków przebywających w Mombasie i okolicach na krótko jest coraz więcej, ale mieszkających tu na stałe jest niewielu – dodaje Joanna. – Dlatego turyści nie dziwią się, gdy słyszą język polski. Bardziej są zaskoczeni, że mieszkam w tym kraju już 10 lat orazmówię w swahili. Interesują się także relacjami rodzinnymi i różnicami kulturowymi.
A tych jest sporo. - Zdecydowanie największą różnicą kulturową jest pojmowanie pojęcia czasu. W Kenii bardzo często używa się słów: rano, popołudniu czy wieczorem, zamiast określonej godziny; lub mówi się po prostu "zadzwoń, jak dojedziesz" i wtedy druga strona zaczyna przygotowywać się do wyjścia – wyjaśnia Joanna. - Oczywiście kończy się to oczekiwaniem, spóźnianiem, i w moim poczuciu dezorganizacją, ale wygląda na to, że chyba tylko mi to przeszkadza. W życiu prywatnym staram się nie patrzeć za często na zegarek i podchodzić do umówionych pór z przymrużeniem oka. Zawsze mam też przy sobie książkę, żeby zamiast denerwować się czyimś spóźnieniem zająć się lekturą. I co? Nigdy nie przeczytałam tylu książek, co w Kenii.
Joanna przyznaje, że często jest pytana o to, jak przyjęła ją rodzina męża. Mówi, że było całkiem zwyczajnie i od razu poczuła się jak u siebie, ale... - Rodzinę męża zdziwiło, iż moi rodzice nie żądają za mnie opłaty w postaci bydła, gdyż według tradycji kenijskiej rodzice pana młodego płacą posag rodzicom pani młodej za to, iż ją wykształcili i wychowali – opowiada.
Choć zakochana po uszy w Kenii, nie zapomina o Polsce. - Co roku jeździmy na wakacje do Polski odwiedzić moją rodzinę, a czasem udaje się nam wyskoczyć na narty. Zależy nam także, aby córka mówiła po polsku – wyjaśnia.