Polka w kraju, którego przejechanie zajmuje ok. 72 godziny. "Tu wszystko jest w rozmiarze XXL"
Decyzję o przeprowadzce do Kanady podjęła w przysłowiowe pięć minut. Dziś nie żałuje, bo właśnie tam znalazła swoje miejsce na ziemi. - Kanadyjczycy są niezwykle uprzejmi i pomocni. Jest to niewymuszone i wynika z ich własnej inicjatywy. To podejście jest naprawdę wyjątkowe i wyróżnia Kanadę. W tym aspekcie biją na głowę nawet Amerykanów - opowiada w rozmowie z WP Paulina Surzhko.
Sylwia Król: Jak to się stało, że przeprowadziłaś się do Kanady?
Paulina Surzhko: O wyjeździe z Polski myślałam od zawsze. Już w liceum rozważałam różne możliwości. Miałam wiele pomysłów, a wszystkie dotyczyły odległych kierunków, jednak Kanada chyba nigdy wcześniej nie była na mojej liście. Wcześniej mieszkałam w innych krajach, m.in. w Turcji, ale ostatecznie postanowiłam zostać w Polsce do momentu ukończenia studiów z dietetyki. Tak się złożyło, że kiedy uzyskałam dyplom, pojawiła się możliwość wyjazdu do Kanady i wówczas decyzję podjęłam w pięć minut. Należę do osób, które jeśli czegoś chcą i widzą w tym potencjał, nie zastanawiają się długo. Tak też było i w tym przypadku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przychodzą tu setki ludzi. W środku nie ma żadnej wystawy
W której części Kanady zamieszkałaś?
Po przyjeździe zamieszkałam w centralnej Kanadzie, a dokładniej w mieście Winnipeg, w prowincji Manitoba. Nie była to decyzja podjęta intuicyjnie – kierowałam się radami innych, którzy wtedy wydawali mi się bardziej doświadczeni. Posłuchałam i dziś mogę powiedzieć jedno: gdybym mogła wybrać jeszcze raz, zaufałabym wyłącznie sobie. Mimo to nie żałuję tej decyzji, bo wychodzę z założenia, że zamiast rozpamiętywać przeszłość, lepiej wyciągnąć z niej lekcję.
Manitoba cię rozczarowała?
Moim zdaniem Manitoba to jedna z najtrudniejszych do życia prowincji w Kanadzie, choć ma również swoje zalety – przede wszystkim najniższe koszty utrzymania w kraju. Jednak dla mnie to nie pieniądze powinny decydować o jakości życia. Obecnie mieszkam w Calgary, w prowincji Alberta, i mogę śmiało powiedzieć, że przeprowadzka tutaj była jedną z najlepszych decyzji, jakie podjęłam w ostatnim czasie.
Alberta słynie z mroźnych zim. Potwierdzasz?
Tak. Jeśli chodzi o temperatury, zarówno w Manitobie, jak i w Albercie, zimy bywają bardzo surowe – mrozy rzędu minus 30 st. C, a nawet minus 40 st. C nie są niczym nadzwyczajnym. Czy można się do tego przyzwyczaić? Szczerze mówiąc, wątpię. Ale na pewno jest to niezapomniane doświadczenie – poczuć taką temperaturę na własnej skórze. Obecnie nie przeszkadzają mi mrozy na poziomie minus 15, minus 20 st. C, i przy takiej pogodzie spokojnie wychodzę z domu. Oczywiście wiele zależy od wiatru, który potrafi obniżyć temperaturę odczuwalną nawet o 10-15 stopni, co robi ogromną różnicę. Mimo to da się to przeżyć. Sama jestem zaskoczona, że to mówię, bo zawsze uważałam się za osobę ciepłolubną.
Co najbardziej zaskoczyło cię po przeprowadzce?
Największym zaskoczeniem było dla mnie to, jak różnorodna i nieprzewidywalna może być Kanada. Kiedy przyjechałam, miałam jakieś swoje wyobrażenia o tym kraju, które w wielu sprawach rozminęły się z rzeczywistością. Przede wszystkim, przed przyjazdem do Kanady myślałam, że wiem, co znaczy mroźna zima, ale gdy pierwszy raz wyszłam na zewnątrz przy -40 st. C, zrozumiałam, że niekoniecznie. Zaskoczył mnie także sposób funkcjonowania wielu codziennych spraw, takich jak wynajem mieszkań, służba zdrowia czy podejście do pracy. W Kanadzie wiele rzeczy działa inaczej, niż się tego spodziewałam, wszystkiego musiałam uczyć się od nowa, ale przyszło mi to dość szybko. Duże wrażenie zrobiły na mnie też przestrzenie – tutaj wszystko jest ogromne, rozległe drogi, wielkie sklepy i miasta, w których nawet "bliskie" miejsca potrafią być oddalone o kilkanaście kilometrów. Właśnie te różnice zainspirowały mnie do stworzenia profilu na Instagramie i kanału na YouTube, gdzie przybliżam Kanadę wszystkim tym, których fascynuje życie na innym kontynencie lub którzy chcieliby ją odwiedzić, ale z różnych przyczyn nie mogą.
Jakie widzisz różnice między życiem w Polsce i Kanadzie?
Tak naprawdę Kanada i Polska to dwa różne światy. Przede wszystkim tempo życia w Kanadzie jest znacznie spokojniejsze niż u nas. Nie ma takiego wyścigu, ludzie nie gonią za sukcesem kosztem swojego zdrowia czy życia prywatnego. Ważna jest równowaga między pracą a czasem dla siebie i rodziny. Kanada jest ogromnym krajem, co widać na każdym kroku. Przejechanie z jednego końca na drugi zajmuje ok. 72 godziny, zakładając jedynie krótkie postoje na tankowanie. Dla porównania Polskę można przejechać w mniej niż 12 godzin.
W Kanadzie wszystko jest w rozmiarze XXL – mieszkania są większe, samochody bardziej masywne, a porcje jedzenia znacznie bardziej obfite niż w Polsce. Transport publiczny w wielu miastach pozostawia wiele do życzenia, a ze względu na duże odległości samochód jest tutaj niezbędny. W Kanadzie trzeba zwracać większą uwagę na to, co się je, bo wiele produktów jest mocno przetworzonych i zawiera ogromne ilości cukru, syropu kukurydzianego czy konserwantów. Jednocześnie da się tu zdrowo odżywiać – jest dostęp do świeżych produktów, a w większych miastach łatwo znaleźć sklepy z ekologiczną żywnością. No i na koniec podejście do pieniędzy jest tutaj inne niż w Polsce – używanie kilku kart kredytowych jest na porządku dziennym, a oszczędzanie nie jest priorytetem dla wielu osób.
Jakimi ludźmi są Kanadyjczycy?
To przede wszystkim bardzo pogodny naród. Są niezwykle uprzejmi i pomocni. Jest to niewymuszone i wynika z ich własnej inicjatywy. Zdarzało mi się wiele razy, że ktoś poświęcił swój czas lub energię, aby mi pomóc albo upewnić się, czy na pewno sobie poradzę. To podejście jest naprawdę wyjątkowe i wyróżnia Kanadę. Kanadyjczycy bardzo często przepraszają i dziękują – w mojej opinii, w tym aspekcie biją na głowę nawet Amerykanów, którzy są również otwarci, ale nie aż w takim stopniu. W porównaniu do nas Polaków, którzy jesteśmy raczej zdystansowani, Kanadyjczycy wyróżniają się ogromną serdecznością już przy pierwszym kontakcie. Tutaj każdy skupia się na swoim życiu, nie wchodząc nadmiernie w prywatność innych. Nie będę ukrywać, takie podejście bardzo mi odpowiada.
Czy to prawda, że Kanadyjczycy są przesądni i wierzą, że liczba 13 przynosi pecha? Nie ma więc 13. piętra, 13. rzędu w samolocie?
To prawda. Niektórym może się to wydawać dziwne, ale w Kanadzie w wielu miejscach nie znajdziemy budynków, pięter czy mieszkań o numerze 13. Niektóre budynki po prostu "przeskakują" to piętro – z 12 od razu przechodzimy do 14. Choć o tym zjawisku nie mówi się głośno, jest to zauważalne, a nawet dość powszechne. W kontekście nieruchomości unikanie tej liczby jest nie tylko wynikiem przesądów, ale także troską o potencjalnych najemców czy kupujących, którzy mogą być przesądni. Często wartość mieszkań na takim piętrze bywa niższa niż na przykład na 14 piętrze, co sprawia, że deweloperzy i właściciele nieruchomości decydują się na pominięcie tej liczby.
A znajdujesz czas na podróże po Kanadzie?
Bardzo chętnie zwiedzam Kanadę. Do tej pory odwiedziłam prowincje, na których zależało mi najbardziej – Ontario, Kolumbię Brytyjską oraz Albertę, w której mam przyjemność mieszkać. Bardzo lubię podróżować i nie wyobrażam sobie, abym mogła z tego zrezygnować, m.in. dlatego wybrałam Kanadę na swoje miejsce do życia. Zdecydowanie czuję się tutaj u siebie.
Nigdy natomiast nie miałam okazji odwiedzić francuskojęzycznej części Kanady, ale słyszałam kilka ciekawych historii od osób, które miały okazję tam być. Jeden ze znajomych Kanadyjczyków opowiadał, że podczas pobytu w Quebecu poszedł do kawiarni, ale wyszedł bez kawy – obsługa odmówiła komunikacji w języku angielskim, mimo że znajdował się we własnym kraju. W Quebecu bardzo dba się o ochronę języka francuskiego. Np. znaki drogowe i informacyjne są wyłącznie po francusku.
Nie mogę nie zapytać o relacje Kanadyjczyków z Amerykanami, szczególnie w kontekście ostatnich wypowiedzi prezydenta Trumpa, który uważa, że Kanada powinna zostać 51. stanem USA. Co na to Kanadyjczycy?
Relacje Kanadyjczyków z Amerykanami są dobre, ale jak w każdej sąsiedzkiej relacji bywa, że napięcia też się zdarzają. W Europie uważa się, że te kraje są sobie szczególnie bliskie, ale Kanadyjczycy mają silne poczucie własnej tożsamości i są dumni ze swojego kraju. Chcą być postrzegani jako niezależne państwo, a nie "młodszy brat" USA. W ostatnim czasie widać rosnącą frustrację, szczególnie w kontekście gospodarki i decyzji politycznych USA, które bezpośrednio uderzają w Kanadę. W mediach społecznościowych pojawiło się wiele inicjatyw nawołujących do wspierania rodzimych produktów i rezygnacji z amerykańskich marek. Żarty o Kanadzie jako "51. stanie" pojawiają się coraz rzadziej, a jeśli już, to wywołują raczej irytację. Jednak nawet jeśli obecnie odczuwalne są pewne napięcia, to większość Kanadyjczyków wierzy, że w dłuższej perspektywie sytuacja się unormuje.