Polka w Norwegii. "Moją sprawą zainteresowała się prasa, radio i telewizja"
"Kiedy nie mogłam legalnie pracować, Norwedzy nagłośnili moją sprawę w mediach. Dzięki nim zostałam" - mówi Renata Bang. Dziś Norwegia to jej prawdziwy dom. Autorka książki "Norwegia. W poszukiwaniu zorzy" opowiada o życiu w krainie fiordów.
23.04.2018 | aktual.: 23.04.2018 16:21
Magda Owczarek: Nazwałaś swój blog "Renifer na emigracji". Po 20 latach w Norwegii czujesz się już takim reniferem?
Renata Bang: Nazwa bloga pochodzi od przezwiska, jakie wymyśliła mi przyjaciółka, gdy byłyśmy jeszcze nastolatkami. To ciekawy zbieg okoliczności, wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał, że zamieszkam w Norwegii – kraju reniferów. Te zwierzęta są mi szczególnie bliskie. Tak jak one kocham wolność. To dlatego zdecydowałam się wyprowadzić z Polski. Nie czułam, że mogę oddychać pełną piersią. Miałam wrażenie, że coś mnie ogranicza, jakbym chodziła w za małej kurtce, z której dawno wyrosłam. Brakowało mi swobody w decydowaniu o sobie, życia w zgodzie z samą sobą. Nie chciałam tak żyć.
Jak wyglądało to twoje polskie życie?
Pracowałam w szpitalu jako pielęgniarka i chociaż uwielbiałam swój zawód, to zarobki i warunki pracy pozostawiały wiele do życzenia. Wypłata nie wystarczała mi na pokrycie wszystkich wydatków, więc w weekendy dorabiałam w jednym z supermarketów. Słyszałam żarty, że gdybym się lepiej uczyła w szkole, to nie musiałbym siedzieć na kasie. Z jednej strony mnie to bawiło, z drugiej potęgowało moje rozgoryczenie.
W Norwegii poczułaś się lepiej?
Nie od razu. Początki były bardzo trudne. Nie raz chciało mi się płakać z bezsilności, ale na obcej ziemi mimo wszystko łatwiej znosi się porażki. Pierwsza praca w norweskim szpitalu nauczyła mnie, żebym trochę wyluzowała. Zrozumiałam, że zamiast się denerwować trzeba po prostu wykonywać swoją pracę najlepiej, jak się potrafi, i to z reguły wystarczy. Duże wrażenie zrobił też na mnie szacunek do drugiego człowieka, niezależnie od zajmowanego stanowiska czy wieku.
Czy Norwegia jest dobrym krajem dla emigranta? Łatwo tam znaleźć pracę?
Jeżeli ktoś nie boi się zimy i nocy polarnych, to Norwegia jest dobrym wyborem. Ale przeprowadzka to zawsze trudna decyzja, która niesie ze sobą pewną cenę. Jeżeli ktoś chce tu zamieszkać ze względów ekonomicznych, to trzeba się zastanowić, czy ta cena nie przerasta zysków. Koszty życia w Norwegii są bardzo wysokie. Łatwo jest tu o prace sezonowe, ale o stałą pracę coraz trudniej. Poza tym przy stałych umowach niemal wszędzie jest wymagana dobra znajomość norweskiego.
Norwegia przoduje w World Happiness Report (Ranking Najszczęśliwszych Krajów Świata). Stwierdzono, że panuje tam wysoki poziom zaufania społecznego, zaufania do rządu oraz małe różnice między bogatymi a biednymi. To prawda?
Myślę, że o tym, czy kraj jest szczęśliwy, decyduje opieka i pomoc, jaką państwo roztacza nad najbiedniejszymi i najsłabszymi. W Norwegii dzieci mają równe szanse, by uzyskać wykształcenie, niezależnie od możliwości finansowych rodziców. System podatkowy jest skonstruowany tak, że im więcej się zarabia, tym większe płaci się podatki, dlatego nie ma wielkiej przepaści między bogatymi a biednymi. Duże znaczenie dla zadowolenia obywateli ma też równouprawnienie kobiet i mężczyzn: za dokładnie taką samą pracę wszyscy otrzymują taką samą płacę.
Jak to jest, że ci szczęśliwi Skandynawowie uchodzą za chłodnych i nieprzystępnych?
Mój znajomy Kalifornijczyk narzeka, że w Finlandii nikt nigdy nie zaprasza go do domu.
Norwedzy są z pozoru zimni, zdystansowani, ale przy odrobinie czasu i cierpliwości, by ich poznać bliżej, może się okazać, że zyskasz przyjaciela na całe życie. Tuż po przeprowadzce, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, czułam się samotna, brakowało mi rodziny i tego, co polskie. Dziś mam tutaj przyjaciół. Z koleżankami z pracy tworzymy zgraną paczkę, wysyłamy do siebie smsy, żartujemy, spotykamy się. Wieczorami umawiamy się na pizzę, organizujemy sobie transport i gadamy do późna przy lampce wina.
W Norwegii dorastają twoje dzieci. Kraje skandynawskie słyną z rozsądnych metod wychowawczych, które gwarantują zdrowe i szczęśliwe dzieciństwo. W czym tkwi ich sekret?
Tutaj wszyscy wiedzą, że maluchy trzeba hartować, nie powinno się ich przegrzewać. Zapewnia się im mnóstwo ruchu na świeżym powietrzu, do szkoły nie noszą ciężkich plecaków, nie dostają prac domowych na weekend. W szkole nie ma nawet ocen. Zaskoczyły mnie tutejsze wywiadówki – to sama przyjemność. Dziecko jest przy rozmowie, wychowawca stara się je chwalić, a gdy pojawiają się jakieś problemy, wspólnie szuka się rozwiązania. W Norwegii zaufanie do dzieci to podstawa. Traktuje się je jak małych ludzi, szanując ich prawa i głos.
Dzieci wychowujesz po norwesku. Jak jeszcze zmieniło cię mieszkanie w Norwegii? Widzisz w sobie jakieś nowe cechy, których nie miałaś w Polsce?
Przede wszystkim czuję, że nic nie muszę i uwielbiam to uczucie. Wyjeżdżając do Norwegii szukałam przede wszystkim spokoju i go znalazłam. Ten spokój noszę w sobie. Nie przejmuję się tym, co ludzie powiedzą, bo to ja sama ponoszę konsekwencje swoich decyzji i nikt inny nie przeżyje za mnie mojego życia. Zresztą tu nikt mnie nie ocenia. Moje wybory to moja sprawa, a skoro uważam, że coś jest ok, to moi znajomi też by tak uważali.
Był moment, że chciałaś wrócić do Polski?
Kilka razy. Najtrudniejsze były początki, raz byłam już nawet spakowana i gotowa do powrotu. Przytłaczała mnie biurokracja, Polska nie była wtedy jeszcze w UE, więc nie miałam możliwości legalnej pracy. Zakochałam się, więc decyzja o powrocie nie była łatwa. Nie wierzyłam w miłość na odległość, dlatego pożegnałam się z moim partnerem przez telefon i kategorycznie zabroniłam przyjeżdżać na lotnisko. Znajomi sugerowali, że gdybym wyszła za mąż, nie miałabym problemu z pobytem i pracą. Ale ja chciałam wziąć ślub wtedy, kiedy sama o tym zdecyduję, a nie próbując obejść przepisy.
Jak to się skończyło?
Wiele osób zaangażowało się w to, bym mogła zostać i studiować. Znajomi Norwedzy uważali, że prawo jest idiotyczne – w Norwegii brakowało pielęgniarek, ale te, które przyjechały, nie mogły normalnie pracować. Nagle zrobił się wokół mnie duży szum, sprawą zainteresowała się prasa, radio i telewizja i… niemożliwe stało się możliwe. Dostałam legalną pracę i zostałam. Zrobiłam ponowne, norweskie studia pielęgniarskie, a później specjalizację.
Gdybyś mogła wybrać jedną najlepszą rzecz w Norwegii, co by to było?
Przyroda! Uwielbiam wszystkie norweskie pory roku: wiosenny śpiew ptaków o poranku, letnie grillowanie, jesienne wyprawy w góry i na jagody, zimowe sporty i tańczącą na niebie zorzę. Lubię patrzeć na horyzont, gdzie góry i fiordy zlewają się ze sobą. Zachwyca mnie też chłodne Morze Norweskie, pełne uroczych wysepek i holmów. Kiedy morze jest spokojne, można popływać łódką, czując ciepło słońca na plecach i obserwując, jak biorą ryby. Potem zakotwiczyć łódkę i wyjść na brzeg, by zorganizować dzieciom zabawę w szukanie skarbów albo usiąść z przyjaciółmi przy ognisku i upiec złowioną wcześniej rybę. Gdy tylko o tym wspominam, od razu czuję zapach glonów i słonego powietrza oraz odgłosy mew latających w pobliżu w oczekiwaniu na jakiś kąsek. Ten cudowny nastrój, wspólne rozmowy przy zachodzie słońca i szum fal z impetem uderzających o brzeg, pozostają w pamięci na zawsze.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl