Polskę zaleje ocean!
Pesymiści są zdania, że wody oceanu zatopią Polskę w przeciągu najbliższych 50 lat. Optymiści pocieszają, że może to nastąpić dopiero za 100 lat. Tak, czy inaczej, przeprowadzka do innych krajów będzie konieczna. Brzmi jak scenariusz filmu science-fiction? Niestety, tym razem dzieje się to naprawdę.
Pesymiści są zdania, że wody oceanu zatopią Polskę w przeciągu najbliższych 50 lat. Optymiści pocieszają, że może to nastąpić dopiero za 100 lat. Tak, czy inaczej, przeprowadzka do innych krajów będzie konieczna. Brzmi jak scenariusz filmu science-fiction? Niestety, tym razem dzieje się to naprawdę.
Co z tą Polską?
Oczywiście mowa nie o naszym kraju, ale o miejscowości Poland na Wyspie Bożego Narodzenia, należącej do mikronezyjskiej Republiki Kiribati. Ten składający się z 33 skrawków lądu kraj rozsiany jest na obszarze niemal 3800 kilometrów.
Wspomniana wcześniej wyspa to największy atol na świecie. Niestety jego nazwa nie jest zbyt oryginalna, gdyż tym samym terminem określa się zupełnie inne miejsce, niedaleko Australii. Tamtejsze osady zwą się równie niewyszukanie, np. *Londyn, Paryż *czy wymieniona już *Polska *(ang. London, Paris, Poland).
Problemem państwa oddalonego od prawdziwej Polski o blisko 20 tysięcy kilometrów są skutki globalnego ocieplenia klimatu. To prawdziwy koszmar dla mieszkańców wysp koralowych, które położone są niezwykle nisko nad poziomem Oceanu Spokojnego.
Szczypta historii
Już w 1777 roku słynny angielski żeglarz James Cook dobił do Wyspy Bożego Narodzenia. Miejsce otrzymało swoją nazwę od dnia jego przybycia – 24 grudnia. W wyprawie brało udział dwóch Polaków z Gdańska – Jerzy i Jan Foresterowie. Ponieważ wyspa była zupełnie dzika i bezludna, nie przykuła większej uwagi przybyszy. Dopiero w 1902 roku atol został skolonizowany. Aby produkować koprę – wysuszony miąższ orzechów palmowych, postanowiono zasadzić tam 70 tysięcy drzew. Gdy większość z nich uschła z powodu przesolenia gleby, ponowiono tę czynność, tym razem przy użyciu blisko pół miliona sadzonek. I udało się! Przyjęła się ponad połowa. Pozwoliło to na rozpoczęcie handlu.
Na początku XX wieku jeden ze starszych mechaników pracujących na statku towarowym, Stanisław Pełczyński, założył niedaleko portu nową osadę i plantację palm. Co więcej, nauczył pracujących tam tubylców efektywnego nawadniania drzew. W podzięce osiedle nazwano Poland, pobliską zatokę Stanislas Bay, a katolicki kościół w centrum nowopowstałego „miasta" – pod wezwaniem świętego Stanisława. W niedługim czasie Polska stała się największą osadą na wyspie.
Wojenna pożoga
Okres II wojny światowej i lata po niej następujące mocno nadszarpnęły spokojne, wyspiarskie życie tamtejszych mieszkańców. Do roku 1943 trwały tu zaciekłe walki między Japonią i aliantami. Następnie, w latach 1956-58 Wielka Brytania detonowała tu swoje nuklearne bomby wodorowe, co wywołało setki przypadków chorób nowotworowych u tubylców i stacjonujących w okolicy żołnierzy. Jakby tego było mało, po 9 angielskich bombach przyszedł czas na te amerykańskie. USA przeprowadziło aż 24 próby nuklearne, co niemalże całkowicie zniszczyło tamtejszą florę. Zginęły miliony ptaków, z czego duża część spłonęła żywcem w swoich gniazdach.
Przeczytaj także:
Polska, której ludność wcześniej ewakuowano, została zmieciona z powierzchni ziemi. Po latach, dużym nakładem pracy odbudowano ją, ale utraciła status największego „miasta" na rzecz Londynu. Podczas gdy całą wyspę zamieszkuje 5115 mieszkańców, w Polsce żyje już tylko 235 osób. Jak opisuje to miejsce polski podróżnik Wojciech Dąbrowski: „Elektryczne żarówki zawieszone pod strzechami świecą tylko przez kilka godzin dziennie – gdy działa agregat. Dla tych ludzi London – główne osiedle po drugiej stronie laguny, to wielki świat".
Raj utracony?
Dyskusja o ociepleniu klimatu nigdy nie jest łatwa. Z jednej strony trzeba wykluczyć działania krępujące rozwój światowej gospodarki, z drugiej zaś nie można dopuścić do zatapiania kolejnych wysp. Polska na Pacyfiku, położona niecałe 2 metry nad poziomem morza, już niedługo może zniknąć z naszych map. Rok w rok poziom oceanów podnosi się o 4 milimetry. Pani minister Tererei Abete-Reema zaprosiła wszystkich Polaków do odwiedzania ginących, rajskich wysp, bo już niedługo może być za późno na podróż „from Poland to Poland".
Do tej pory Republika Kiribati *straciła w odmętach oceanu dwie ze swoich wysp koralowych. Wydarzenie to spowodowało paniczne zabieganie na forum międzynarodowym o wzmożenie walki z ociepleniem klimatu. A jest o co się starać – jak opisuje swoje wrażenia wspomniany wcześniej Wojciech Dąbrowski: „Szybko zorientowałem się, że *Poland to miejsce najbardziej odległe od cywilizacji. Ludzie żyją tu w ciszy i spokoju – bez tych wszystkich stresów, które niesie współczesna kultura". Jednym słowem raj, którego wkrótce może na Ziemi zabraknąć. A wówczas tego typu widoki będziemy oglądać już tylko w telewizji…
Przeczytaj także:
pw/if
Źródło: www.rogalinski.com.pl