Przystanek: Kutaisi. Zatrzymajcie się tu, zanim zaczniecie zwiedzać Gruzję
Miałem okazję spędzić kilka dni w Gruzji, a w planie wyjazdu było m.in. Kutaisi. Początkowo byłem sceptycznie nastawiony, ale dzisiaj już wiem, że powinno być obowiązkowym punktem wyjazdu. To z pozoru mało porywające miasto ma dla turystów kilka niespodzianek.
Z wizytą w mało znanym mieście
Choć o Gruzji mówi się u nas sporo, to jej geografia czy największe miasta pozostają dla wielu zagadką. Prawdopodobnie gdyby nie linie niskokosztowe, które reklamują tanie loty do Kutaisi, spora liczba osób nie miałaby o nim pojęcia.
Gdy podchodziłem do odprawy paszportowej, pani ze Straży Granicznej zwróciła się do mnie w języku polskim: "pierwszy raz w Gruzji?". Słysząc odpowiedź "tak", odparła: "to życzę przyjemnego pobytu". Trochę zdębiałem. Urzędnik, obcokrajowiec, mówiący w moim języku? Sprawdzając siatkę połączeń do trzeciego największego miasta w tym państwie, zorientowałem się, że przylatują tu obecnie głównie samoloty z Polski, a pracownicy portu pewnie mają za zadanie znać kilka podstawowych słówek. Mimo wszystko przyjazne powitanie zrobiło na mnie wrażenie.
Zobacz też: Gruzińskie specjały
Jadąc z portu lotniczego do oddalonego o 14 km miasta, ulokowanego nad rzeką Rioni, nie spodziewałem się "fajerwerków". Pomyślałem – gdyby to było miejsce oferujące multum atrakcji, mówiłoby się o nim częściej. Dlatego wyszedłem z założenia, że nie będę się nastawiać na spektakularne atrakcje. Wtedy też do głowy by mi nie przyszło, że zmierzam do jednego z najstarszych siedlisk ludzkich na świecie.
Widząc przedmieścia, łatwo można zauważyć, że to była republika radziecka. Symbole dawnego ustroju – wielkie osiedla z szarej płyty – są zdecydowanie zauważalne. Choć trudno porównywać tutejsze bloki do naszych, m.in. przez wzgląd na klimatyzatory zawieszone na ścianach, balkonach i oknach. Dla Polaka to widok nieco abstrakcyjny, gryzący się z typową komunistyczną architekturą.
W centrum miasta, akcenty związane z czerwoną gwiazdą odchodzą na dalszy plan. Naszym oczom ukazują się odrestaurowane kamienice, fontanny, piękny deptak i restauracje oferujące lokalne specjały, o czym przeczytacie w dalszej części artykułu. Kutaisi dobrze się prezentuje również wieczorową porą, gdy latarnie oświetlają fasady budynków. Jeśli będziecie chcieli posilić się - czy to w ciągu dnia, czy po zmierzchu - wybór lokali jest spory.
Można też pójść na całość i osobiście zobaczyć, jak przyrządza się regionalne potrawy. Przy okazji zaznacie prawdziwej gruzińskiej gościnności. Wystarczy np. podejść do informacji turystycznej i zapytać, gdzie znaleźć najbliższą gospodę, w której łączy się naukę gotowania z konsumowaniem posiłków, a i przaśnej muzyki można posłuchać.
Miasto o bogatej historii
Przewodniki mówią, że Kutaisi było niegdyś stolicą Imperium Abchaskiego i królestwa Imeretii. W nowszych wydaniach znajdziemy też informację, że za sprawą byłego prezydenta, Micheila Saakaszwiliego, mogło zostać stolicą po raz kolejny, i to niecałą dekadę temu. Zbudowano nawet ogromny, nieco futurystyczny parlament. Jednak plan legł w gruzach, politycy wrócili do Tbilisi, a nowoczesny budynek i cała dobudowana do niego infrastruktura zwyczajnie niszczeją. Chyba już nikt nie będzie podważać renomy Tbilisi, a rządzący będą kierować się zasadą "do trzech razy sztuka"
Będąc w Kutaisi warto odwiedzić Katedrę Bagrata, Galerię Sztuki Dawida Kakabadzego czy Muzeum Historyczne Nika Berdzeniszwilego. Zgromadzono w nim ponad 150 tys. eksponatów z okresu od IX-VII w. p.n.e. do późnego średniowiecza. W centrum będziecie mieć okazuję zobaczyć herb Kutaisi, na którym przestawione jest złote runo. Okazuje się, że miasto zostało opisane w mitologii greckiej jako Ai w Kolchidzie, do którego podróżował Jazon i Argonauci, aby właśnie zdobyć skórę mitycznego skrzydlatego, złotego barana.
Kutaisi stanowi także doskonałą bazę wypadową do zwiedzania licznych atrakcji w okolicy. Najważniejszą z nich jest prawdopodobnie leżący 11 km na północny wschód od miasta monaster Gelati, wpisany na listę UNESCO. W XII-XIII w. był jednym z największych centrów religijnych, naukowych i filozoficznych Gruzji. W skład kompleksu wchodzi m.in. katedra Najświętszej Marii Panny. Świątynia robi ogromne wrażenie i mimo swojej masywności jest znakomicie doświetlona dużymi oknami.
Warto mieć również na uwadze, że dzięki górzystemu charakterowi prowincji Imeretia, mamy szansę uprawiać tu sporty górskie: od trekkingu, przez narciarstwo do paralotniarstwa.
Do wyboru są piesze szlaki o różnym stopniu trudności, jest okazja wybrać się w góry na rowerze, konno lub samochodami (najlepiej z napędem na cztery koła). Osobiście z całego serca polecam wypad do rezerwatu przyrody Sataplia, położonego 6 km na północny zachód od Kutaisi, na wzgórzu Samgurali, 360 m.n.p.m. Z kilku powodów: dzięki malowniczym widokom, wymyślnym ścieżkom przytwierdzonym do ścian skał i platformom widokowym, na których serce potrafi szybciej zabić z powodu dużej wysokości.
Kulinarna uczta
Jeśli przyjeżdżacie do Kutaisi, czy ogólnie do Gruzji, z myślą o diecie – lepiej poczekać z ambitnymi planami do powrotu do Polski. Wiele się słyszy o bogactwie tutejszej kuchni i niemal wszyscy, dla których była ona jednym z powodów wyjazdu, nie zawiodą się. Chyba najbardziej charakterystyczną potrawą są chinkali – niewielkie pierożki w kształcie sakiewek, w których kryje się doprawione kolendrą mielone mięso i bulion.
Na stole muszą się też pojawić chleb lobiani, szaszłyki mcwadi, kiełbasa kupati czy placek serowy chaczapuri. Wstępuje on w wielu wariantach, z których sporą popularnością cieszy się ten z jajkiem sadzonym na wierzchu (chaczapuri adżarskie). Nie można też pominąć serów i słynnych orzechów włoskich otoczonych masą z soku winogronowego. Przysmak ten nazywa się czurczchela.
Uczta bez wina? Nawet jeśli zazwyczaj odsuwacie od siebie kieliszek, to będziecie tak długo namawiani przez gospodarza, że w końcu ulegniecie jego presji. Bo jak mawia wielu tutejszych producentów rubinowego trunku: woda jest dla bydła, a wino dla ludzi. I w dodatku pozwala zacieśniać relacje, o co w Gruzji nietrudno.
Na lotnisku w Kutaisi lądują samoloty przewoźnika Wizzair z Warszawy, Krakowa, Katowic, Gdańska i Poznania. Za bilet w jedną stronę zapłacicie poza szczytem sezonu nawet 80 zł. Warto skorzystać z okazji i polecieć w tak atrakcyjnej cenie. Noclegi w mieście znajdziemy już od ok. 40 zł od osoby.
Trzeba podkreślić, że Gruzja ma dobrą renomę w Polsce, zwłaszcza w ostatnich latach. Relacje między naszymi krajami zacieśniły się kilkanaście lat temu, kiedy ówczesny prezydent Polski – Lech Kaczyński – wspierał to państwo w osiągnięciu samodzielności politycznej. Gruzini do dziś o tym pamiętają, a Polaków traktują jak przyjaciół. Nic dziwnego więc, że naszych rodaków ciągnie do tego niewielkiego kraju, położonego na pograniczu Europy i Azji. Najczęściej Polacy rozpoczynają w nim swoją przygodę poczynając od Kutaisi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl