Ruszyła w Himalaje bez współczesnego wyposażenia i odpowiednich narzędzi. Kontrowersyjny pomysł podróżniczki

Elise Wortley jest miłośniczką podróży i przygody, ale niedawno zdecydowała się na wyprawę, którą niektórych wprawiła w osłupienie - wyruszyła w Himalaje. Co w tym dziwnego? Podczas wędrówki po górach przypominała podróżniczkę z przełomu XIX i XX wieku.

Ruszyła w Himalaje bez współczesnego wyposażenia i odpowiednich narzędzi. Kontrowersyjny pomysł podróżniczki
Źródło zdjęć: © Instagram.com
Rafał Celle

01.05.2018 | aktual.: 03.05.2018 12:10

Wyruszyć w najwyższe góry świata bez nowoczesnego ekwipunku? Wielu ekspertów przyzna, że to wręcz proszenie się o kłopoty. Tymczasem 28-letnia Elise Wortley postanowiła działać właśnie w taki sposób. Kobieta odrzuciła nowinki technologiczne, gadżety czy nowoczesne elementy ubioru, które oferowane są dziś tym, którzy wybierają się na podobne wyprawy – zarówno profesjonalistom, jak i osobom, które parają się tym od święta.

Dlaczego doświadczona podróżniczka zdecydowała się na tak radykalny krok, który przez niektórych z miejsca został odczytany jako przejaw lekkomyślności? Choć wielu ratowników górskich nie będzie miało z pewnością o jej inicjatywie dobrego zdania, Elise Wortley zapewnia, że od początku wiedziała, co robi.

Niezwykły patron, niezwykła wyprawa

Inspiracją dla jej misji stała się pochodząca z przełomu XIX i XX wieku Alexandra David-Néel. Trzeba przyznać, że kobieta ta była prawdziwym człowiekiem renesansu. Urodzona w 1868 r., była śpiewaczką, dziennikarką, pisarką, orientalistką, ale nade wszystko podróżniczką, która znała Tybet niczym własną kieszeń. Oficjalnie uznawana jest za pierwszą Europejkę, która dotarła do Tybetu. Ale nie tylko Tybet nie miał przed nią tajemnic.

Już jako bardzo młoda kobieta samotnie odwiedziła kilka krajów (Wielka Brytania, Szwajcaria, Hiszpania)
, a potem zjeździła pół świata, demonstrując w ten sposób swoją niezależność. Dotarła do Afryki i Indii, zafascynowana była Dalekim Wschodem i Azją Środkową. Jednym z jej wielkich wyczynów była spędzona w Himalajach zima.

To właśnie Alexandra David-Néel stała się wzorem dla Elise Wortley, która zafascynowała się historią Francuzki w wieku 16 lat, a teraz postanowiła odbyć wyprawę w najwyższe góry świata, korzystając z takich samych skromnych narzędzi oraz ubioru, jakimi przed wieloma laty dysponowała jej bohaterka. Wszystko w myśl motta, które przyświecało jej przygodzie: "Jedna kobieta, jedna legendarna wyprawa, zero współczesnego wyposażenia".

Rzeczywiście, spoglądając na zdjęcia Elise z niedawnej wyprawy, trudno w pierwszej chwili uwierzyć, że mamy do czynienia z osobą współczesną. Kobieta wygląda na nich jak podróżniczka w czasie, która właśnie przybyła z przeszłości. Udając się na górską wędrówkę, odziana była w płaszcz wykonany ze skóry jaka oraz w plecak zrobiony ze starego krzesła oraz wikliny. Zamiast wytrzymałych i wygodnych butów, dysponowała byle jakim skórzanym obuwiem, wykonanym według starych prawideł. Na jej wyposażenie składały się także: drewniane patyki, miska, czajniczek i zapas bawełnianej bielizny.

Według świadków, sama Elise chwilami obawiała się o przebieg swojej misji, ale ostatecznie pozostała nieugięta – chciała za wszelką cenę zrobić to w taki sam sposób, jak Alexandra David-Néel 100 lat wcześniej. Jak zaznacza, pragnęła tego dokonać nie tylko dla siebie; nie tylko po to, by coś sobie udowodnić i oddać hołd swojej idolce. W trakcie przedsięwzięcia myślała też, że o innych kobietach.

- Głównym celem mojej ekspedycji było podniesienie świadomości dotyczącej praw kobiet w podróży; zachęcenie innych, by nie obawiały się podejmować wyzwania; podkreślenie znaczenia roli kobiet o cechach przywódczych, a także pokazanie, jak ciężka była w rzeczywistości podróż, jaką Alexandra odbyła na początku XX wieku – wyjaśniła Elise Wortley. - Chciałam pokazać, że kobiety były i wciąż są na czele przygody, a także, że miały i wciąż mają wpływ na kształtowanie sposobu, w jaki podróżujemy.

Wzór do naśladowania czy manifestacja lekkomyślności

Wortley chciała nie tylko, by jej wyposażenie do złudzenia przypominało to, z którego korzystała David-Néel. Starała się również odtworzyć fragmenty przebiegu jej trasy. Korzystała też z jej zapisków oraz wskazówek, aby przetrwać. Dzięki temu wiedziała, jak przy tak skromnym wyposażeniu radzić sobie w nocy przy temperaturze -15 stopni Celsjusza.

Przyznała, że mimo ekstremalnych warunków i tak miała znacznie łatwiej od Francuzki, bo w drodze towarzyszyły jej jeszcze dwie inne kobiety – Emily Almond Barr, która była odpowiedzialna za filmową dokumentację, a także lokalna przewodniczka, Jangu Lepcha. Podkreśla, że cały czas miała również na uwadze kwestie bezpieczeństwa. Co oczywiście nie zmienia faktu, że dla wielu obserwatorów jej misja musiała mieć charakter dość osobliwy.

Eksperci przyznają, że dzisiejsze nowinki nie zastępują wprawdzie doświadczenia i nie gwarantują pełni bezpieczeństwa. Zwiększają jednak szanse na bezpieczny powrót z wyprawy. A z troską o własne bezpieczeństwo bywa różnie. Wielu turystów – także w Polsce - nie docenia majestatu gór i rusza w nie w klapkach, które urastają do rangi symbolu bezmyślnych górskich wędrówek.

Podobne zachowanie spotyka się z regularną dezaprobatą ze strony profesjonalistów i służb ratowniczych; znajduje też odzwierciedlenie w statystykach dotyczących przeprowadzonych przez GOPR akcji. Ale podobne sytuacje mają miejsce na całym świecie.

W Polsce ożywiona dyskusja na temat przygotowania osób, które ruszają na podbój gór, trwała niedawno przy okazji dramatycznych wydarzeń na Nanga Parbat. Tomaszowi Mackiewiczowi, którego historią żyła cała Polska, niektórzy koledzy po fachu zarzucali, że w trakcie swoich wypraw nie był najlepiej wyposażony.

Pojawiały się głosy, że ekwipunek himalaisty znacząco odbiegał od współczesnych standardów, a na niego samego spoglądano w środowisku nierzadko jak na szaleńca. Elise Wortley nie ruszyła wprawdzie na podbój żadnego ośmiotysięcznika, ale pytanie o to, co do powiedzenia na temat jej osprzętu i ubioru mieliby specjaliści, miałoby charakter retoryczny.

Co po Himalajach?

Elise Wortley nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Jak wyjaśnia, jej wyprawa w góry była dopiero pierwszym rozdziałem, w trakcie którego odtwarzała himalajską część wieloletniej wędrówki francuskiej łowczyni przygód. Teraz Elise przygotowuje się do zapisania kolejnej części księgi. Podczas kolejnej podróży, wzorem francuskiej podróżniczki, będzie wędrować po pustyni Gobi.

Wortley zdaje sobie sprawę, że nawet gdy uda się jej ukończyć już drugą fazę, wciąż będzie to tylko namiastka tego, czego dokonała Alexandra David-Néel, która podróżowała w taki sposób przez 14 lat, zmagając się w tym czasie z zimnem, chorobami, ale też z presją społeczną, której była poddawana, podróżując samotnie jako kobieta, co w ówczesnych realiach, mówiąc eufemistycznie, uchodziło za dziwactwo. Ona - przynajmniej pod tym ostatnim względem - ma już łatwiej.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz też: W Himalaje na motorach

Zobacz także
Komentarze (31)