Ryanair znów rozczarowuje. Tym razem uderza w rodziny i obsługę pokładową
Jesienna afera z odwołaniem 20 tys. lotów nadwyrężyła zaufanie pasażerów do irlandzkiej linii lotniczej. Ostatnie informacje dotyczące Ryanaira na pewno nie poprawią nadszarpniętego wizerunku. Wprowadzili opłaty za usługę, która dotychczas była bezpłatna. Ale to jeszcze nie wszystko!
27.11.2017 | aktual.: 30.11.2017 08:14
Druga połowa roku nie jest najlepsza dla irlandzkich linii lotniczych Ryanair. Przewoźnik we wrześniu br. poinformował o odwołaniu 20 tys. lotów oraz o tymczasowym zawieszeniu 34 tras, wśród których znalazły się połączenia do polskich portów lotniczych, co wpłynęło na plany ponad 400 tys. pasażerów. Niektórzy dowiedzieli się o odwołanych połączeniach z dnia na dzień. Wyszło wówczas na jaw, że firma ma duży problem z pracownikami, którzy masowo odchodzą do konkurencji.
Okazuje się, że przewoźnik zdecydował się na kolejny ruch, który nie przysporzy mu zwolenników. Wprowadził opłaty za usługę, która dotychczas była bezpłatna. Dotyczy ona lotów rodzinnych. Chodzi o sytuację, w której jesteśmy zmuszeni do dokupienia biletu dla dziecka poniżej 16 roku życia. Zdarza się, że rodzice planują samotny wyjazd, ale zmieniają zdanie, bo np. osoba, która miała zająć się pociechą, nie może się tego podjąć z powodów losowych.
W takiej sytuacji, chcąc dokupić bilet dla dziecka, trzeba było zakupić bilet dla osoby dorosłej, a następnie skontaktować się z przewoźnikiem, który bezpłatnie łączył nam obie rezerwacje. Obecnie dalej jest to możliwe, ale kosztuje 30 euro (126 zł). Tak przynajmniej mówi regulamin Ryanaira w polskiej wersji językowej:
Potwierdziła to Olga Pawlonka, marketing manager Ryanaira na Europę Środkową. - Opłata została wprowadzona we wrześniu i dotyczy połączenia rezerwacji dziecka z osobą dorosłą – poinformowała portal Fly4free.pl.
Co ciekawe, w anglojęzycznej wersji strony informacja brzmi zupełnie inaczej. Wynika z niej, że jeśli połączymy rezerwacje w ciągu 24 h unikniemy opłaty 30 euro.
Aktualizacja
Po publikacji artykułu przewoźnik ujednolicił wersję i w polskiej też informuje, że usługa jest bezpłatna, jeśli połączenie rozerwacji odbędzie się w ciągu 24 h.
- Nie ma możliwości dodania dziecka (poniżej 16 lat) do już istniejącej rezerwacji, ale nasi klienci mogą utworzyć nową rezerwację dla osoby niepełnoletniej kontaktując się z nami poprzez chat lub call center, wówczas rezerwacje zostaną połączone. Połączenie rezerwacji w ciągu 24 godzin od czasu dokonania pierwotnej rezerwacji jest bezpłatne, jeżeli natomiast następuje później, pobierana jest opłata w wysokości 126 zł lub 30 euro. Zasada ma zasosowanie na wszystkich rynkach - informuje Olga Pawlonka.
Inną nieciekawą informacją, która przeciekła do mediów, jest zmuszanie pracowników do sprzedaży większej liczby towarów na pokładzie. O sprawie zrobiło się głośno w kwietniu bieżącego roku. Wyszło na jaw, że obsługa pokładowa ma konkretne cele sprzedażowe, np. musi przekonać pasażerów do zakupu min. 8 zdrapek i 1 opakowania perfum dziennie. Jeśli się z nich nie wywiązuje, musi się liczyć z konsekwencjami, np. przeniesieniem do innej bazy. Wówczas przewoźnik zdementował te doniesienia.
Jak informuje "The Guardian", pracownicy Ryanaira dostali właśnie nowe wytyczne związane ze sprzedażą pokładową. Okazuje się, że przewoźnik nie jest zadowolony z wyników. Załoga ma sprzedawać jeszcze więcej zdrapek, kosmetyków i napojów. Jeśli pracownicy tego nie zrobią, muszą liczyć się z konsekwencjami – np. koniecznością brania zastępstw w ostatniej chwili za osoby na zwolnieniach lekarskich. Co ciekawe, tym razem przewoźnik nie dementuje tych informacji.
- Nie znamy szczegółów tych listów, ale nie ma w nim mowy o żadnych celach sprzedażowych, które muszą realizować pracownicy. Jest natomiast jasne, że każdy pracownik, który spisuje się poniżej oczekiwań, może spodziewać się dyscyplinujących konsekwencji, jeśli nie poprawi swoich wyników – cytuje komentarz Ryanaira portal Fly4Free.pl.
Internauci już spekulują, że jeśli linia nie zmieni swojej polityki,* Ryanair znów będzie musiał odwoływać loty. Tym razem ze względu na masowe zwolnienia obsługi pokładowej*.
Dochody ze sprzedaży zdrapek czy jedzenia są zaskakująco wysokie – to aż 27 proc. sumy zarabianej przez irlandzkie linie lotnicze.