Największa zmora plażowiczów. Skutki mogą być opłakane
Kiedy cieszymy się pięknym słońcem i zachwycamy cudownymi plażami nagle, jak grom z jasnego nieba, spada komunikat, którego nikt nie chce usłyszeć. Kąpielisko jest zamknięte, znowu pojawiły się sinice. W tym roku, ze względu na warunki pogodowe objawiły się wcześniej niż zwykle.
10.07.2024 | aktual.: 10.07.2024 13:20
Sinice to prawdziwa zmora turystów nad Bałtykiem - nigdy nie wiadomo, kiedy zepsują urlop.
Rozwijają się w określonych warunkach, więc ich największe nasilenie przypada niestety na okres wakacyjny. Częściej stanowią zagrożenie w zamkniętych, stojących częściach akwenu, takich jak Zatoka Gdańska, niż na otwartych przestrzeniach, gdzie ruch wody jest zdecydowanie bardziej intensywny.
Czy sinice są niebezpieczne?
Sinice to potoczna nazwa cyjanobakterii. Są jednymi z najstarszych tego typu organizmów występujących na Ziemi i można je znaleźć praktycznie w każdym zbiorniku wodnym. Jednak problem pojawia się wtedy, gdy jest ich za dużo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sinice mogą być niebezpieczne nie tylko w bezpośrednim kontakcie z ciałem, ale wówczas skutki bywają naprawdę opłakane. Dużym błędem jest lekceważenie ostrzeżeń i rozkładanie plażowego koca tuż obok linii brzegowej. Osoby szczególnie uczulone mogą odczuwać nieprzyjemne efekty lekkiego lub mocniejszego zatrucia sinicami nawet bez wchodzenia do wody. Dlatego, jeśli zauważymy takie objawy, jak ból głowy, dreszcze czy wysypka, powinniśmy bezwzględnie i jak najszybciej skontaktować się z lekarzem.
Objawy zatrucia toksynami sinic zazwyczaj znikają samoistnie po kilku dniach, jednak zdarzają się także ciężkie przypadki, w tym zagrażające życiu. Lekceważenie nawet mniej uporczywych objawów jest więc dużą lekkomyślnością.
Kiedy powinna zapalić się nam czerwona lampka i kiedy powinniśmy bezwzględnie pojawić się u lekarza? Oto najczęstsze objawy zatrucia sinicami:
- rumień skórny, świąd, podrażnienie oczu
- nudności, wymioty, ból głowy, dreszcze, gorączka, duszności
- ból brzucha, bóle mięśni, pęcherze w jamie ustnej
O ile na strzeżonych kąpieliskach o zakazie wchodzenia do wody informuje czerwona flaga, o tyle na dzikich plażach, jesteśmy zdani na własną ostrożność i dociekliwość. Dlatego warto sprawdzać regularnie informacje pochodzące ze sprawdzonych źródeł. Szczegółowe dane o obecności sinic, a także listę zamykanych okresowo kąpielisk można znaleźć na mapie Głównego Inspektoratu Sanitarnego (sk.gis.gov.pl/kapieliska/mapa). Te nieczynne oznaczone są zawsze na czerwono.
Częściej i więcej. Sinice są w natarciu
Sinice pojawiały się przy plażach kąpielisk Morza Bałtyckiego od zawsze, jednak intensywność ich występowania wyraźnie rośnie. Szczególnie w ostatnich latach możemy zaobserwować zwiększenie liczby alertów o zagrożeniu toksynami tych bakterii. Statystyki są smutne i zatrważające. Jeszcze sześć lat temu w sezonie wakacyjnym czasowo zamkniętych było 48 proc. wszystkich nadbałtyckich kąpielisk. Zaledwie rok później ta liczba wzrosła już do 57 proc. Oczywiście zakres występowania sinic jest uzależniony w ogromnym stopniu od pogody i temperatury, ale trend jest wyraźny. Sinice są coraz częściej regułą, a nie odosobnionym przypadkiem.
Jak rozpoznać, czy w wodzie na pewno są sinice? - Jeżeli woda zmieniła kolor na różne odcienie zielonego - od żółtawego przez brązowawy, możemy podejrzewać, że na 99 proc. to właśnie sinice. Szczególnie w Bałtyku, bo w wodach śródlądowych mogą to być też inne zakwity - mówiła w rozmowie z WP dr Justyna Kobos z Wydziału Oceanografii i Geografii Uniwersytetu Gdańskiego.
Ratownicy, których spotykamy na plaży dodają, że łatwo jest rozpoznać, że coś jest nie tak. - Trochę to przypomina podłużne albo owalne plamy rozlanej w wodzie farby. Ponieważ bakterie wydzielają toksyny, w ekstremalnych sytuacjach na wodzie będą się też tworzyły galaretowate kożuchy wyglądające jak fermentujące drożdże – wyjaśnia Marcin, jeden z ratowników morskich z kąpieliska w Trójmieście. – Sinic nie da się nie zauważyć, bo nie tylko nieładnie wyglądają, ale często wydzielają też nieprzyjemny zapach. Jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości, po prostu nie wchodźmy do wody, lepiej zabrać też swoje rzeczy i odsunąć się dalej od linii wody – dodał ratownik.
Bałtyk umiera. Wszystkiemu winna eutrofizacja
Eutrofizacja to zjawisko, które często jest określane przekleństwem dobrobytu. Oczywiście w dużej przenośni. W bardzo ogólnym tłumaczeniu eutrofizacja jest przeżyźnieniem środowiska, w tym przypadku środowiska wodnego. Morze Bałtyckie praktycznie z każdej strony otacza ląd. W bezpośrednim sąsiedztwie tego akwenu mieszka ok. 80 mln ludzi, a większość krajów to tereny, na których rozwinęło się rolnictwo. A to oznacza ogromne ilości nawozów, z których tylko część jest konsumowana przez rośliny. Reszta trafia rzekami i innymi ciekami wodnymi do morza. Duże zasoby azotanów i fosforanów sprzyjają rozkwitowi glonów i sinic. Tyle że tu zaczyna się błędne koło.
Rozkwit glonów i sinic powoduje zmętnienie wody, a co za tym idzie blokadę dopływu słonecznego światła do głębszych warstw Morza Bałtyckiego. Ustaje więc proces fotosyntezy, który jest niezbędny do przeżycia roślin. Te umierają i opadają na dno, gdzie rozpoczyna się ich rozkład przez bakterie tlenowe. Efekt numer jeden? Tlenu zaczyna brakować, bo jest wykorzystywany do rozkładania martwych roślin, więc znikają i żywe organizmy, takie jak drobne skorupiaki czy ryby. Efekt numer dwa? Do akcji wkraczają groźne bakterie beztlenowe, które podczas procesu rozkładu wytwarzają niebezpieczny siarkowodór. W ten sposób powstają martwe strefy, czyli podwodne pustynie, na których całkowicie zamiera życie.
Jak uratować Morze Bałtyckie?
Według danych podawanych przez WWF prawie cały Bałtyk, bo aż 97 proc. jego powierzchni, wykazuje efekty eutrofizacji. To właśnie Morze Bałtyckie jest obszarem największego deficytu tlenowego w całej Europie.
Statystyki mówią też, że liczba i powierzchnia martwych stref w Bałtyku wzrosła ponad 10-krotnie w ciągu ostatnich 115 lat i zajmuje prawie 20 proc. powierzchni dna morza. Blisko 30 proc. obszaru Morza Bałtyckiego to strefy zagrożone o wyraźnie obniżonej zawartości tlenu.
Najważniejszym i głównym powodem takiego stanu jest wspomniane już przenawożenie ekosystemu. Znaczna część azotanów i fosforanów trafiających do morza to efekt działalności przemysłu rolniczego. Kolejnym dużym "dostawcą" tych substancji są wciąż niedostatecznie efektywne oczyszczalnie ścieków. I to właśnie tu tkwi rozwiązanie.
Co trzeba wiedzieć o sinicach?
- Sinice to organizmy samożywne, początkowo zaliczane do roślin, a obecnie do bakterii. Część z nich zawiera toksyny, które są niebezpieczne, gdy pojawiają się w zbiornikach wodnych;
- Na rozkwit sinic wpływają trzy czynniki: wysoka temperatura, delikatne falowanie wody oraz dostęp bakterii do azotanów i fosforanów przyspieszających proces rozmnażania;
- Toksyny wytwarzane przez sinice mogą być niebezpieczne nie tylko w bezpośrednim kontakcie fizycznym. Toksyny są groźne także dla przebywających w okolicach ich namnażania, ponieważ trujące związki przedostają się do powietrza;
- Znakiem występowania sinic jest nieprzyjemny zapach wody oraz gęste kożuchy na jej powierzchni.