Choeung Ek. Pola śmierci w Kambodży
W zaledwie cztery lata reżim Czerwonych Khmerów w Kambodży zabił 1,7 miliona osób, co stanowiło wówczas jedną czwartą populacji kraju. Gdyby Pol Pot rządził dłużej i mordował w tym tempie, stałby się trudnym do pobicia mordercą w historii. Po dojściu do władzy zmienił nazwę kraju na Demokratyczną Kampuczę i zaczął go przekształcać na wzór agrarnej maoistowskiej utopii. Pola śmierci w Kambodży znaleźć można na terytorium praktycznie całego państwa.
Pola śmierci Choeung Ek to poza szkołą Tuol Sleng najbardziej znane miejsce ludobójstwa katów Demokratycznej Kampuczy w okręgu stołecznym. Znaleziono tam szczątki łącznie 17 tys. ofiar. Na terenie kompleksu znajduje się pamiątkowa stupa buddyjska z kilkoma tysiącami czaszek pomordowanych, kilka pomieszczeń z wystawami, ale zdecydowana większość ekspozycji wystawiona jest na zewnątrz. I tak spacerując uliczkami byłego sadu owocowego natrafić można na liczne gabloty z ubraniami i kośćmi więźniów.
Pola śmierci Choeung Ek – przerażające odkrycie
Po upadku reżimu Pol Pota w Kambodży z biegiem czasu odkrywano tzw. pola śmierci, czyli masowe mogiły. Polpotyści, podobnie jak krwawi oprawcy innych zbrodniczych rządów, ukrywali przed światem skalę ludobójczego apetytu. Czerwony reżim przeprowadzał kampanię masowego ludobójstwa na każdym, kto był podejrzany o przynależność do kilku kategorii domniemanych wrogów ludu.
Pod koniec lat 70. ubiegłego wieku na polach oddalonych 17 km od Phnom Penh dokonano strasznego odkrycia. W ziemi znaleziono masowe groby prawie 9 tys. osób. Jak się później okazało ciała należały do osadzonych w Więzieniu Bezpieczeństwa S-21 (słynnej szkoły Tuol Sleng), których mordowano w obozie, a wieczorami zwożono ich ciała poza stolicę. Na polach śmierci w Kambodży spoczęło na wieczność 25 proc. populacji kraju.
Sielankowy nastrój jeży włos na skórze
Spacerując po Choeung Ek ma się momentami wrażenie przebywania w cichym pięknym parku. Gdyby odsunąć na bok krwawe wspomnienia i całą historię rządów Czerwonych Khmerów, to miejsce mogłoby być idealnym do odpoczynku skwerem dla mieszkańców miasta stołecznego Phnom Penh.
Historia pól śmierci jest jednak brutalna. Na terenach tworzących kompleks znajdują się setki tysięcy odłamków ludzkich kości pochodzących od 17 tys. Khmerów zabitych w brutalny sposób. Przemierzając Choeung Ek z tą świadomością nie czerpie się żadnej przyjemności z zielonych alejek, pięknych drzew i śpiewu ptaku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS4
Od tortur w Tuol Sleng do masowej mogiły w longanowym sadzie
Więźniowie byli przetrzymywani i torturowani w więzieniu S-21, zanim zostali przewiezieni do byłego sadu longanowego. Jeśli jakimś cudem przetrwali obóz, po przewiezieniu do Choeung Ek kazano im kopać własne groby. Ginęli wszyscy niezależnie od pochodzenia, wykształcenia, wieku czy płci.
Warto obejrzeć film "Pola Śmierci". Opowiada o amerykańskim dziennikarzu, który zostaje wysłany do Kambodży w roli korespondenta wojny domowej. Gdy walki ustają, jego bliski przyjaciel trafia do obozu pracy. Film jest rewelacyjny, każdy zainteresowany tematem ludobójstwa Czerwonych Khmerów powinien go zobaczyć. Dwukrotnie.
Pol Potowi przyświecała utopijna czerwona idea kraju, którego mieszkańcy pracują na wsi. W doktrynie Demokratycznej Kampuczy nie istniała przestrzeń dla klasy średniej, wykształconych, kapitalistów cz burżuazji. Wszyscy mieli pracować na roli, tworząc agrarną potęgę imperium. To dlatego na szczególnym celowniku aparatu bezpieczeństwa Czerwonych Khmerów znaleźli się inżynierowie, lekarze czy nauczyciele. Oni byli mordowani masowo wraz z rodzinami. Do więzienia można było trafić za noszenie okularów, znajomość obcego języka czy zbyt delikatne dłonie.
Warto zapoznać się z mrożącymi krew w żyłach relacjami Him Yuma, byłego strażnika S-21. Na stronie Cambodian Tribunal Monitor możecie przeczytać obszerny wywiad z byłym katem kambodżańskiego reżimu. Oto jego wypowiedź z dokumentu dla TV Focus kręconego kilkanaście lat temu:
"Byłem odpowiedzialny za transport więźniów z więzienia S-21 na pola śmierci, gdzie na rozkaz Ducha lub Tho wykonywano na nich wyrok. Jeśli przywiózłbym złego więźnia mogli mnie oskarżyć o zdradę. Jeden z katów powiedział do mnie <jeśli jesteś pewny, że to on, to może sam go zabijesz?> Wziąłem długi metalowy pręt, uderzyłem więźnia w tył głowy i odszedłem. Widziałem, jak torturowali ludzie, żeby przyznawali się do winy. To było tak bolesne, że ludzie błagali o pomoc. Trudno mi o tym mówić. Cały czas słyszę krzyki więźniów, którzy byli ranni, ale jeszcze żyli. Nie zgłosiłem się do tej pracy, nie miałem zamiaru popełnić tych zbrodni. Musiałem wykonywać rozkazy, bo władzę wychodziły z założenia, że ten kto nie podda się woli historii, zginie".
Masowe mordy w Choeung Ek – studium zbrodni
Po przybyciu strażnicy pomagali rozładować więźniów, którzy byli rozlokowywani w drewnianych barakach. Tymczasowo. Nie trafili oni bowiem do obozu pracy, a na miejsce masowych zbrodni. "Wrogowie ludu" mieli opaski na oczach, aby nie mogli rozpoznać trasy, którą zostali przewiezieni z S-21.
Niektórzy więźniowie płakali po spisaniu ich nazwisk, ponieważ "wiedzieli, że zostaną zabici". Po spisaniu nazwiska więźnia przyprowadzono do dołu i poproszono o uklęknięcie. Użyto do nich metalowego pręta, zanim poderżnięto im gardło. Następnie ubranie zostało rozebrane z więźniów, a więźniowie wypatroszeni. Zdjęto im kajdanki i przepaski na oczach, zanim wrzucono ich do dołów.
Miejsca symbole
Spacerując po polach śmierci na pewno natkniecie się na "magiczne drzewo". To właśnie na nim wisiał specjalny głośnik, którego celem było zagłuszanie krzyków ofiar podczas wykonywania codziennych egzekucji.
Jeszcze bardziej ponurym miejscem w Choeung Ek jest drzewo przyozdobione kolorowymi wstążkami. Na pierwszy rzut oka przypomina wesołą instalację artystyczną, ale jego przeszłość jest upiorna. To właśnie w tym miejscu roztrzaskiwano główki noworodków i dzieci. O sposobie dokonywania tej okrutnej zbrodni informuje tabliczka z rysunkiem.
Głównym symbolem Choeung Ek jest wybudowana pod koniec lat 80. ubiegłego wieku buddyjska stupa. Nie byłoby w niej nic nadzwyczajnego, gdyby nie 5000 ludzkich czaszek w szklanych ścianach konstrukcji. Kilka tysięcy istnień ludzkich na piętnastu kondygnacjach spogląda na przerażonych przybyszów nowych, lepszych czasów.
Zwiedzanie Choeung Ek
Oddalone o 17 km od Phnom Penh pola śmierci pełnią obecnie funkcję muzeum ludobójstwa, a także stanowią jedną z największych atrakcji miasta stołecznego. Atrakcji w rozumieniu ważnych miejsc, które koniecznie trzeba zobaczyć, gdy przyjedzie się do ponad dwumilionowego miasta. Znajdą się w każdym folderze lokalnych biur podróży, a także na kartach przewodników. Nie jest tajemnicą, że dla zubożałych Kambodżan są one źródłem dochodu z międzynarodowej turystyki.
Najszybszy sposobem dostania się do Choeung Ek jest złapanie tuk tuka. Kierowca powinien za 10 dolarów zawieźć nas na miejsce, poczekać i odwieźć z powrotem do centrum. Łatwo policzyć, że jeśli podróżujecie w cztery osoby, za ponad 30 km transfer wyjdą niewielkie pieniądze. Ale dla tego pana to już będzie coś.
Dojazd zajmuje 30-35 minut i będzie dobrą okazją do zgłębienia peryferyjnych krajobrazów miasta. Będą to landszafty ukazujące skalę ekonomicznych zniszczeń Kambodży spowodowanych dziesięcioleciami domowej niestabilności. W skrócie bieda, dezorganizacja i unoszące się w powietrzu uczucie ludzkiej bezradności.
Istnieje duża prawdopodobieństwo, że kierowca tuk tuka również stracił kogoś bliskiego w Choeung Ek. Nasz stracił dwóch członków rodziny, ale temat szybko uciął, gdy dojechaliśmy pod kasy biletowe muzeum.
Szlakiem mordów i agonii więźniów
Zwiedzanie Choeung Ek jest przykrym doświadczeniem i można je porównać do odwiedzin w byłym niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. Na miejscu panuje ponura cisza, odwiedzający są bowiem zagubieni w morzu własnych refleksji lub po prostu wsłuchani w przerażające opisy zdarzeń płynącego z audiobooków.
Bilet wstępu na pola śmierci kosztuje 6 dolarów i obejmuje dostęp do wszystkich punktów kompleksu.
Czytaj też: Aszchabad, czyli osobliwa stolica Turkmenistanu
Autor: Daniel, NaWylocie.pl