Szkoła przekształcona w obóz zagłady. Piekielne Tuol Sleng w Kambodży

To prawdopodobnie jedyne takie miejsce na świecie, gdzie z 17 tys. więźniów przeżyło zaledwie 12. Piekielny obóz koncentracyjny Tuol Sleng w centrum milionowego Phnom Penh w Kambodży. Podróż do tego kraju łączy się nieodzownie z unoszącą się w powietrzu stęchlizną rządów Pol Pota i wykonawców jego krwawej misji narodowej utylizacji Khmerów.

Obóz koncentracyjny Tuol Sleng
Obóz koncentracyjny Tuol Sleng
Źródło zdjęć: © nawylocie.pl

24.11.2022 | aktual.: 14.12.2022 15:04

Szkoła Tuol Sleng w Demokratycznej Kampuczy przestała pełnić funkcję placówki edukacyjnej i przekształciła się w miejsce zbiorowej kaźni. Przez cztery lata była centrum przesłuchań i mogiłą eksterminacji dla jednego z najohydniejszych reżimów totalitarnych w historii ludzkości. Chciałbym, aby ten artykuł był jedynie prologiem do arcyważnego historycznie zagadnienia, jakim był kambodżański reżim i jego zbrodnie. Niech ta historia dotrze do jak największej liczby osób.

Tuol Sleng - szkoła przekształcona w obóz zagłady

Aż trudno sobie wyobrazić, że jeszcze na początku lat 70. ubiegłego wieku placówka o nazwie Tuol Svay Prey była zwyczajną szkołą średnią. Zaledwie kilka miesięcy po dojściu do władzy Czerwonych Khmerów, dotychczas spokojne liceum przekształcono w pilnie strzeżony obóz odosobnienia, który w historii zapisał się jako Więzienie Bezpieczeństwa S-21. Tuol Sleng była krwawym przedsięwzięciem skrzętnie ukrywanym przez reżim Pol Pota. Opinia publiczna dowiedziała się o istnieniu przerażającego obozu dopiero w 1979 r. za sprawą wietnamskiego fotografa, który prowadzany smrodem rozkładających się ludzkich ciał dotarł w to miejsce wraz z żołnierzami armii wietnamskiej.

Nazwę placówki edukacyjnej z ładnie brzmiącej Tuol Svay Prey nadanej na cześć władcy króla Norodoma Sihanouka zmieniono na Tuol Sleng. W języku khmerskim oznacza to dosłownie "Wzgórze Zatrutych Drzew" lub "Wzgórze Strychniny". Katownia khmerskich rewolucjonistów nie mogła otrzymać bardziej ponurego określenia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Z 17 tys. więźniów przeżyło zaledwie 12

Historycy są zgodni, że w ciągu czterech lat (1975-1979) na terenie więzienia przebywało od 17 do 20 tys. osób, a obecny na miejscu zamordyzm przetrwało zaledwie 12, czyli zaledwie 0,06 proc. wszystkich więźniów. Wciąż żyje troje byłych osadzonych tj. Chum Mey, Bou Meng a także Chim Math - jedyna kobieta wśród ocalałych. Chuma Mey’a można spotkać w Toul Sleng w roli przewodnika i sprzedawcy autobiograficznej książki "Survivor: The Triumph of an Ordinary Man in the Khmer Rouge Genocide", którą warto kupić, będąc na miejscu. Mey przeżył nie tylko dlatego, że wykazał się niesamowitym hartem ducha i miał po prostu ogromne szczęście, ale również za sprawą smykałki do naprawiania maszyn.

Fach w ręku stawał się niejednokrotnie drogą do późniejszego wyzwolenia. Tak samo było w przypadku innego z ocalałych - Vanna Natha - który stał się portrecistą Pol Pota. W obozowej dokumentacji zachowała się służbowa notatka z jego nazwiskiem, która brzmiała: "Zachować do wykorzystania". Jak twierdzi sam ocalały, gdyby nie ten dokument, nie przetrwałby kaźni. Co ciekawe, w więzieniu pracowało wielu malarzy -  niektórzy 10 dni, inni dwa miesiące. Wszyscy zginęli, bo ich obrazy nie podobały się więziennemu kierownictwu. Obozowe malarstwo Natha można obecnie oglądać na wystawie Muzeum Ludobójstwa więzienia S-21.

  • Obóz koncentracyjny Tuol Sleng
  • Obóz koncentracyjny Tuol Sleng
  • Obóz koncentracyjny Tuol Sleng
  • Obóz koncentracyjny Tuol Sleng
[1/4] Obóz koncentracyjny Tuol Sleng Źródło zdjęć: © nawylocie.pl

Kto trafiał do szkolnego obozu eksterminacji?

Czerwoni Khmerzy wyłapywali Kambodżan na terenie całego kraju. Niekiedy do obozu trafiali przypadkowi mieszkańcy, ale niejednokrotnie byli to ludzie w jakimś stopniu powiązani w przeszłości z aparatem bezpieczeństwa, wojskiem czy krajową polityką. I tak np. wśród więźniów znaleźć można było licznych byłych członków formacji Czerwonych Khmerów, a także urzędników i żołnierzy oskarżonych o szpiegostwo czy zdradę ideałów polpotyzmu.

Znane są również przykłady więźniów obcokrajowców. Z krajów południowoazjatyckich byli to m.in. obywatele Wietnamu czy Laosu, jak również reprezentanci kultury anglosaskiej - Amerykanie, Brytyjczycy czy Nowozelandczycy. Na kartach historii zapisał się również amerykański żeglarz Michael Scott Deeds, który został schwytany przez Czerwonych Khmerów podczas żeglugi z Singapuru na Hawaje. Był jednym z ostatnich więźniów piekielnej szkoły.

Do więzienia trafiało się na podstawie fałszywych oskarżeń, często brzmiących irracjonalnie. W dokumencie "Katownia Czerwonych Khmerów" jeden z ocalałych - Chum Mey - przytacza zarzuty, które mu postawiono. Miał on szczęście, bo trafił do Tuol Sleng na dwa miesiące przed wyzwoleniem obozu przez Wietnamczyków.

Twoja grupa, szyjąc złamała zbyt wiele igieł

Zmarnowałeś zbyt wiele materiału

Złamałeś paski maszynowe

Jak wyglądało życie w więzieniu Tuol Sleng?

Dzień powszedni w więzieniu S-21 to był prawdziwy koszmar. Niekończące się tortury, znęcanie, mordy i nieludzkie traktowanie. Piekło zaczynało się już od postawienia pierwszego kroku w obozowym świecie. Oskarżonych dogłębnie przesłuchiwano, tworząc ich szczegółowe biografie. Następnie dzieleni byli w ramach obozowych budynków i bloków, w skład których wchodziły cele. Panował w nich absolutny reżim, skazańcy nie mogli ze sobą rozmawiać, byli skuci kajdanami, częstokroć leżeli nago na zimnej posadzce. Starzy więźniowie masowo znikali, a na ich miejsce przychodzili nowi. Codziennie ktoś umierał, ciała często przez kilkanaście godzin pozostawały w celi. Więźniowie w tajemnicy żywili się owadami, które zlatywały do zapalonych żarówek. Gdy strażnik to zauważył, bił do utraty przytomności, aż więzień zwróci konsumowany po kryjomu pokarm.

Obozowy dzień zaczynał się wczesnym rankiem od porannej inspekcji. Następna była trwająca długie godziny ciężka praca, przesłuchiwania, kary cielesne i przybierające różne wymyślne formy znęcanie. Więźniowie musieli przetrwać o misce ryżu i dwóch łyżkach zupy. Prawdziwą grozę budziły dzienne raporty, w których odnotowywano poszczególne przewinienia więźniów. Oto kilka z nich, które znajdują się obozowych archiwach:

Budynek A, blok III, cela numer 1. Zatyka dziurkę od klucza.

Budynek A, blok II, cela numer 8. Krzyczy. Nie wie, dlaczego Partia uważa go za wroga.

Budynek F, blok III, cela numer 1. Ukrył łyżkę, dał ją współwięźniowi, aby ten otworzył zamek.

Budynek B, blok III, cela numer 1. Usiłował kopnąć przeszukujących go towarzyszy.

Budynek B. Narzeka, że nie ma co jeść.

Budynek B, blok III, cela numer 4. Przywiązał spodnie do moskitiery.

Obóz koncentracyjny Tuol Sleng
Obóz koncentracyjny Tuol Sleng © nawylocie.pl

Agonia dnia codziennego

Większość przybyłych do więzienia S-21 osób już podczas pierwszego zetknięcia z obozowymi realiami wiedziało, że nie wyjdzie z tego miejsca żywa. Próby samobójcze były więc częste, bo odebranie sobie życia było kuszącą wizją "wiecznego odpoczynku od cierpienia". Stąd strażnicy mieli odgórnie nakazane, aby dokładnie sprawdzać stopień zaciśnięcia kajdan, posiadania ew. kontrabandy wśród więźniów czy przedmiotów, które mogłyby pomóc im w odebraniu sobie życia. Popełnienie samobójstwa w Tuol Sleng z czasem stało się praktycznie niemożliwe.

O godz. 22 więźniowie prowadzeni byli do ciasnej celi i skuci kajdanami oczekiwali na pobudkę o godz. 4:30 następnego dnia. Wypróżniali się do wiader lub pod siebie. Znane są przypadki, że zmuszano ich do jedzenia ekskrementów czy picia moczu. Tortury obejmowały bicie i duszenie plastikową torbą zakładaną na głowę. Więźniowie często byli sztucznie podtrzymywani przy życiu za pomocą zastrzyków z płynnymi witaminami, aby byli w stanie "wsypać" większą liczbę osób podczas wielogodzinnych przesłuchań.

Aparat bezpieczeństwa Tuol Sleng

Więzieniem rządzili brutalni kapo, totalnie zindoktrynowani Khmerowie, którzy w imię walki z wrogiem byli w stanie zabić własną matkę, córkę czy posłać na stracenie sąsiadów. Personel S-21 wraz z otaczającym go konglomeratem urzędniczych budynków liczył prawie 1,7 tys. osób. Wszyscy byli ślepo przekonani o słuszności działań khmerskiej rewolucji. Nie pojawiał się wśród nich żaden sprzeciw, bo jak sami po latach przyznali, nie mogli się wahać. Musieli być stanowczy.

Przyłączyłem się do rewolucji, bo miałem dość wyzyskiwania moich braci przez starych i nowych panów kolonialnych, kapitalistów, obszarników, reakcjonistów i imperialistów. Moja świadomość wzrosła, wstąpiłem w szeregi armii rewolucyjnej by walczyć z amerykańskim imperializmem i wyzwolić masy.

Obozowi strażnicy przyznają, że podpisywali lojalkę z komendantem S-21 i samym reżimem Demokratycznej Kampuczy. Wyroki wykonywali bez zawahania się, z oczekiwaną starannością. Aby dowieść lojalności, zabijali więźniów w sposób bezwzględny. Nie było wśród nich żadnego wyrazu buntu, a przynajmniej działań w formie powstań, dywersji czy tworzenia obozowej opozycji. Nie wiemy, ilu z nich kierowało się chęcią przetrwania, a ilu było katami z zamiłowania.

Wstrząsające są relacje byłych kapo w dokumencie "Katownia Czerwonych Khmerów" TV Planete, w którym przesłuchuje ich były więzień S-21. W pewnym momencie zadaje przeraźliwie brzmiące pytanie: "Skoro wy byliście ofiarami, to kim byliśmy my, więźniowie Tuol Sleng?". Jeszcze mroczniejsza jest odpowiedź jednego z ocalałych strażników: "Byliście ofiarami drugiej kategorii".

Architekci zbrodniczego ustroju Demokratycznej Kampuczy
Architekci zbrodniczego ustroju Demokratycznej Kampuczy © nawylocie.pl

Kaci stoją w kolejce do sklepu razem z ofiarami

Przerażające, ale po obaleniu reżimu Pol Pota większości katów i zbrodniarzy nie dotknęła żadna kara. Lokalni sadyści zaczęli normalnie żyć, tak jak gdyby trwająca cztery lata rzeź Kambodży nie miała w ogóle miejsca. A przecież było zupełnie inaczej - za reżimu zgładzono jedną czwartą ludności kraju.

Słabość systemu politycznego, korupcja i szok po ludobójstwie lat 70. doprowadził do patologicznych konsekwencji. Kaci często stali się sąsiadami swoich ofiar, stali w tych samych kolejkach do sklepu, jeździli tym samym środkiem transportu. Niepojęty dla nas - Polaków - tragizm khmerskiej rzeczywistości polega właśnie na braku rozliczenia się z przeszłością sprzed 50 lat.

Duch - więzienny kat obozowego piekła

Komendantem Więzienia Bezpieczeństwa S-21 był Kaing Guek Eav nazywany Duchem. Człowiek wielce brutalny, przesiąknięty złem i przemocą, będący orędownikiem idei Pol Pota i członkiem reżimu Czerwonych Khmerów w latach 1975-1979. Były naczelnik jako jeden z nielicznych wysoko postawionych urzędników krwawego reżimu przyznał się częściowo do winy i upublicznił wstrząsającą metodykę zagłady. W wywiadzie udzielonym niespełna rok przed śmiercią przyznał, że "każdy, kto został aresztowany i wysłany do S-21, był uznawany za zmarłego". Duch był pierwszym katem reżimu Pol Pota i człowiekiem odpowiedzialnym za śmierć tysięcy istnień ludzkich. Gdy podpadło się Duchowi, śmierć była tylko i wyłącznie kwestią czasu. Będąc szefem więzienia w Tuol Sleng Duch prowadził obszerne archiwum. Studium zbrodni obejmowało zdjęcia przesłuchiwanych i zabitych, spisane zeznania i techniki torturowania pojmanych.

Kaing Guek Eav nazywany Duchem
Kaing Guek Eav nazywany Duchem © nawylocie.pl

Duch zmarł w 2020 r. w wieku 77 lat w stołecznym szpitalu więzienia Kandal, gdzie odsiadywał wyrok dożywocia za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości. Niech go piekło pochłonie.

Odwiedzamy Tuol Sleng jako turyści

Cały więzienny kompleks zachował się w takim samym stanie jak w momencie wyzwolenia przez Wietnamczyków w 1979 r. Klimat na głównym dziedzińcu Tuol Sleng jest dość tropikalny, żeby nie powiedzieć sielski. Rozświetlone w mocnym słońcu wysokie palmy uginają się pod oporem wiatru. Nic nie zwiastuje, że jest to miejsce olbrzymiej narodowej tragedii.

Przygnębienie i posępny nastrój czuć dopiero po wejściu do jednego z bloków. Poszczególne sale dawnego liceum zdobi kilkanaście czarno-białych paneli fotograficznych przedstawiających wizerunki ofiar Tuol Sleng. Niektóre zdjęcia są bardzo drastyczne i przedstawiają zwłoki torturowanych więźniów. Przekaz płynący z ekspozycji jest mocny, bez wątpienia wywołuje emocje. Nikt tutaj niczego nie retuszuje, koszmar czerwonej katowni jest wypisany na bezimiennych twarzach pomordowanych mieszkańców Kambodży (nie Demokratycznej Kampuczy, jak chciałby komunistyczny zbrodniarz Pol Pot).

  • Obóz koncentracyjny Tuol Sleng
  • Obóz koncentracyjny Tuol Sleng
  • Obóz koncentracyjny Tuol Sleng
  • Obóz koncentracyjny Tuol Sleng
[1/4] Obóz koncentracyjny Tuol Sleng Źródło zdjęć: © nawylocie.pl

Dokumentacja fotograficzna to nie wszystko. W pomarańczowo-żółtych salach byłego liceum znajdują się również oryginalne narzędzia tortur oraz żeliwne łóżka, na których ducha wyzionęło tysiące Khmerów. Dla człowieka, który interesuje się zbrodniami Czerwonych Khmerów, wizyta w szkole Tuol Sleng będzie wstrząsającym przeżyciem. Mocniejszym akcentem w Kambodży będą już najprawdopodobniej już tylko Pola Śmierci, czyli słynne Choeung Ek.

Autor: Daniel, naWylocie.pl

Źródło artykułu:naWylocie.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (90)