Sekretny język obsługi hotelowej
Przyjeżdżasz do hotelu, a recepcjonistka wita cię szerokim uśmiechem. Taka praca. Nawet jeśli ma zły dzień, to i tak nie da po sobie tego poznać, a jeśli ją wkurzysz, to za plecami nazwie cię brzoskwinią. Jeśli zaproponuje ci wygodny pokój, to bądź pewien, że dostaniesz najmniejszy dostępny w hotelu. Skąd o tym wiemy? To sekretny język obsługi hotelowej. Zdradzamy, co oznaczają poszczególne określenia.
Używają go pokojówki, boye hotelowi, concierge czy recepcjonistki w hotelach na całym świecie. Warto sprawdzić, co oznaczają te pojęcia, by być pewnym, że przypadkiem ktoś nas nie obraża. Większość z nich postaramy się przetłumaczyć na język polski, jednak pojęcia te używane są zazwyczaj uniwersalnie - po angielsku. Zaczynamy.
Skipper, a po polsku szyper, to ktoś, kto robi rezerwację, ale nigdy nie pojawia się w hotelu.
Lobby lizard, czyli jaszczurka w lobby, to członek ekipy hotelowej, który wita gości i pomaga im podczas zameldowania lub wymeldowania w hotelu, gdy jest naprawdę bardzo tłoczno.
Smile, you’re going onstage! – „Uśmiechnij się, wychodzisz na scenę!” - tak mówią do siebie nawzajem pracownicy hotelowi przed wyjściem do stref, w których mają do czynienia z klientami twarzą w twarz.
Hoo ha – to nic innego jak okrzyk oznajmiający „zrób to tak szybko, jak to możliwe” (najlepiej w podskokach).
Make it sexy, czyli „zrób to najlepiej, jak to możliwe”. Sam zwrot sexy może tyczyć się dobrze wyglądającego pokoju.
Job on the line, czyli „tu się pracuje”, co oznacza przygotowania dla VIP-a lub wysoko postawionego gościa.
Cozy oznacza przytulny, ale w wielu hotelach może oznaczać to także najmniejszy dostępny pokój.
A classic to tradycyjny gość.
VIP, może być to określenie bardzo ważnej osoby, ale także „very import ant pup”, czyli bardzo ważnego pupilka (np. psa).
VIB to zaś very important baby, czyli bardzo ważne dziecko. Tego określenia używa zwłaszcza w USA.
Pig in the pen, świnia w długopisie to określenie używane w jednym z amerykańskich hoteli na gościa, którego samochód utknął na rampie na parkingu.
Peach to po polsku brzoskwinia, a w slangu hotelowym bardzo trudny gość.
UG to skrót od unsatisfied guest, czyli niezadowolonego gościa.
DG to skrót od demanding guest, czyli wymagającego gościa.