Statki wciąż na fali. Dokąd dziś popłyniemy z Europy?
Jeszcze sto lat temu na drugi koniec świata podróżowało się statkami, jednak od kilkudziesięciu lat skutecznie wypierają je samoloty. Nic dziwnego - umożliwiają przedostanie się do punktu docelowego o niebo szybciej. Dziś wciąż pływamy, jednak zdecydowanie częściej jako turyści.
Byliśmy potęgą na Atlantyku
W okresie międzywojennym Polska była potęgą w żegludze transatlantyckiej. Statki: "Chrobry", "Batory", "Piłsudski", "Kościuszko", "Pułaski", "Sobieski" wypływały z Gdyni w rejsy do Stanów Zjednoczonych, Kanady, Brazylii i Argentyny. Dzisiaj po tych trasach pozostały już tylko wspomnienia. Przed trzydziestu laty, 21 października 1987 r., "Stefan Batory", nasz ostatni transatlantyk, zakończył w Gdyni swój rejs z Nowego Jorku. Był to koniec 57-letniej polskiej żeglugi na Atlantyku.
Dla każdego coś miłego i atrakcyjnego
Dzisiaj także możemy popłynąć przez Atlantyk, ale już nie z Gdyni i nie polskim statkiem. Coraz popularniejszy wśród turystów jest 14-dniowy rejs z Kopenhagi na Florydę. Do stolicy Danii dostajemy się z Warszawy samolotem, by wyruszyć w dwutygodniowy rejs do Miami. W trakcie podróży zatrzymamy się na Azorach i Wyspach Dziewiczych.
Rejs do Stanów Zjednoczonych będziemy z pewnością pamiętali do końca życia - długa podróż luksusowym statkiem jest z pewnością czymś zupełnie innym, niż przelot samolotem. Oferta wakacyjnych podróży statkami jest jednak bardzo bogata i nie ogranicza się tylko do amerykańskiej trasy. Sporym wzięciem cieszą się rejsy po Morzu Śródziemnym, w trakcie których można zwiedzić najpiękniejsze wyspy tego akwenu, a także wybrane miasta portowe, czy też rejsy na Karaiby lub po Oceanie Indyjskim. W trakcie tej ostatniej podróży turysta zobaczy między innymi Mauritius, Seszele oraz Madagaskar.
Do tych bardzo popularnych tras dołączył ostatnio kierunek północny – rejsy po zjawiskowych norweskich fiordach. Na tej trasie z pewnością upał nie będzie nam dokuczał.
Z polską żeglugą na Bałtyku
Wszystkie powyższe rejsy odbędziemy na statkach należących do zagranicznych armatorów. Czy polska żegluga nie oferuje nam już niczego poza rejsami z Gdańska i Gdyni na Hel, a z Elbląga do Krynicy Morskiej? Nie, tak źle jeszcze nie jest. Unity Line, najmłodszy polski operator promowy, należący do Polskiej Żeglugi Morskiej, obsługuje połączenia ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystad oraz do Trelleborga. Drugi z naszych armatorów – Polska Żegluga Bałtycka (znana także jako Polferries) działa na liniach Świnoujście-Kopenhaga, Świnoujście-Ystad oraz Gdańsk-Nynashamn.
Udając się do tej ostatniej miejscowości dość łatwo dostaniemy się do mekki bałtyckich wędkarzy – Wysp Alandzkich. Nynashamm dzieli od Sztokholmu, skąd wypływają promy na Alandy, zaledwie 60 km. Tę trasę szybko pokonamy pociągiem podmiejskim. Następnego dnia, nad ranem, powinniśmy być już na Wyspach Alandzkich.
Z Gdyni, z której niegdyś można było popłynąć między innymi do Toronto, obecnie turyści są zapraszani do udania się do szwedzkiej Karlskrony (Stena Line) i Bałtijska, rosyjskiego portu, będącego wrotami do Kaliningradu.