"Stonehenge to kupa kamieni, a wieża Eiffla wcale nie taka piękna". Turyści: popularne atrakcje zawodzą
Czy można się zawieść spoglądając na wieżę Eiffla albo zwiedzając Statuę Wolności? Czy można załamać ręce, przechadzając się po centrum Paryża albo stąpając po Wielkim Murze Chińskim? Jak się okazuje, podobne postawy wcale nie należą do rzadkości, a często dotyczą osób, które miały wręcz bardzo pozytywny stosunek do tych przesławnych miejsc. Potem przyszło jednak rozczarowanie.
Podróże po świecie zazwyczaj wiodą przez miejsca, które uzyskały rangę symboli. Ba! To właśnie one bardzo często stają się impulsami, od których zaczyna się całe planowanie. Ale nadmierna koncentracja na pojedynczych miejscach czy obiektach nie zawsze popłaca. Może się bowiem wtedy okazać, że nasze oczekiwania zostały napompowane do tak niebotycznego poziomu, że rzeczywistość nie jest w stanie im sprostać.
Efekt? Zamiast ekscytacji, wielki zawód. Takich jęków niezadowolenia jest, zwłaszcza w internecie, całe mnóstwo. Można natrafić na nie bez trudu przy opisach miejsc, które zajmują bardzo wysoką pozycję na liście marzeń niemal każdego zapalonego podróżnika.
To ma być ten Londyn?
W błędzie jest ten, kto myśli, że na widok kultowych obiektów, które na większość turystów działają jak magnes, wszystkim ludziom po równo odbiera mowę. Choć są one sklasyfikowane wysoko w zestawieniach największych turystycznych atrakcji świata, czasami powodują jedynie wzruszenie ramion. Wspomniana już wieża Eiffla, która od dziesięcioleci jest ikoną nie tylko Paryża, ale też całej Francji, najwyraźniej nie na wszystkich robi takie samo wrażenie. Dla wielu osób wizyta w mieście nie byłaby kompletna bez zdjęcia ze słynną konstrukcją w tle albo bez wjazdu na mieszczący się na wieży Eiffla punkt widokowy.
Zobacz też: Jak zbudowano Stonehenge? Nowa teoria
A co potem? Niektórzy są wniebowzięci, a inni wręcz przeciwnie. Turyści narzekają na niekończące się kolejki i bardzo wysokie ceny. Inni wskazują, że ze względu na panujący na miejscu chaos informacyjny, w ogóle można się nie załapać na wjazd na jeden z dostępnych punktów. Znany z widokówek obraz zrelaksowanych turystów, przesiadujących na kocach piknikowych? Można zapomnieć. Wszędzie wokół panuje olbrzymi ścisk. Wiele osób zauważa, że kolejka chcących dostać się na szczyt jest większa od samej wieży. A co z tymi, którym uda się już dostać na górę? Niektórzy przyznają, że widok z wieży Eiffla pozbawiony jest jednego znaczącego atutu. Nie widać stamtąd... samej wieży Eiffla.
"Po prostu duża wieża. Spodziewałem się wieży, która będzie super, a nie czegoś takiego" - skwitował jeden z internautów za pośrednictwem serwisu TripAdvisor.
Wielu osobom daleko również do zachwytów Pałacem Buckingham. Budowla, która ma status jednej z największych atrakcji stolicy Wielkiej Brytanii, zawsze otoczona jest przez tłumy gapiów i turystów. Wiadomo – symbol władzy monarszej, królowa, rodzina królewska itp. Ale sam budynek? Wielu przyjezdnych nie ukrywa rozczarowania, twierdząc, że na tle wielu innych spektakularnych budynków w Londynie, siedziba królowej Wielkiej Brytanii po prostu nie robi już takiego wrażenia i bardziej przypomina kolejny z wielu budynków administracji publicznej. Ale nie brakuje też pełnych frustracji głosów, nazywających siedzibę królowej... "przerośniętą czynszówką".
"Przereklamowany dom mieszkalny. To już Hampton Court [położona 20 km od centrum Londynu posiadłość królewska – przypis red.] jest dużo lepsze i stanowi znacznie ciekawszy przykład historycznej zabudowy. Ten przestarzały gmach lepiej byłoby zamienić w jakiś bardziej przystępny budynek" - napisał turysta. "Olbrzymia strata czasu, naprawdę" - napisał inny.
Bardzo podobnie jest z innym bardzo medialnym skarbem Wysp Brytyjskich – znajdującym się nieopodal Salisbury Stonehenge. Nie wszyscy doceniają megalityczną budowlę. Głosy wskazujące, że na podziwianie kamiennego kręgu po prostu szkoda czasu i pieniędzy, nie są odosobnione. Komentatorzy są oburzeni zwłaszcza poziomem cen – koszt biletu to równowartość nawet 100 zł za osobę. Podkreślają oni, że wciąż mówimy tylko o patrzeniu na głazy.
"Naprawdę. To jest tylko kupa kamieni" - stwierdził jeden z odwiedzających. "To było największe marnotrawstwo paliwa w historii. Nie marnujcie na to czasu. Jestem całkowicie rozczarowany po tym całym zamieszaniu wokół tego" - dodał inny.
"Lepiej obejrzeć raz jeszcze Gladiatora"
Mnóstwo cięgów zbiera też Krzywa Wieża w Pizie. Jeden z najsłynniejszych na świecie zabytków, dla którego każdego roku do Pizy zjeżdżają miliony turystów, krytykowany jest za drożyznę. Wiele osób uważa też, że gdyby nie znaczne odchylenie obiektu od pionu, to na ukończony w XIV wieku obiekt niewielu w ogóle zwróciłoby uwagę. Mnóstwo osób narzeka również na personel, który kompletnie nie radzi sobie z obsługą potoków turystów i wykazuje się arogancją. Niektórzy podróżni uważają również, że Piza wraz ze swoim flagowym zabytkiem kompletnie nie zrobi wrażenia na tych, którzy wcześniej mieli okazję odwiedzić nieodległą Florencję.
"To po prostu kiepski projekt i nudne miejsce" - podsumował swoją wizytę jeden z internautów. "Wieża jest nudna. Zyskała światowy rozgłos, ale to i tak nie uzasadnia podróży do tego miejsca" - dodał inny.
Ale narzekania można też usłyszeć pod adresem jeszcze wielu innych słynnych na całym świecie zabytków czy miejsc uznawanych za obowiązkowe punkty zwiedzania. Słowa rozczarowania można usłyszeć wśród tych, którzy odwiedzili: Statuę Wolności, Tadż Mahal czy świątynię Sagrada Família w Barcelonie. Koloseum to dla wielu przereklamowane, brudne i zatłoczone miejsce, gdzie panuje fatalna organizacja. Jeden z odwiedzających przyznał, że wolałby zobaczyć raz jeszcze "Gladiatora", niż znów odwiedzić Koloseum.
Wiele osób nie potrafi też zrozumieć, skąd tak wielka popularność legendarnego napisu „Hollywood” w Los Angeles, pozostającego według niektórych zwyczajnym napisem, ani skąd wziął się fenomen Hollywood Boulevard. Samo Los Angeles, o odwiedzeniu którego marzą turyści na całym świecie, bardzo często wskazywane jest jako jedno z najbardziej rozczarowujących miast globu. Oczekiwania bardzo często zawodzi wodospad Niagary, określany przez niektórych mianem "wodospadziku" otoczonego przez tłumy turystów. Gdy chodzi o dzieła sztuki to baty zbiera Mona Lisa. Jak zauważył jeden z odwiedzających Luwr, nie będą pocieszeni ci, którzy spodziewają się monumentalnego dzieła, bo obraz Leonarda da Vinci przypomina formatem kartkę A4, otoczoną w dodatku przez rzeszę zwiedzających, co jeszcze bardziej utrudnia jego kontemplację.
Syndrom paryski
Czy to wszystko tylko głosy maruderów? Z pewnością wśród tych krytycznych głosów znajdziemy takie należące do sfrustrowanych krytykantów. Ale przecież zdarza się, że wychwalane miejsca, które bezwzględnie trzeba znać, po prostu nie trafiają w gust – podobnie jak książka albo film. Czasami to także kwestia napompowanego do granic możliwości balonika oczekiwań, o co w erze informacji nietrudno. Zespół ten opisany został przez psychiatrię jako syndrom paryski. Odnotowuje się go u osób, u których zawód jest tak wielki, że kończy się to wystąpieniem zaburzeń somatycznych. Czy można to leczyć? Tak. Zalecamy podróż do kolejnych miejsc. Świat jest tak duży i różnorodny, że każdy znajdzie w końcu coś zachwycającego dla siebie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl