Strach i groza na Florydzie. Słońce, palmy i ciemna strona tropicznego raju
W mieście Wauchula na Florydzie znajduje się most zwany "Bloody Bucket", tłumaczony jako "Krwawe wiadro". Mówi się, że podczas wojny secesyjnej przychodziła tu pewna niewolnica, aby do rzeki wylewać krew z porodów, przy których asystowała. Sama straciła dzieci, a na właścicielach niewolników mściła się, dusząc noworodki, których ciała następnie zakopywała w ziemi w pobliżu źródła rzeki. Do dziś ludzie słyszą tutaj płacz umierających noworodków, a woda pod mostem robi się czerwona. Witamy na Florydzie!
16.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 21:26
Floryda jest jednym z najczęściej wybieranych rejonów przez emerytowanych bogaczy. Przeprowadzają się tutaj, aby na stare lata żyć w cieple, wygodzie i spokoju. Ale złote plaże i turkusowe morze nie odzwierciedlają całej prawdy o trzecim najliczniej zamieszkanym stanie w Ameryce. Znajdziecie tu między innymi najstarsze amerykańskie miasto, jakim jest St. Augustine, założone w 1565 roku. Pierwsi Indianie, hiszpańscy osadnicy, Anglicy, Szkoci i Irlandczycy, protestanci, wszyscy na zmianę spotykali się tu przez lata. Krzyżują się tu cierpienie, duchy przeszłości i różne kultury. Z tego stopniowo będzie rósł kraj pełen dziwaków, miejskich legend, mroźnych historii i prawdziwego horroru. Nic więc dziwnego, że Floryda została ogłoszona najstraszniejszą ze wszystkich części Stanów Zjednoczonych. Poniższe miejsca swoimi zjawiskami paranormalnymi przyciągają turystów z całego świata. A może raczej powinni tych miejsc unikać…
Duch Teda Bundy. Więzienie stanowe we Florydzie
W latach 1974–1978 Ted Bundy był postrachem Ameryki. Oficjalnie przyznaje się do 30 brutalnych morderstw młodych białych kobiet, które po śmierci często gwałci, a ich odcięte głowy zabiera do domu jako trofea. Ofiary potrafi omamić swoim wyglądem i inteligencją, dlatego też dobrowolnie zostają z nim sam na sam. Czasami jednak włamuje się do zamkniętego mieszkania i morduje niczego niepodejrzewające śpiące kobiety. Tak było również w przypadku akademika Chi Omega House College, należącego do stanowego uniwersytetu Florydy. To tutaj na śmierć pobije i udusi dwie studentki, Margaret Bowman i Lisę Levy. Zaatakuje jeszcze dwie inne dziewczyny, ale tym uda się przeżyć jego szalony atak. W tym czasie pętla wokół Bundy'ego zaciskała się już i ostatecznie popełni jeszcze trzy ostatnie morderstwa na Florydzie. Zostaje złapany i skazany na śmierć na krześle elektrycznym. Nie jest to jednak jego ostatniego słowo…
Duch przy egzekucji
Bundy spędza resztę swoich dni w więzieniu stanowym na Florydzie, czekając na egzekucję. W 2001 roku funkcjonariusz ówczesnej ochrony przyznał, że upiorny Bundy nie pozwalał im spać spokojnie nawet po śmierci. Pracownicy służby więziennej, wkrótce po egzekucji, podobno widzieli na krześle elektrycznym ducha Bundy'ego! Siedział tam z wyrazem twarzy, który opisali jako „wszechwiedzący uśmiech”. Jakby wiedział coś ważnego, coś, o czym nie wiedzieli nawet oni sami. Duch zniknął, gdy zbliżył się do niego jeden ze strażników. Był moment, że pojawiał się tam tak często, że w więzieniu mieli problem ze znalezieniem kogoś, kto zechciałby dobrowolnie wejść do komory egzekucyjnej. Bundy podobno pojawiał się również w swojej celi śmierci, gdzie czekał na wyrok. Pokonałem was, co?, powiedział strażnikom, najwyraźniej myśląc, że jako pierwszy dostał się na tamten świat. Mówi się, że jego ducha można również zobaczyć w akademiku Chi Omega, a także na werandzie budynku w Tallahassee, gdzie pod fałszywym nazwiskiem wynajmowł pokój…
Człowiek-aligator. Park Narodowy Everglades
Aligator to jeden z najbardziej przerażających drapieżników na świecie, a Floryda to miejsce, w którym można go często spotkać, na przykład podczas gry w golfa, podczas wyławiania zagubionej piłki w stawie. Mieszkańcy Florydy od dawna przyzwyczajeni są do ich występowania, ale z jego najpotworniejszą wersja to już trochę inna historia... Przerażający Gatorman, lub też Człowiek-aligator, rzekomo na straszliwą głowę jaszczurki z ogromnymi kłami, ludzki tułów i dolne kończyny ponownie bardziej przypominające aligatora. Amerykański badacz zagadek Greg Jenkins pisze o niepokojących legendach, które krążyły wśród pierwotnych mieszkańców Florydy w czasie, gdy przybyli tu pierwsi Europejczycy. Tubylcy z przerażeniem w oczach opowiadali o krwiożerczych potworach pełzających w nocy po okolicznych bagnach i mokradłach Everglades. Czy mówili prawdę?
Tajemnicza stwór?
O fakcie, że nie są to tylko rodzime legendy, sugerują świadectwa, które pisarka Linda Godfrey zebrała w swojej książce American Monsters. W 2010 i 2011 roku pewna studentka zoologii zaczęła dostrzegać ogromne ugryzienia na ciałach manatów (rodzina wodnych ssaków łożyskowych z rzędu brzegowców – przyp. red.). Nie odpowiadały żadnemu znanemu zwierzęciu występującemu w Everglades. Sama jednak rzekomo wielokrotnie obserwowała stworzenia podobne do tych z indiańskich historii. Czarna postać wydawała groźne odgłosy oraz miała ruchy, jakby chciała zrobić mi krzywdę, powiedziała studentka, która w tamtym momencie wolała uciec. Gatorman należy do „rodziny” kryptyd, do której możemy zaliczyć między innymi słynnego Mothmana. Badacz zagadek Jenkins uważa nawet, że te stworzenia są inteligentne, wiedzą o sobie i współpracują w niektórych obszarach. Czy kiedykolwiek zdobędziemy niezbity dowód na ich istnienie?
Martwa strefa. Odcinek autostrady I-4 w Seminole Country
Interstate 4, w skrócie I-4, to autostrada jak miecz przecinająca Florydę dokładnie pośrodku. Na odcinku prowadzącym przez hrabstwo Seminole znajduje się fragment trasy niepochlebnie zwany Martwą Strefą. Swój niewdzięczny przydomek zyskuje ze względu na niezwykle dużą liczbę tragicznych wypadków drogowych, które mają tu miejsce. To właśnie to miejsce, w którym zdecydowanie nie chcesz, aby zgasł ci w nocy silnik. Przestają tu działać telefony komórkowe, radia i inne urządzenia elektroniczne, zakłócają je elektroniczne trzaski, a czasem nawet dziecięcy śmiech. Kierowcy z tego miejsca zgłaszają obserwacje samochodów-widm pędzących znikąd i po chwili znikających, autostopowiczów spostrzeżonych w lusterku i w następnej sekundzie rozpływających się bez śladu, a także dziwne mgły pojawiające się bez żadnej przyczyny zewnętrznej.
Echo przeszłości
Znawcy zjawisk nadprzyrodzonych uważają, że na autostradę wpływa ponura historia obszaru, przez który prowadzi. Martwa Strefa znajduje się w pobliżu miasta Sanford, niegdyś zamieszkanego przez Indian z plemienia Miami. Stopniowo wymarłych z powodu chorób, którymi zarazili ich przybywający tu Europejczycy, a wielu niewolników umierało tutaj także na plantacjach pomarańczy. W połowie XIX wieku próbowano założyć na tym terenie czysto katolicką osadę, ale plany pokrzyżował wybuch żółtej febry, a następnie duże ilości zmarłych. W okolicach autostrady I-4 błąka się wiele straconych dusz, czy to oni są inicjatorami tutejszych niewytłumaczalnych zjawisk? A może są to jedynie wystąpujące złudzenia optyczne spowodowane pogodą?
Ziemia Alchemistów. Park stanowy w miasteczku Estero
Amerykanin Cyrus Teed (1839–1908) w młodości zgłębiał wiedzę z dziedziny medycyny, alchemii i zjawisk nadprzyrodzonych. Po odbyciu służby w wojnie secesyjnej zostaje etatowym lekarzem, ale także interesuje się elektromagnetyzmem. Jego życie zmienia się pewnej nocy po 1870 roku, kiedy ma dziwny sen. Pojawia się w nim piękna kobieta, która ma dla niego pilną wiadomość. Ludzkość jest w niebezpieczeństwie i tylko Teed może ją uratować!
Jednocześnie tajemnicza nieznajoma poinformuje go, że Ziemia jest pusta i pełna energii elektrycznej… W 1878 roku Teed zmienił imię na Koresz, hebrajską wersję Cyrusa i wraz z grupą wyznawców osiedlił się w Estero na Florydzie, gdzie chciał założyć Nowe Jeruzalem. Z głównego budynku głosi swoje kazania 250-osobowej społeczności do 1908 roku, kiedy umiera.
Pośmiertne ataki?
Przez wiele dni Koreszanie gromadzą się wokół zwłok przywódcy, czekając na powrót zza światów. Tak się jednak nie stanie, a następnie władze zmuszone są przerwać chorobliwą działalność i spalić gnijące ciało Teeda. Urnę z prochami umieszczono się w mauzoleum nad morzem, które wkrótce niszczy huragan. W ten sposób resztki „Koresza” Teeda całkowicie rozpłyną się w przestworzach. Dziś teren z budynkiem głównym służą jako park stanowy, w którym można między innymi biwakować. Ale obozowicze nie polecają tego miejsca, mówią, że mają wrażenie, jakby wiatr celowo przewrócił ich namioty. Czy to mógł być Teed, który nie znalazł spokoju z powodu niezrealizowanego zadania? Ponadto w nocy goście słyszą głosy i widzą ruchome cienie, które nie należą do nikogo. W latach 90. mała dziewczynka zmarła w parku po zjedzeniu trucizny, dlatego kobiety często odczuwają tu niewyjaśniony ból gardła. Być może rzeczywiście warto poszukać bardziej odpowiedniego miejsca na biwak…
Skunk Ape. Narodowy rezerwat przyrody Big Cypress
Skunk Ape, dosłownie przetłumaczone jako małpa-skunks, jest południowym kuzynem kryptyd takich jak bigfoot, yeti czy inne mityczne humanoidy. Na Florydzie tak często dochodzi do przypadków zgłoszeń obserwacji stworzenia, że zostaje wydane oficjalne polecenie zbadania przypadków, które nadzoruje Amerykanin Dave Shealy. Poświęcił swoje życie próbom udowodnienia jego istnienia. Ludzie najczęściej spotykają je w rezerwacie Big Cypress i rzekomo pod wieloma względami jest to straszne doświadczenie. Pomijając sam fakt, że człowiek natyka się na przerażające, futrzane stworzenie mierzące ponad dwa metry wzrostu, wszystkich szokuje dodatkowo niewyobrażalny smród, jaki emituje małpa-skinks, jak sugeruje już sama nazwa. Shealy porównuje nieznośny zapach do jaskini aligatora wypełnionej bagnistymi gazami i rozkładającymi się szczątkami zwierząt.
W centrum wydarzeń
Podobnie jak inne kryptydy w Ameryce Północnej, Skunk Ape ma swoje korzenie w legendach rdzennych obywateli – Indian. Jednak w XX wieku z początkowe mity trafiają do prawdziwych współczesnych wiadomości. W 1959 roku z lasu Ocala wybiegnie z krzykiem na ustach 3 skautów. Wszystkim opowiadają, że goniła ich jakaś ogromna, włochata, cuchnąca małpa. Tego samego potwora w 1974 roku szukał policyjny helikopter, po tym, jak został zauważony na drodze. Ta sprawa również cieszy się dużym zainteresowaniem mediów, ponieważ jednym ze świadków jest miejscowy policjant. Niestety, pomimo wielkich wysiłków, nadal nie mamy wyraźnych dowodów na istnienie śmierdzącej małpy. Klasycznych, rozmytych zdjęć jest niewiele, może do lasu powinien zostać wysłany ktoś z wyjątkowo rozwiniętym węchem? A może chłopcy pod koniec lat pięćdziesiątych widzieli jedynie zwyczajną małpę?
Przerząjące głosy. Willa Charlese'a Deeringa w Miami
Amerykanin Charles Deering (1852–1927) był zamożnym biznesmenem z Chicago, który w latach dwudziestych XX wieku zbudował swój wymarzony dom w pobliżu laguny Biscayne Bay w Miami. Ale w ogóle nie wziął pod uwagę faktu, że wybrany obszar przez tysiące lat należał do pierwotnych rdzennych Indian, już w czasach prehistorycznych! Od momentu, gdy łyżki koparki po raz pierwszy zostają wkopane w ziemię, naruszając tym samym starożytne cmentarzyska Indii, zaczynają być tu obserwowane różnorodne zjawiska paranormalne Jest to miejsce tak licznie nawiedzane przez duchy, że regularnie organizowane są tu wycieczki wszystkich zainteresowanych zjawiskami nadprzyrodzonymi. W 2009 roku amerykańska badaczka zagadek Colleen Kelley wraz ze swoim zespołem podczas zaledwie kilku wypraw podobno nagrywają 60 różnych głosów ducha!
I kto to mówi?
W wycieczkach po willi Deeringa czasami biorą udział setki osób. Wielu z nich przyznaje, że tak naprawdę nie wierzą w duchy lub nie wiedzą, co o tym myśleć. Dlatego pragną na własnej skórze doświadczyć czegoś nadprzyrodzonego. Chirurdzy, programiści, dyrektorzy banków, wszyscy stali w kolejce do willi Deeringa. W XXI wieku, dzięki wielu popularnym programom telewizyjnym, zainteresowanie zjawiskami nadprzyrodzonymi nie jest już tylko postrzegane jako hobby dziwaka. Colleen Kelley od dawna zajmuje się willą, jej zdaniem to idealna przestrzeń dla każdego, kto chce z bliska poznać zjawiska paranormalne. Na wykonanych przez nią nagraniach EVP, słychać zdania w stylu Chodź do domu, Pozwól mi odejść, Potrzebuję czegoś od ciebie. Ale dlaczego wyrażają się tylko pobieżnie? Moim zdaniem często mówią całymi zdaniami, ale jesteśmy w stanie uchwycić tylko ułamek tego, co mówią. Ponadto kosztowało ich to ogromną ilość energii, aby w ogóle móc cokolwiek powiedzieć, mówi Kelley. Czy dzięki temu propaguje rzeczywiste niewyjaśnione zjawiska, czy raczej własny biznes?
Diabelski tron. Cmentarz w osadzie Cassadaga
Cassadaga może się pochlubić tytułem najdłużej działającej wspólnoty religijnej w południowo-wschodnich Stanach Zjednoczonych. Została założona w 1875 roku przez nowojorskiego spirytystę George'a Colby'ego. Colby był samozwańczym medium podróżującym z miasta do miasta, gdzie przeprowadzał seansy spirytystyczne, twierdząc, że jest w kontakcie ze zmarłymi. Objawienie indiańskiego ducha o imieniu Seneca doprowadziło go do osiedlenia się na Florydzie. Colby założył tam osadę Cassadaga, w której można spotkać prawdopodobnie najwięcej mediów i spirytystów na metr kwadratowy na świecie. Dziś składa się z 55 domów wraz z ich właścicielami, którzy nieprzerwanie przyciągają do siebie ze wszystkich zakątków planety osoby zainteresowane zjawiskami nadprzyrodzonymi. Poszukiwacze ukrytej prawdy próbują więc spojrzeć za zasłonę zwykłej rzeczywistości, aby wyjaśnić, czy naprawdę istnieje coś między niebem a ziemią. Przyciąga ich także miejsce, w którym podobno siedzi sam diabeł!
Miejsce na tronie
Tron diabła to nazwa ceglastej ławki znajdującej się między dwoma nagrobkami na cmentarzu nad tutejszym jeziorem. Podobne ławki można znaleźć na cmentarzach w całej Ameryce, budowane są już od XIX wieku, aby umożliwić odpoczynek zmęczonych gości. Ale ta w Cassadaga jest inna. Ktokolwiek usiądzie na jej piekielnych czerwonych cegłach i zostanie tam wystarczająco długo, temu objawi się sam rogaty diabeł, władca grzeszników! Taka możliwość jest dla mieszkańców Florydy taką atrakcją, że cmentarz usiany jest znakami ostrzegawczymi, aby nie zakłócać lokalnego spokoju i nie igrać z tajemniczymi siłami. Dlaczego tyle osób tak bardzo pragnie poznać władcę piekieł? Dla zabawy, czy może przyciąga ich do miejsca ciemna energia, którą czują już w innych częściach Florydy?
Grobowiec czarownicy. Stary cmentarz w Tallafassee
Cmentarz stanowy Tallahassee został otwarty w 1829 roku, a 60 lat później zostaje tu pochowana najsłynniejsza miejscowego „lokatorka”, rzekom czarownica Elizabeth Budd-Graham (1866–1889). Pomimo konkurencji w postaci wojskowych bohaterów i namiestników, jej grób jest najwspanialszy na całym cmentarzu. Nagrobek składa się z wysokiego obelisku zdobionego ornamentami, całość otoczona jest murem, na którym znajdują się granitowe wazony i inne kamienne rzeźby. Epitafium cytuje mroczne słowa z wiersza Lenore amerykańskiego pisarza Edgara Allana Poego (1809–1849), opowiadającego o młodej dziewczynie, która zmarła dwukrotnie – za swoją urodę i za młodość. Czy może to być wskazówka, że 23-letnia Bessie, jak nazywana była Elizabeth, nie umarła w zupełnie normalnych okolicznościach?
Luksus w życiu i na wieki
Mówi się, że Elizabeth umiała posługiwać się magicznymi mocami. Dzięki nim mogła oczarować bogatego Johna Alexandra Grahama, który poślubił ją, następnie zlecił wykonanie tak okazałego miejsca ostatniego odpoczynku. Czy jej celem mogło być rzeczywiście zyskanie tak wspaniałego pomnika? A może jednak ktoś pomógł jej przedostać się na tamten świat, na przykład z zazdrości? Nic dziwnego, że dzięki romantycznej legendzie jest to najczęściej odwiedzany grobowiec Tallahassee. Nie dziwi także, że właśnie stamtąd ludzie zgłaszają liczne obserwacje ducha i upiorne dźwięki. Mówi się, że pojawiają się tu również okultystyczne przedmioty należące do Elizabeth, a współcześni zwolennicy czarów wykonują rytuały wokół jej łoża śmierci. Czy wszystko to jest pośmiertnymi zabawami Bessie, czy też tajemnice z nią związane są jedynie przesądami?