Surowy zakaz na włoskiej plaży. Grozi kara do 500 euro
Włochy słyną z malowniczych i bajkowych plaż. Aby o nie dbać, wdrażane są w życie liczne ograniczenia. Zakaz, który wprowadziły władze miasteczka Sant'Antioco na wyspie o tej samej nazwie, należącej do Sardynii, jest najsurowszym przepisem, jaki do tej pory obowiązywał we Włoszech.
Sant'Antioco to wysepka o powierzchni 120 km² w rejonie Sardynii. Ta rybacka wioska, o krętych i wąskich uliczkach oraz niskiej zabudowie jest niezwykle bogata w zabytki, które zachęcają turystów do odwiedzin. Wyróżnia się także wyjątkową kuchnią, mnogością starych winnic i piękną linią brzegową. Co ciekawe, na jej plażach zaczął właśnie obowiązywać surowy zakaz.
Nowe zasady
Na wielu włoskich plażach nie można palić papierosów, a na całej Sardynii obowiązuje zakaz zabierania piasku, kamyków i muszelek. Ale władze gminy Sant'Antioco w południowo-zachodniej części wyspy poszły jeszcze o krok dalej, bowiem zabroniły jedzenia wszelkich posiłków, a także organizacji pikników i zgromadzeń pod parasolami.
Według włoskiej agencji prasowej ANSA, zgodnie z rozporządzeniem, które podpisał w tej sprawie burmistrz Ignazio Loccio, zakazane na plażach Sans'Antioco jest również rozbijanie namiotów i układanie z kamieni tzw. parawanów, by osłonić się przed wiatrem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". Odwiedziła 37 włoskich miast. "Nie wyobrażałam sobie, że można tak żyć”
Opublikowane w środę 5 lipca przepisy są odpowiedzią na tamtejszy zwyczaj spotkań przy posiłkach na plaży w dni świąteczne, gdy na piasku ustawiane są namioty i parawany, a nawet altanki, stoły i krzesła.
Turyści nie będą zadowoleni
Nowy, zaostrzony regulamin wywołał duże poruszenie zarówno wśród mieszkańców, jak i turystów. Gdyby siły porządkowe trzymały się ściśle litery nowego prawa, to kara w wysokości od 25 (ok. 110 zł) do nawet 500 euro (ok. 2,2 tys. zł) mogłaby grozić także temu, kto na plaży je kanapkę, lody albo owoce.
- Nie chcemy najazdu na plaże. To logiczne, że jeśli je się kanapkę albo sałatkę, nie ma problemu. Inna kwestia to biesiady - wyjaśnia burmistrz. - Chcemy zniechęcić do takiej praktyki i jej zapobiec - dodaje Loccio.