Święta z dala od domu. Plaża, palmy i burger na Boże Narodzenie
Nie uciekali przed polską świąteczną gorączką, a decyzja o wyjeździe wcale nie była dla nich łatwa. Jednak święta spędzą na Florydzie, a Nowy Rok przywitają w Nowym Jorku. - Nigdy w życiu nie byliśmy na święta za granicą. Co więcej, nigdy nie spędzaliśmy ich nawet poza domem. W tym roku tak się złożyło, że będziemy bardzo daleko od Warszawy - opowiadają Basia i Robert Piec.
Magda Bukowska: Sporo osób "ucieka" na święta. Chcą odpocząć i spędzić miło czas, zamiast w pośpiechu kupować prezenty, sprzątać i gotować. Ale w waszym przypadku było inaczej, prawda?
Basia: Faktycznie, my nie uciekaliśmy. Lubimy domowe święta i dziwnie się czujemy przed Wigilią w temperaturze 30 st. C. To nasze pierwsze święta poza domem i gdyby nie wyjątkowe okoliczności, pewnie nie wyjeżdżalibyśmy z Polski w tym okresie.
Kilka dni temu nasz starszy syn Sebastian i jego dziewczyna odbierali tu dyplomy ukończenia studiów Global MBA. W obie rodziny zdecydowaliśmy, że chcemy im towarzyszyć w tym wyjątkowym wydarzeniu. Przez ostatnie dwa lata tylko jeden semestr spędzili w Polsce, pozostałe trzy, zgodnie z programem studiów, spędzili w Niemczech, Korei Południowej i właśnie na Florydzie w USA. Chcieliśmy więc uczcić ich ogromny wysiłek i zgodziliśmy się na prośbę dzieciaków, by po odebraniu dyplomów, spędzić w USA jeszcze kilka tygodni i trochę pozwiedzać. I tak wypadnie nam właśnie spędzić święta w Miami.
Da się w aurze Florydy poczuć klimat świąt?
Basia: Dekoracji jest mnóstwo, ale wszystko wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce i trudno nam tak naprawdę poczuć klimat.
Robert: Dla mnie krótkie spodenki i święta jakoś nie idą w parze. Chyba mamy już coś takiego wbudowanego w nasze myślenie, że święta to zima i śnieg. A tu jest upał, pełne słońce, plaża i palmy. Więc faktycznie czujemy się dziwnie, ale to całkiem interesujące doświadczenie. Tym bardziej, że kilka dni temu byliśmy w Nowym Jorku, gdzie jest zimno, wszędzie są choinki i wszystko wygląda jak obrazek z amerykańskich filmów o świętach. Tam ten nastrój aż przytłaczał, tu - dla nas - nie ma go wcale. Ten kontrast jest gigantyczny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS4
Basia: Na Florydzie, poza oczywiście pogodą, która zupełnie nie kojarzy się z Bożym Narodzeniem, zaskakują przede wszystkim dekoracje. Choinki nie widzieliśmy ani jednej. Lampki wiszą na palmach, żywopłotach, domach. Mnóstwo jest takich dużych dmuchanych ozdób. Może to też kwestia dzielnicy, w której mieszkamy w Miami, ale mam wrażenie, że tak naprawdę intensywniej obchodzona jest tu Chanuka niż Boże Narodzenie. W wielu miejscach są świeczniki, ulicami jeżdżą kolumny samochodów, po siedem aut, poozdabianych świeczkami. Dla nas to zupełnie nowe doświadczenie.
A jakie są wasze świąteczne plany? Idziecie plażować, czy będzie tradycyjna kolacja?
Robert: Ja przez chwilę miałem taki pomysł, żeby pójść na wigilijną kolację do jakiegoś fast foodu. Skoro ten wyjazd jest już tak egzotyczny (jeśli chodzi o temat świąt), to zróbmy kolejny krok i zjedzmy zamiast karpia np. burgera z sosem klonowym (śmiech). To zestawianie wydaje mi się tak absurdalne, że muszę go spróbować.
Basia: Stanęło jednak na tym, że wymarzonego burgera Roberta zjemy na świąteczne śniadanie, a Wigilia będzie jednak tradycyjna. Jak wspominaliśmy jesteśmy tu w dwie rodziny i razem przygotujemy kolację. Wprawdzie nie będzie 12 potraw, ale mamy ambitny plan, żeby zrobić jakąś rybę, barszcz i krokiety. No i chcemy jednak znaleźć coś, co choć trochę będzie przypominało choinkę. Jeśli nie całe drzewko, to przynajmniej gałęzie z jakiegoś iglaka (śmiech).
Robert: A jak się nie uda, to ozdobimy apartament liśćmi palmy, bo Basia przywiozła z Polski lampki, żeby było bardziej świątecznie, więc na czymś musimy je rozwiesić.
Czyli będą w miarę tradycyjne święta w zupełnie nieświątecznej scenerii. Za to sylwestra spędzicie w miejscu, które jest prawdziwym symbolem imprez noworocznych. Rozumiem, że to nie przypadek?
Basia: Absolutnie nie. Plan był właśnie taki, że najpierw zostajemy na Florydzie. Śmiejemy się, że jesteśmy w zoo. Aligatory, delfiny, pelikany, rekiny - korzystamy w pełni z tej wycieczki, by doświadczyć jak najwięcej spotkań z tutejszą przyrodą. A na ostatnie kilka dni jedziemy do Nowego Jorku. To było marzenie dzieciaków, żeby na własne oczy zobaczyć jak spada słynna kryształowa kula. Udało nam się znaleźć fajny nocleg na Manhattanie, całkiem blisko Times Square, tak żebyśmy nie musieli nawet korzystać z metra, więc mamy nadzieję, że uda nam się przedrzeć na tyle blisko, żeby faktycznie cokolwiek dojrzeć.
Macie jakąś strategię przedostania się w pobliże kuli? Chyba nigdzie na świecie 31 grudnia nie będzie takich tłumów.
Robert: Strategię szybkiego startu i odwagi w parciu do przodu (śmiech). To taki nasz żart po próbnej akcji poruszania się w tłumie, w której zupełnie niechcący wzięliśmy udział na początku grudnia. Byliśmy akurat w Nowym Jorku, kiedy odbywał się korowód Mikołajów. Nie planowaliśmy w tym uczestniczyć, po prostu musieliśmy przedostać się przez słynną Piątą Aleję, którą płynął nieprzerwany strumień ludzi. To jest taki tłum, którego nie da się opisać. Trzeba to poczuć, by zrozumieć, że przebicie się przez tę rzekę ludzi jest prawdziwym wyzwaniem. Pewną wprawkę przed sylwestrem więc już mamy. Poza tym zdajemy się na dzieciaki. Świetnie poradzili sobie ze studiami, teraz będą mieli okazję sprawdzić się w działaniach praktycznych (śmiech).
Dziękuję wam bardzo za rozmowę i życzę, żeby te nietypowe święta były piękne, rodzinne i mimo upału i braku choinki dały wam mnóstwo radości.
Basia: Jesteśmy tu z rodzinami, spędzamy razem mnóstwo czasu, więc tego co najważniejsze nam nie brakuje. Bardzo dziękujemy i wzajemnie życzymy pięknych świąt i szczęśliwego Nowego Roku.