Tam coca-cola jest tańsza od wody. Mieszkańcy oddali jej serca i zdrowie
Średnia światowa wypijanej coca-coli na osobę to sto szklanek rocznie. Indiański stan Chiapas w Meksyku bije rekordy pod względem wypijanego napoju, który jest tam bardziej popularny niż woda – spożycie przekracza trzy tysiące szklanek na osobę rocznie. Coca-cola jest tam wszędzie - w sklepach, domach, a nawet w kościołach. A wody pitnej brakuje.
Meksyk jest największym na świecie konsumentem coca-coli. Średnia dla kraju to sześćset szklanek rocznie na osobę, podczas gdy w USA wynosi ona czterysta.
Chiapas skąpane w coca-coli
Fenomenem pod względem spożycia jest indiański stan Chiapas, gdzie na osobę przypada ponad trzy tysiące szklanek rocznie. To ponad dwa litry napoju dziennie dla każdego mieszkańca. Picie coli jest tradycją i nikt już nie pamięta, jak to się stało, że napój jest stałym elementem posiłków. Wizerunki charakterystycznych butelek zdobią domostwa i tekturowe bilbordy, witające przybyszów na rogatkach miast.
Region, a w szczególności San Cristobal de las Casas, cierpi na poważne niedobory wody pitnej. To stolica stanu Chiapas położona w dolinie na wysokości 2200 m. n.p.m. Miasto założone w 1528 r. stanowi doskonały przykład architektury kolonialnej. Obecnie jest częścią narodowego programu magicznych miast. Wraz z licznymi, dobrze zachowanymi zabudowaniami z czasów kolonialnych przyciąga licznych przybyszów i jest ważnym punktem na mapie turystycznej Meksyku. Jego mieszkańcy to ogromna mieszanka kulturowa. Warto jednak wiedzieć, że spośród 180 tys. osób sporo ma korzenie indiańskie.
Wiosną bieżącego roku część miasta została odcięta od dostaw wody, ucierpiało ponad cztery tys. osób. Rozgoryczeni mieszkańcy protestowali nie tylko wobec działań rządowych, ale przede wszystkim wobec nadmiernej eksploatacji terenów podmokłych przez przedsiębiorstwa sektora prywatnego, a w szczególności przez koncern Coca-Cola.
CONAGUA (Krajowa Komisja Wodna) przyznała koncesję temu gigantowi na wydobycie niebotycznych ilości wody. Podaje się, że w 2015 roku wydobyto 10 mld litrów wody. Koncesja ważna jest na 20 lat, więc firma produkująca napoje bezalkoholowe ma długi okres na dalsze monopolizowanie wody w mieście.
Różne organizacje obarczają firmę odpowiedzialnością za wywołanie uzależnienia u ludności, głównie rdzennej indiańskiej, która włączyła słynny napój do swoich ceremonii religijnych i leczniczych. Miejscowi przedkładają jej spożycie nad wodę, ponieważ istnieje nieufność co do jej pochodzenia ze względu na brak odpowiedniego systemu oczyszczania wody pitnej. Sytuacja ta stanowi problem zdrowotny, okolice San Cristobal de las Casas przodują pod względem przewlekłych chorób, takich jak cukrzyca.
Królowa cola
Napój jest chętnie konsumowany w tradycyjnych indiańskich rodzinach. Stanowi wyraz statusu społecznego i obowiązkowego napitku na uroczystościach takich jak wesela, urodziny czy oficjalne spotkania. Brak coli rozumiany jest jako brak szacunku dla przyjmowanego gościa. Na uroczystości pobudzający napój kupuje się skrzynkami. Podaje się małym dzieciom i starszym osobom. Jest częścią życia i tradycją lokalnych społeczności.
Cola stanowi również ważny element praktyk religijnych. Kiedyś w kościołach używano do oczyszczania ze złych duchów sfermentowanego napoju, ale cola była bardziej dostępna. Dlatego teraz można ją zobaczyć na ołtarzach indiańskiego kościoła w San Juan Chamula jako istotny element rytuałów modlitewnych.
Specjalnie dla wiernych koncern zdecydował się nawet na produkcję napoju w szklanych butelkach, które miałyby skuteczniej trzymać gaz, a tym samym wzmagać proces bekania po spożyciu płynu. Według miejscowych wierzeń bekanie jest zdrowe, uwalnia złą energię, oczyszcza organizm. Dlatego też gazowany napój szybko zastąpił tradycyjne napitki na bazie kukurydzy, wcześniej stosowane w ceremoniach do oczyszczania ze złych duchów.
Sytuacja naturalna regionu wydaje się korzystna, gdyż woda pitna spływa z gór Huitepec i Tzontehuitz gdzie deszcze deponują spore jej ilości. Istnieją też tereny podmokłe, rozmieszczone na terenie gminy, będące domem dla endemicznych gatunków jak ryba Popoyote. Jednak pięć rzek w mieście jest bardzo zanieczyszczonych, głównie plastikowymi odpadami i ściekami wyrzucanymi bezpośrednio do cieków wodnych. Problem potęguje brak oczyszczalni ścieków.
Mieszkańcy i liczni turyści często chorują. Woda z kranu jest tak zanieczyszczona, że nie nadaje się do picia nawet po przegotowaniu. Zaleca się tylko wodę butelkowaną a ta, jest trudniej dostępna i droższa od coca-coli.
Kolejnym problemem są pozwolenia na budowę supermarketów na terenach podmokłych. Połowa z 33 zbiorników wodnych uznanych za tereny podmokłe utraciła swoje cechy z powodu budowy przestrzeni miejskiej.
"Colanizacja" regionu
Najbardziej jednak kontrowersyjnym i głośnym tematem, który odbija się szerokim echem w prasie światowej to fabryka Coca-Coli. Miejscowi uważają, że koncern jest bezpośrednio odpowiedzialny za problemy z wodą i zanieczyszczenia rzek. Od wielu lat przechodzi fala protestów przeciwko "colanizacji" regionu.
Mimo licznych i głośnych sprzeciwów i demonstracji, spożycie napoju nie maleje. Zresztą koncern robi wszystko, by butelki były łatwo dostępne dla każdego. Wypożycza lodówki, nawet najmniejszym wiejskim sklepikom, co też dla nich stanowi nie lada prestiż. Rozdaje darmowe farby, ale tylko kolory z logotypu Coca – Coli. Można nimi malować sklepy, domy pod warunkiem uwiecznienia charakterystycznej butelki. Napój stanowi element kultury i krajobrazu. I choć do stanu Chiapas przybył w latach 60-tych XX wieku skutecznie zastąpił napoje na bazie kukurydzy.
To jemu mieszkańcy oddali swe serca i zdrowie. Brak dostępu do publikacji, najnowszych badań, do telewizji czy profilaktyki zdrowotnej powoduje, że w społeczeństwie nie ma świadomości, że napój zawiera ogromne ilości cukru i stanowi rodzaj uzależnienia. Dopiero niedawno zaczęto łączyć fakt zwiększonej zapadalności na cukrzycę i powikłań z tym związanych z faktem spożywania napoju. Zmiany jakie dokonały się zarówno w środowisku naturalnym jak i w organizmach ludzkich są już nieodwracalne.