Tarnów – polski biegun ciepła
Do Tarnowa zawsze warto przyjechać, bez względu na porę roku. Choćby po to, by przywieźć sobie... trochę ciepła. Dziś mieszkańcom Polski południowej proponujemy jednodniowy wypad do tego urokliwego miasta. Nie pożałujecie! Przekonuje Ania Nowak, autorka bloga gdziewyjechac.pl.
Z Krakowa to ok. godziny jazdy pociągiem. Samochodem jest jeszcze szybciej, słowem – bardzo blisko. Tarnów to drugie najbardziej atrakcyjne miasto w Małopolsce – nie bez powodu można w nim spotkać wielu obcokrajowców, którzy przy okazji wizyty w grodzie Kraka wpadają na chwilę i tu. Dobrze, bo warto! Ten pomysł polecamy też Polakom. Sezon nie ma znaczenia, w końcu to najcieplejsze miejsce w kraju. Ale o tym za chwilę. Najpierw garść faktów.
Jak to z tym Tarnowem było i jest
Historia miasta sięga XII w., kiedy Benedyktyni z Tyńca otrzymali tu ziemie. Wcześniej na terenie Wzgórza św. Marcina (południowa część Tarnowa, gdzie do dziś widnieją pozostałości zamku), znajdował się gród obronny. Prawa miejskie ośrodek otrzymał w początkach XIV w., ale jego złote czasy przypadają na XVI w., czyli okres władania Jana z Tarnowskich.
Tarnów nazywany jest polską perłą renesansu i może się pochwalić naprawdę wyśmienitymi zabytkami renesansowymi. W dużej mierze są one dziełem przybywających tu Włochów, z Janem Marią Padovano na czele. Z historią miasta związane są także losy, niestety tragiczne, Żydów niegdyś zamieszkujących te tereny. Pamiątką po ich sporej społeczności jest pozostałość po synagodze w dawnej dzielnicy Żydowskiej, jej zabudowania oraz kirkut.
Nie tylko jednak średniowieczne i renesansowe zabytki skłaniają rzesze turystów do odwiedzenia Tanowa. Przyciąga również ściśle związany z geografią klimat miasta, uważanego za "polski biegun ciepła". Nawet nie tyle uważanego, co uznanego. Zostało to udowodnione w sposób naukowy. Przeanalizowano trzy parametry i w każdym z nich Tarnów wyszedł na prowadzenie: najdłuższy okres wegetacyjny (ponad 225 dni), najwyższa średnia roczna temperatura (9 st. C) i najdłuższe lato termiczne (nawet 118 dni). A najcieplejszym miejscem okazał się ogród i park okalający Pałac Sanguszków. Jeśli lubicie pamiątki, to z tego miasta najlepiej przywieźć sobie kieszonkowy ogrzewacz – „ciepło z Tarnowa”.
Zwiedzanie zaczynamy od kawy
Może kawa jest zwykła, ale serwowana w niezwykłym miejscu – starym wagonie tramwajowym (Cafe Tramwaj przy ulicy Krakowskiej). Bardzo tu przyjemnie, a pomysł na knajpkę naprawdę świetny. I związany z historią: w latach 1911-1942 w Tarnowie działała linia tramwajowa, która podczas wojny została zamknięta przez Niemców.
Przenosimy się na Rynek. Przepiękny, okolony zadbanymi i kolorowymi kamienicami. Na największą uwagę zasługuje jednak umiejscowiony w samym centrum Ratusz. Pierwotnie gotycki, w XVI w. został przebudowany przez wspomnianego wcześniej Padovano w stylu renesansowym. Przypomina odrobinę ten w Sandomierzu. W budynku mieści się dziś oddział Muzeum Okręgowego w Tarnowie, gdzie poza militariami, zbiorami porcelany i srebra znajdują się również pamiątki po najbardziej znanym tarnowianinie – Józefie Bemie.
Ze względu na średniowieczny układ przestrzenny w ramach Starego Miasta można natknąć się na wiele interesujących zakamarków, wąskich, wybrukowanych uliczek, starych, dobrze zachowanych budynków. Niezwykle urokliwa jest zwłaszcza ulica Kanoniczna, przy której znajduje się Bazylika Katedralna pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny, a także znakomite, choć nieco schowane Muzeum Diecezjalne.
Katedra – monumentalna z zewnątrz – w środku już nie tak duża. Ale nam się podobała. Jej największą atrakcją są nagrobki: gotycko-renesansowe rodu Tarnowskich oraz barokowy rodu Ostrogskich. W Muzeum Diecezjalnym, które znajduje się tuż obok w starych kamieniczkach, znaleźć można natomiast leciwe (nawet z początków XIV wieku) ołtarze, malowidła oraz figury świętych. Świetne. Szkoda, że nie można robić zdjęć.
Przed laty miasto otoczone było murami obronnymi. Dziś tylko w północnej części widać fragmenty średniowiecznych umocnień wraz z zachowanymi basztami. Bardzo uroczy jest mały placyk za murami, zwany "Zakątkiem Władysława Łokietka". W południowej części zamiast starych murów są ogromne schody, przypominające nieco kaskadowe ulice w śródziemnomorskich portach. Po wschodniej stronie znajdują się nieco mniejsze "Małe Schody" z malutkim fragmentem igielnej bramy.
W północno-wschodniej i wschodniej części Starego Miasta znajdowała się nieformalna Dzielnica Żydowska, której śladem są dzisiaj pozostałości Synagogi – Bima. Przed wojną ponad 40 proc. mieszkańców Tarnowa stanowili Żydzi. Większość z nich mieszkała w ciasnych kwartałach blisko ulic Wekslarskiej i Żydowskiej. Świadczą o tym kute kraty w oknach czy niewielkie podłużne zagłębienia przy drzwiach – według tradycji tam wsuwało się mezuzę (zwitek pergaminu z naniesionymi dwoma fragmentami Tory). Będąc tu, warto się przejść zaułkami uliczki Krętej czy Zakątnej.
Józef Bem – najbardziej znany tarnowianin
Bohater Polaków i Węgrów odcisnął istotny znak na tym mieście. Dziś funkcjonuje tu Szlak Józefa Bema, wiodący wzdłuż miejsc związanych z postacią i działalnością generała. Są to m.in.: pomnik przy czarownej uliczce Fortecznej, Mauzoleum w postaci małej kolumnady w Parku Strzeleckim, dom rodzinny przy ulicy jego imienia. Po drugiej stronie znajduje się miejskie targowisko wyremontowane "w starym stylu", a obok stoi pomnik kataryniarza z papugą na ramieniu. Pomnik grający.
Pałac i Park Sanguszków znajduje się nieco poza centrum miasta. Można tu dojechać choćby autobusem nr 1, ale my postanowiliśmy zrobić sobie spacer. Kiedyś była to wieś szlachecka, należąca do znamienitego małopolskiego rodu, którego korzenie sięgają podobno Litwy Giedyminów. Pałac jest oszczędny architektonicznie (wyłączając dobudowaną pod koniec XIX w. neogotycką kaplicę) i otacza go niewielki park, a z południowej strony ogród. Jeszcze 100 lat temu był dumą regionu. Szklarnie, oranżerie, rośliny podzwrotnikowe, winorośle były żywym dowodem tego, że to najcieplejsze miejsce w Polsce.
Po zapoznaniu się z rozkładem autobusu nr 31, zdecydowaliśmy się jeszcze bardziej odbić od centrum i zobaczyć Wzgórze św. Marcina popularnie zwane "Marcinką" i ruiny zamku Tarnowskich na jego skromnym szczycie. Z góry widać całe miasto, a przy dobrej pogodzie można również zobaczyć beskidzkie szczyty. Zamek musiał kiedyś być naprawdę okazały, bo rozmiar ruin i fundamentów nas zaskoczył (na zdjęciu). Wkróce dowiedzieliśmy się, że w swoim czasie był jednym z największych w kraju, gościł wielokrotnie króla Węgier. I – jak wykazały badania – wyglądem przypominał słynny zamek w Karlstejnie pod Pragą. Gdyby tylko tarnowianie postanowili go odbudować, jak zamki w Bobolicach i Mirowie, byłby fenomenalną atrakcją!