Trudna sytuacja w północnym Iraku. Kurdowie walczą o godność
Gdy my jedziemy do naszych domów na święta, oni walczą o przetrwanie. Choć chcą wracać w rodzinne strony, nie mają do czego. Czekają na nich ruiny, brak pieniędzy i podstawowych środków pierwszej potrzeby. I jeszcze ten lęk, że w każdej chwili można zginąć. Dlatego o szczęściu mogą mówić ci, którzy uszli z życiem.
Świat kilku milionów irackich i syryjskich rodzin zawalił się ponad 4 lata temu, kiedy wiosną 2014 r. Państwo Islamskie opanowało znaczną cześć terytorium Iraku i Syrii. Dżihadyści zdobyli Mosul i okrzyknęli go swoją stolicą.
Krew na ulicach, trzeba uciekać
Wybuchy, publiczne egzekucje, gruz i martwe ciała. Bez zastanowienia mieszkańcy zabierali to, co mieli pod ręką i uciekali byle dalej od zagrożenia, byle tylko ujść z życiem, byle dalej od tego festiwalu śmierci.
‒ Opuściłem Mosul trzy lata temu. Jesteśmy bezpieczni tutaj, w Khatab, ale nie mamy wystarczająco dużo pieniędzy, aby żyć. Szczególnym wyzwaniem jest zebranie pieniędzy na wynajem ‒ mówi Khorshid Mohammed Qadir, który mieszka wraz z bratem w mieszkaniu razem z 9 innymi osobami.
Shahin Mohamed wraz z żoną Jamo oraz trójką synów również został zmuszony do opuszczenia kraju, w którym toczy się wojna. Jego brat też uciekł. Cała rodzina przedostała się do irackiego Kurdystanu, tuż przy granicy z Turcją.
‒ Mieszkamy obecnie w nieukończonym domu, w jednej z najbiedniejszych dzielnic Zakho. Zabrakło dla nas miejsca w obozie dla uchodźców. Brakuje nam pieniędzy na jedzenie i podstawowe produkty, nie stać nas na wysłanie dzieci do szkoły ‒ mówi Shahin, dodając jednocześnie, że tak niewielką przestrzeń zamieszkują cztery dorosłe osoby i siedmioro dzieci, a żeby związać koniec z końcem rodzina regularnie się zapożycza.
Jedynym źródłem dochodu są prace dorywcze. Pytani o to, co jest obecnie priorytetem zgodnie odpowiadają, że zapłata czynszu oraz zakup jedzenia. Opiekę nad potrzebującymi roztacza Polska Akcja Humanitarna, która prowadzi działania pomocowe w tym rejonie i obecnie rozszerza ją poza Kurdystan, biorąc udział w długofalowej odbudowie kraju po zakończeniu walk z ISIS.
‒ Najtrudniejsza sytuacja w tym rejonie trwała w latach 2014-2017, kiedy miliony osób z federalnej części Iraku uciekało na teren Kurdystanu przed Państwem Islamskim. W tamtym czasie uważany był za jedno z najbezpieczniejszych miejsc w kraju ‒ mówi Marcin Podleśny, koordynator programowy Polskiej Akcji Humanitarnej w Iraku. ‒ Setki tysięcy osób, które znalazły się na ograniczonym terytorium, pogorszyło sytuację ekonomiczną lokalnej ludności. Pojawiła się duża konkurencja jeśli chodzi o szukanie pracy, korzystanie z dóbr wspólnych takich jak woda czy elektryczność. To wszystko spowodowało, że spora część biedniejszej części populacji również popadła w kryzys humanitarny. Sami Kurdowie również otrzymują od nas pomoc ‒ informuje.
Pracownicy nie dostawali pensji
W Kurdystanie po ustabilizowaniu sytuacji i wypędzeniu ISIS z terytorium, przeprowadzono referendum niepodległościowe. Stało się to 25 września 2017 r. 92,7 proc. głosujących opowiedziało się na "tak". Rząd centralny w Bagdadzie nie uznał jednak tego referendum. 16 października wojska irackie oraz Siły Mobilizacji Ludowej wkroczyły do Kirkuku i przejęły nad nim kontrolę. Arena międzynarodowa nie uznała Kurdystanu jako niepodległego państwa. Jak wygląda codziennie życie w tym regionie?
‒ Duże rozwarstwienie społeczne jest zauważalne. Są bogacze, którzy wzbogacili się na sprzedaży ropy i są też rzesze bardzo biednych ludzi. Tak silne podziały możemy zaobserwować w krajach dotkniętych kryzysami gospodarczymi. Trzeba też pamiętać, że Kurdystan to jest kraj bardzo różnorodny, inaczej żyją rodziny w stolicy kraju czy w głównych miastach, a inaczej w małych wioskach czy w górach. Bo oczywiście możemy spotkać jeszcze Kurdów zajmujących się wypasaniem zwierząt, ale są też rodziny, które żyją w dużo lepszych warunkach, w szczególności w tych dużych ośrodkach miejskich ‒ zauważa Podleśny.
Koordynator pomocy humanitarnej zdradza, że kryzys odbił się na pracownikach ze sfery budżetowej.
‒ W latach 2015-2017 Kurdystan przeżywał boom gospodarczy dzięki uzyskaniu pewnej formy niezależności i dodatkowego dochodu w postaci ropy naftowej. Sprawiło to, że stolica Kurdystanu, Erbil, zaczęła się rozwijać bardzo gwałtownie. Niestety rozwój ten został zahamowany ‒ informuje pracownik PAH-u. ‒ Jeszcze pół roku temu z powodu zwiększonych wydatków na zbrojenia związane z walką z ISIS pojawił się problem finansowania sektora publicznego. Pracownicy urzędów, ale też nauczyciele i lekarze, nie dostawali pensji. Wówczas funkcjonowanie w takim kraju było niezwykle ciężkie. Urzędy były czynne od 9.00 do 12.00, ponieważ urzędnicy biegli do drugiej pracy, w której przynajmniej mogli zarobić na chleb. Obecnie problem ten został rozwiązany i wypłacane są wynagrodzenia.
Tylko światło i toaleta
W Erbilu schronienie znalazł Muhammed Atalla, który uciekł wraz z żoną oraz dwójką dzieci z Ramadi w środkowym Iraku w 2015 r., kiedy ISIS zdobyła miasto. Rok później miasto zostało odbite przez armię rządową, lecz ich dom został zniszczony i rodzina nie miała już dokąd wracać. Od tego czasu szukają swojego schronienia w największym mieście Kurdystanu. Wcześniej mieszkali w pustostanach, udało im się wynająć opuszczony sklep na przedmieściu, w którym jest tylko światło i toaleta. Rodzina ma tam do dyspozycji dwa bardzo małe pomieszczenia, w jednym jest sypialnia, a drugie pełni funkcję pokoju dziennego i prowizorycznej kuchni.
– Nie mogę znaleźć pracy, moje dzieci nie chodzą do szkoły, ponieważ nie stać nas na opłacenie transportu do innej dzielnicy. Moja córka, Aliyah, która ma 10 lat, marzy tylko o jednym, żeby móc chodzić do szkoły z innymi dziećmi – opowiada Muhammed Atalla.
Potrzeb jest więcej
Kiepskie warunki mieszkaniowe, bieda, brak pracy i perspektyw na lepsze życie doskwiera nie tylko mieszkańcom większych miast. Szczególnie odczuwają je ci, którzy żyją w wioskach oddalonych od większych ośrodków czy miast, w których mogliby się zatrudnić. Jedną z takich małych miejscowości, w których akcję prowadzi Polska Akcja Humanitarna, jest Marina na północ od Dohuku. Większość mieszkańców nie dość że jest bezrobotna, to jeszcze musi rywalizować o pracę z osobami, które uciekały przed Państwem Islamskim z Iraku (tzw. osobami wewnętrznie przemieszczonymi).
‒ Kiedy przyjechaliśmy do tej miejscowości i zaczęliśmy przeprowadzać wywiady z każdą rodziną, zaobserwowaliśmy, że bardzo dużo osób nie ma pracy, a te które ją mają nie mają żadnych stałych kontraktów, tylko mogą liczyć na doraźne zlecenia. Więc albo pracują i dostaną dniówkę, albo cały dzień czekają, nie mogąc nic znaleźć. Inną kwestią jest to, że większość tych rodzin jest bardzo zadłużona. To typowe i powszechne wśród osób, które znalazły się w trudnej sytuacji. Robią to od lat, więc ich długi mogą sięgać nawet paru tysięcy dolarów. Ich sytuacja jest katastrofalna, zadłużyły się u całej swojej rodziny, u wszystkich okolicznych właścicieli sklepów i dochodzą do ściany ‒ opowiada koordynator pomocy humanitarnej w Iraku.
Podleśny zwraca również uwagę, że wiele osób, a szczególnie tych uciekających przed wojną i ISIS, boryka się z problemem wynajmowania mieszkań. Właściciele wolnych lokali windują ceny, zaostrzają warunki, grożą, że jeżeli jakaś rodzina nie zapłaci za dany miesiąc, to będzie musiała wyjechać.
Sytuacja Arabów, którzy znaleźli tu schronienie, jest nie do pozazdroszczenia. Choć nie muszą chronić się przed bojownikami ISIS, borykają się z innymi zmartwieniami.
‒ Kurdowie i Arabowie to dwa odmienne narody, które mają wspólną, dość bolesną historię. Inną kwestią jest to, że ci drudzy nie mogą znaleźć pracy, bo pojawiają się trudności w porozumiewaniu się. Te języki są zasadniczo różne i osoby wewnętrznie przemieszczone znajdują się w o wiele gorszej sytuacji ‒ informuje koordynator PAH-u.
Takim właśnie osobom na pomoc przychodzi pomoc socjalna, ale żeby móc z niej skorzystać, obywatel musi mieć kartę, która dokumentuje członków rodziny i w ten sposób upoważnia głowę rodziny do skorzystania z takiego wsparcia. Problem jednak w tym, że uchodźcy z regionów, które były zdominowane przez ISIS, mają trudności z ich uzyskaniem w Kurdystanie. I tu nieodzowna staje się pomoc prawna, którą zapewnia Polska Akcja Humanitarna.
200 dolarów na rodzinę
Ammer, który uciekł z Al-Hawidży, razem z bratem Sanie i trzynaściorgiem dzieci mieszkają w baraku, który znajduje się w obozie Debaga w północnym Iraku. Mężczyzna wspomina, że prześladują go wspomnienia publicznych egzekucji i obrazy wiszących trupów, które ISIS umieszczało na swoich posterunkach jako ostrzeżenie. PAH wspiera jego rodzinę finansowo.
‒ Na każdą rodzinę przysługuje 200 dol. (ok. 750 zł). Kwota ta powinna pokryć całościowe potrzeby rodziny na ok. 15 dni. Pieniądze wpływają do elektronicznych portfeli, które znajdują się w telefonach komórkowych. Wypłaty można dokonać w każdej chwili. Oni sami tak naprawdę podejmują decyzje na co chcą przeznaczyć uzyskane środki - tłumaczy Podleśny.
W obozie Debaga mieszka ok. 10 tys. osób. Są to zarówno uchodźcy z terenów Iraku, którzy zostali zmuszeni do ucieczki przez ISIS, jak również Syryjczycy, którzy znaleźli schronienie w północnym Iraku przed wojną w ich kraju.
Zaciekłe walki o ujęcia wody
Gdy ucichły kanonady z karabinów i faza działań zbrojnych się zakończyła, zaobserwowano, że wzrasta liczba osób, które powracają w swoje rodzinne strony. Jednak to do czego wracają woła o pomstę do nieba.
Zniszczone szpitale i szkoły, zamiast domów gruzowiska, brak perspektyw zatrudnienia i wciąż ta niepewność, czy jest bezpiecznie. Czy znowu nie trzeba będzie uciekać. Polska Akcja Humanitarna zauważając to zjawisko, zaczęła nowe długofalowe działania, aby przywrócić im możliwość funkcjonowania w miejscach, z których pochodzą.
– Będziemy w naszych działaniach koncentrować się na przywróceniu systemów wodnych. Podczas działań zbrojnych toczyły się zajadłe walki o takie miejsca, jak szpitale czy szkoły, w których był dostęp do wody. W rezultacie te miejsca zostały doszczętnie zniszczone – wyjaśnia pracownik PAH.
Żeby pomóc poszkodowanym, potrzebne są setki milionów dolarów. Każdy datek, który przekażemy na działalność Polskiej Akcji Humanitarnej, służy budowaniu obecności organizacji w tym regionie.
– Chcielibyśmy znowu poczuć się ludźmi. Znowu być dla kogoś ważni i potrzebni – powiedział jeden z uchodźców w TVN24.
Możesz wesprzeć działania PAH w Iraku wpłacając pieniądze:
– przelewem – Alior Bank SA 02 2490 0005 0000 4600 8316 8772 z dopiskiem "Irak"
– na stronie internetowej: www.pah.org.pl/wplac
– dołączając do klubu PAH SOS – www.pah.org.pl/klub-pah-sos/ i wspierając PAH comiesięczną darowizną
– organizując zbiórkę pieniędzy: www.pah.org.pl/zaangazuj-sie/dla-kazdego/
– przekazując PAH 1 proc. podatku: www.pah.org.pl/1-procent/ (KRS 0000136833)
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl