Trudni współpasażerowie i jak sobie z nimi radzić
Wszyscy znamy to z autopsji. Samolot, pociąg czy autobus – bez różnicy. Kopanie w siedzenia, „rozlewanie” się współpasażerów na naszą przestrzeń, rozwrzeszczane dzieci – to koszmar w każdej podróży. Najwięcej kontrowersji budzi jednak rozkładanie foteli, bo i przeciwnicy, i zwolennicy mają tu swoje racje. A wszystko się zmienia w zależności od punktu siedzenia.
Rozkładać, czy nie rozkładać? To odwieczny dylemat podróżujących. Tych dobrze wychowanych. Ci wychowani mniej ortodoksyjnie zazwyczaj nie mają z tym problemu. Bez pardonu razem z fotelem kładą się na twoich kolanach, zrzucając obiad, laptopa czy co tam jeszcze masz na stoliku. Albo miażdżąc nogi, gruchocząc kości i każąc rozważać rychłą amputację obu kończyn. Ale sprawa nie jest tak oczywista, jak mogłoby się wydawać. Bo skoro fotele się rozkładają, to dlaczego by ich nie rozkładać? Jedni chcą w trakcie długiej jazdy pociągiem czy samolotem popracować, dlaczego inni nie mieliby chcieć się zrelaksować? Obie strony mają swoje racje. Czy jednak czyjeś racje są bardziej racjonalne? I tak, i nie.
Kwestię tę próbował jakiś czas temu rozstrzygnąć Richard Moran, biznesman z San Francisco, który wypowiedział wojnę rozkładaniu siedzeń w samolotach. Ponieważ latanie to jego codzienność i ważna część pracy, a przez rozłożone fotele współpasażerów często nie był w stanie w trakcie lotu wyjąć laptopa i przygotować się na ważne spotkanie, w pewnym momencie wpadł w furię. Próbował nawet przekupić podróżnego siedzącego przed nim, by zlitował się i wyprostował oparcie fotela. Bez skutku. Wystosował więc zgryźliwy list i apel do linii lotniczych, by zmienić regulacje dotyczące tej kwestii. A dokładniej – kategorycznie zabronić rozkładania siedzeń. Wywołał spore zamieszanie w mediach tradycyjnych i społecznościowych.
Poruszył ziemię, nie udało mu się jednak poruszyć nieba, bo swoim apelem niewiele wskórał. Choć jego argumenty były sensowne: kupienie biletu lotniczego jest równoznaczne z kupieniem pewnej przysługującej nam przestrzeni. Kiedy więc pasażer z przodu rozkłada fotel, to tak, jakby kradł przestrzeń, za którą zapłaciłeś. Przyznajcie sami – ma to sens. Ale sprawa naprawdę nie jest łatwa. Bo przecież, jeśli ktoś kupuje bilet, to może być przekonany, że zapłacił również za przestrzeń po rozłożeniu fotela, czyż nie? No i masz babo placek.
Co zabawne, w badaniu przeprowadzonym przez Skyscannera, 9 na 10 ankietowanych zgadza się z argumentami Morana i nie znosi, gdy osoba przed nimi rozkłada siedzenie. A mimo to problemu do tej pory nie udało się rozwiązać. I nie wygląda na to, że wkrótce się uda. Linie lotnicze (nie mówiąc już o przewoźnikach kolejowych czy autokarowych) nie garną się do wprowadzania zmian, choć mogłyby one zażegnać wiele konfliktów między podróżnymi (a przydałoby się, bo wyniki innego badania, przeprowadzonego dla CabinCrew.com, większość stewardów i stewardes wielokrotnie obserwowała "fotelowe kłótnie" pasażerów). Co więc nam pozostaje?
Odpowiedź jest bardzo prosta: kultura. Chociaż jej podstawy. Takie, które – gdy chcemy rozłożyć fotel – pozwolą przynajmniej upewnić się, czy osoba siedząca za nami nie ma rozłożonego stolika, a na nim gorącej kawy. Nie bądźmy koszmarnymi pasażerami – uprzedźmy o zamiarze rozpostarcia fotela. Dajmy szansę, pozwólmy się ewakuować! A jeżeli biedak z tyłu mierzy 1,90 m i już ledwo dycha, bo siedzi z kolanami tuż przy brodzie, okażmy litość. Przynajmniej na lotach krótkodystansowych. Bądźmy luddzy. Nie tylko w tej sytuacji, ale zawsze, gdy w jakikolwiek sposób zabieramy "przestrzeń życiową" współpasażerowi. Gdy wbijamy łokcie w jego żebra, anektujemy podłokietnik, często wędrujemy po pojeździe, w związku z czym bezustannie się przeciskamy między fotelami.
To samo działa w drugą stronę – jeżeli czyjeść zachowanie czy rozłożony przez kogoś fotel nam przeszkadza, nie chrząkajmy, nie cmokajmy z tyłu i nie frustrujmy się w coraz większej chęci dokonania krwawej masakry. Nie wyskakujmy z siedzenia, by wzrokiem bazyliszka zabijać. Zapytajmy grzecznie, czy cała ta – zabrana nam – przestrzeń jest niezbędna współpasażerowi. Wytłumaczmy, jeśli musimy popracować czy mamy jakiś inny problem. A co, jeślii trafimy na opornego zawodnika? No cóż, wszyscy takich znamy... Wtedy trzeba zagrać sprytem. W sprzedaży dostępne są różnego rodzaju sprytne urządzenia, które po prostym zainstalowaniu blokują możliwość rozłożenia fotela. Ale ostrzegamy – jeśli sięgniesz po ten środek, może to oznaczać wojnę. Wcześniej zważ, jakie będą ofiary.