Wakacje 2020. Polka zbulwersowana zachowaniem straży granicznej. "Lekceważenie, buta i arogancja"
"Było mi po prostu wstyd" - pisze na swoim Facebooku podróżniczka Monika Witkowska. Była jedyną Polką w autokarze pełnym Ukraińców, wjeżdżających do Polski. Mimo iż przejście graniczne było puste, pasażerowie spędzili na nim 4,5 godziny. "Po prostu brak szacunku do ludzi" - czytamy w jej poście.
O znieczulicy pracowników straży granicznej słyszeliśmy wszyscy. W niektórych krajach potrafią dać nieźle w kość. Przekonał się o tym, każdy, kto trochę po świecie pojeździł. Ale o tym, jak traktuje się w Polsce cudzoziemców, przekonała się na własnej skórze Monika Witkowska. I jak pisze na swoim Facebooku, jest tym doświadczeniem załamana.
4,5 godziny czekania na przejściu granicznym to żaden rekord
Na przejściu granicznym z Ukrainą Budomierz-Hruszew podróżniczka spędziła 4,5 godziny. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że poza nią i pozostałymi pasażerami autokaru, którym jechała, na przejściu nie było nikogo. Polskie służby urządzają regularnie pokazy braku szacunku dla przyjezdnych, wjeżdżających do kraju.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
"Spędziliśmy tam 4,5 godziny, z czego większą część tego czasu wyproszeni z autokaru, z bagażami (ja z dość ciężkim plecakiem), stojąc w kolejce do zamkniętego budynku (miejsc do siedzenia brak), licząc że lada chwila polskie służby zaczną odprawę. Tymczasem minął kwadrans, dwa, godzina, kolejne kwadranse i nic kompletnie się nie działo..." - czytamy w poście udostępnionym przez podróżniczkę. - "Poza mną wszyscy pasażerowie byli Ukraińcami, tak więc nikt nawet nie pisnął, bojąc się pewnie ewentualnych problemów, a ja normalnie pewnie bym coś powiedziała, no ale też nie chciałam nikogo narażać na jakieś złośliwości. Dowiedziałam się tylko że takie sytuacje to norma i te 4,5 godziny to żaden tam rekord. I wiecie, było mi po prostu wstyd. Bo nawet na granicach w krajach afrykańskich gdzie nikt się nie spieszy, aż z takim olewaniem ludzi się nie spotkałam. A tu, wjazd do Europy i panowie-władza robią pokaz jak dla mnie po prostu braku szacunku do ludzi (zwłaszcza że było też sporo starszych osób), a zarazem nieprzejmowania się swoimi obowiązkami" - pisze.
Syndrom "Polskiego Pana"
Podróżniczka pisze na swoim Facebooku, że gdy pasażerom autokaru, którym jechała do Polski udało się w końcu przekroczyć granicę, postanowiła ich przeprosić. Było jej za tę sytuację po prostu wstyd. Sama będąc na Ukrainie spotykała się z wielką życzliwością.
"Niestety, podejście na "Polskiego Pana" jest bardzo częste. W pociągu do Przemyśla celnicy do Ukraińców: "co masz w walizce/otwieraj torbę". Wielki Pan odreagowuje swoje kompleksy i pokazuje wyższość, którą daje mu mundur. A jak w UK coś ktoś złego o Polakach powie to pewnie od razu wielce oburzony" - czytamy w komentarzach pod postem.