Wakacje 2020. Rabkoland czasowo zamknięty. Czerwona strefa może sparaliżować turystykę w Rabce-Zdroju

Na liście powiatów z najwyższym przyrostem zakażeń koronawirusem, opublikowanej 20 sierpnia przez Ministerstwo Zdrowia, pojawiały się powiaty chętnie odwiedzane przez turystów. Część miejsc odwiedzanych przez turystów zostało zamkniętych, w tym park rozrywki Rabkoland.

Park rozrywki Rabkoland
Park rozrywki Rabkoland
Źródło zdjęć: © gmina.rabka.pl
Magda Bukowska

21.08.2020 15:33

Do strefy żółtej trafił m.in. powiat tatrzański, do czerwonej - nowatorski. Warto też spojrzeć na listę ostrzegawczą, czyli tych powiatów, które już niedługo mogą zostać objęte obostrzeniami. Znajdziemy na niej m.in. Kraków, Koszalin czy powiat pucki.

Co to oznacza dla branży turystycznej, która w tym sezonie przeżyła już ogromne załamanie? Wygląda na to, że są już pierwsze ofiary sierpniowych restrykcji. Jedną z największych jest z pewnością park rozrywki Rabkoland, który dziś został zamknięty. O konsekwencjach tej decyzji rozmawiamy z właścicielem parku, Piotrem Wiechą.

Magdalena Bukowska, WP: W związku z tym, że powiat nowotarski znalazł się w czerwonej strefie, park od dziś jest czasowo nieczynny. Co to oznacza dla pana i pracowników parku?

Piotr Wiecha, właściciel parku rozrywki Rabkoland: Mówiąc wprost, dla nas to katastrofa. Wczoraj musiałem zwolnić ok. 100 osób, które miały nadzieję jeszcze przez te blisko 2 tygodnie pracować i zarabiać. W tej chwili nie mamy jednak takiej możliwości. Pracę stracili ludzie zatrudnieni bezpośrednio przez nas, ale także firmy, które wynajmujemy do prac konserwatorskich, sprzątania czy ostatnio prac dezynfekcyjnych. Szczerze mówiąc, zaczynam się obawiać, że nie uda mi się też utrzymać wszystkich tzw. zimowych etatów. Innymi słowy, jeśli sytuacja się nie zmieni, albo nie dostaniemy jakiegoś wsparcia, będę musiał zacząć zwalniać pracowników zatrudnionych nie tylko na sezon, ale na stałe.

To dla firmy podwójnie trudne, bo robiliśmy wszystko, by uratować wszystkie miejsca pracy. Wzięliśmy na ten cel pożyczkę w ramach pierwszej tarczy antykryzysowej i zobowiązaliśmy się utrzymać dotychczasowy poziom zatrudnienia. Jeśli będziemy musieli zwolnić część zespołu, to nie tylko pożegnam się z pracownikami, czego bardzo bym nie chciał, ale też w przyszłym roku, kiedy będziemy zwracać pożyczone pieniądze, będę musiał zwyczajnie oddać więcej. To konsekwencja niedotrzymania zobowiązania o zachowaniu miejsc pracy.

Piotr Wiecha, właściciel parku rozrywki Rabkoland
Piotr Wiecha, właściciel parku rozrywki Rabkoland© Archiwum prywatne

W strefach czerwonych obowiązuje wiele restrykcji. Głownie jednak wiążą się one z wprowadzeniem bardziej rygorystycznych limitów np.: 50 gości na weselach, w kościołach przestrzeń czterech metrów kwadratowych na osobę, a w obiektach sportowych 10 metrów. W kinach może być zajęte tylko 25 proc. miejsc itd. Dlaczego akurat parki rozrywki, które znajdują się na świeżym powietrzu, objęte są zakazem działalności?

Bardzo chciałbym poznać odpowiedź na to pytanie. Jak dotąd nie słyszeliśmy o żadnym przypadku, by na terenie parku, nie tylko Rabkolandu, ale jakiegokolwiek parku rozrywki w Polsce, doszło do zakażenia. Już na początku sierpnia, kiedy pojawił się projekt wprowadzania stref czerwonych i żółtych oraz były prowadzone pierwsze konsultacje, razem ze Stowarzyszeniem Turystyki i Atrakcji Rodzinnych zwracaliśmy uwagę na absurdalność tego zapisu. Skoro mogą działać siłownie, kina, teatry, kluby itd. to dlaczego nie parki rozrywki?

Nasi goście znajdują się na świeżym powietrzu, dysponujemy sporymi przestrzeniami, łatwo więc o dystans społeczny. Nie leje się tu alkohol jak na weselach, więc ludzie nie zapominają o zasadach bezpieczeństwa. Dokładnie wiadomo, czego goście dotykają, możemy więc prowadzić stałą dezynfekcję. Poza tym odwiedzają nas rodziny, zwykle z dziećmi. To ta grupa klientów, która jest najbardziej zdyscyplinowana i najmniej narażająca siebie i innych na zakażenie.

Akurat w takich miejscach jak nasze, stosunkowo łatwo zapewnić gościom dostęp do bezpiecznej rozrywki. Znacznie łatwiej niż np. na plażach, gdzie ludzie leżą jedni obok drugich, gdzie nic nie można oczyścić, czy nawet w sklepach, gdzie mamy zamkniętą przestrzeń, a przecież nikt nie biega cały czas, dezynfekując wieszaki, półki, czy sprzedawane towary.

Jakie środki bezpieczeństwa wprowadziliście w Rabkolandzie?

Od samego początku, gdy tylko mogliśmy zaprosić gości do parku, postawiliśmy na dezynfekcję. Zatrudniliśmy firmę, która na bieżąco czyściła środkami dezynfekującymi powierzchnie, których dotykają goście. Po każdym przejeździe np. na karuzeli wszystkie poręcze i uchwyty były odkażane. Przy wejściu do parku i na poszczególne atrakcje stali też pracownicy, którzy dezynfekowali ręce gości. Z własnej inicjatywy zamknęliśmy też działający na terenie parku teatr, organizując w zamian scenę pod gołym niebem. Przy wejściu do obiektów zamkniętych, jak odwrócony dom, był pracownik, który pilnował, by goście zakładali maseczki.

To także sprawia, że czuję się decyzją, którą zabrania parkom rozrywki - i właściwie tylko im - prowadzenia działalności, bardzo rozczarowany. Bo zrobiliśmy naprawdę wszystko, co w naszej mocy, by zadbać o bezpieczeństwo gości i ten cel udało się osiągnąć. Przez całe lato docierały do nas bardzo pozytywne opinie na temat wprowadzonych zabezpieczeń. Słyszeliśmy nawet uwagi - żartobliwe - że w parku cały czas unosi się zapach alkoholu.

Raka-Zdrój to miejscowość turystyczna. Rabkoland to jedna z największych atrakcji miasta. Czy zamknięcie parku odbije się na innych przedsiębiorstwach w mieście prowadzących działalność turystyczną?

Myślę, że w dużym stopniu. Wiele osób, które planowały spędzić tu koniec wakacji na rodzinnym wypoczynku, rezygnuje z przyjazdu. A to znaczy, że klientów stracą osoby prowadzące pensjonaty, gospodarstwa agroturystyczne, punkty gastronomiczne itd.

Jak na zamknięcie parku zareagowali klienci? Był jakiś odzew?

Ogromny. Od wczoraj telefon się po prostu urywa. Pytań było tak wiele, że pracownica, która odpowiada za kontakt z klientami, mimo zamknięcia parku, zdecydowała się zabrać telefon do domu, żeby nie pozostawić naszych gości bez wyjaśnień.

Jeśli chodzi o odbiór, to klienci wykazali się pełnym zrozumieniem. Nawet ci, którzy nie wiedząc o całej sytuacji, przyjechali do Rabkolandu i odchodzili dziś od bram parku z rozczarowanymi dziećmi. Wszystkim tym osobom rozdawaliśmy po jednej wejściówce, którą można będzie wykorzystać nawet w kolejnym sezonie. Z jednej strony chcieliśmy w jakiś sposób zrekompensować im doznany zawód, z drugiej mamy nadzieję, że ten drobny gest sprawi, że do nas wrócą.

Najtrudniejsza sytuacja jest z klientami, którzy mają wykupione bilety do parku. Przedłużyliśmy ich ważność do końca 2022 r., jednak nie wszyscy planują przyszłoroczne wakacje spędzić akurat w naszym regionie. Część gości, chcąc korzystać z naszej oferty wielokrotnie, zdecydowała się też na zakup biletów sezonowych. Tymczasem wygląda na to, że ten sezon już się dla nas zakończył.

Co mogłoby wam, ale też innym parkom rozrywki, które za chwilę mogą się znaleźć w takiej samej sytuacji, pomóc pokonać kryzys?

Przede wszystkim zniesienie zakazu prowadzenia działalności. Wszyscy rozumiemy, że chodzi o bezpieczeństwo i absolutnie nie chcemy, by parki stały się ogniskami zakażeń. Myślę jednak, że limity osób mogących korzystać z parków, jasne wytyczne dotyczące zasad bezpieczeństwa i egzekwowanie ich przestrzegania, będą w tej sytuacji epidemiologicznej wystarczające.

Mamy też nadzieję, że parki rozrywki zostaną objęte wsparciem, które rząd planuje dla branży turystycznej, takimi jak zwolnienia z ZUS czy wypłaty postojowego. W tej chwili nie jesteśmy ujęci w projekcie, ale mamy nadzieję, że może to się zmieni. Bez wsparcia ze strony państwa czy umożliwienia nam szybkiego powrotu do pracy, sytuacja Rabkolandu i innych parków, które znajdą się w czerwonych strefach, będzie naprawdę dramatyczna.

Piotr Wiecha, właściciel parku rozrywki Rabkoland
Piotr Wiecha, właściciel parku rozrywki Rabkoland© Archiwum prywatne
Źródło artykułu:WP Turystyka
rabkolandpark rozrywkiobostrzenia
Zobacz także
Komentarze (577)