Wielka Rafa Koralowa umiera. "Na taką skalę nigdy nie miało to miejsca"
O zagrożeniu dla raf koralowych, jakim jest wzrost temperatury wody, mówi się od lat. W ciągu ostatnich miesięcy proces niszczenia cudu natury zdecydowanie przyspieszył. Piękne, kolorowe koralowce po prostu umierają.
Położona u wybrzeży Australii Wielka Rafa Koralowa to niekwestionowany cud natury. Powstała dzięki żywym organizmom i składa się z ok. 3 tys. pojedynczych raf. Jej szerokość w najszerszym miejscu sięga 150 km, a grubość to co najmniej 500 m. Nic dziwnego, że gigantyczna struktura widoczna jest z kosmosu.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Wielka struktura o wielkim znaczeniu
Wielka Rafa Koralowa ma ogromne znaczenie dla planety, więc jej wymieranie to bardzo zła informacja. - Przede wszystkim problem nie dotyczy tylko Wielkiej Rafy Barierowej (nazwy używa się zamiennie - przyp. red.), tylko wszystkich raf. Są to najbardziej złożone ekosystemy morskie, dlatego są bardzo ważne. Jakiekolwiek ich problemy przekładają się na problemy wszystkich innych ekosystemów – mówi dr Mikołaj Zapalski z wydziału geologii Uniwersytetu Warszawskiego.
- Możemy wyróżnić związane z nimi dwa główne problemy, które mogą dotknąć ludzi. Po pierwsze rafy bronią brzeg morski przed erozją. Jeśli mamy problemy z rafą, natychmiast bardzo szybko postępuje erozja brzegu, która w konsekwencji "zjada" domy, drogi itd. – mówi Zapalski. - Rafa to także miejsce, gdzie chronią się larwy bardzo wielu gatunków zwierząt, głównie ryb, ale nie tylko. Problemy z rafą wywołują problemy z rybołówstwem. Poza tym spadek bioróżnorodności jest zawsze zły.
Dlaczego rafy umierają?
Według ostatnich badań aż jedna trzecia korali w północnej i centralnej części rafy jest martwa. Okazuje się, że fatalne skutki miała na nie fala upałów w 2016 r. Choć rafy kojarzą nam się z ciepłymi rejonami, nie są w stanie znieść każdej temperatury.
- Koralowce rafowe żyją w symbiozie z glonami, które przyspieszają budowę szkieletu korali. Wzrastająca temperatura wody morskiej powoduje zachwianie tej symbiozy. Mówiąc obrazowo: glon się z koralowca wyprowadza. Najczęściej wtedy koralowiec zdycha, a rafa zaczyna być martwa – tłumaczy naukowiec.
Ten proces nazywa się bieleniem. Koralowiec, który został opuszczony przez glony, staje się biały. Z powodu utraty głównego źródła pożywienia zaczyna głodować. Algi mogą wrócić na niego, jeśli warunki się poprawią. Natomiast jeśli złe warunki będą trwać dłużej, koralowiec po prostu umrze z głodu.
- Mniej więcej 25 proc. koralowców dotkniętych bieleniem jest to w stanie przeżyć. Proszę sobie wyobrazić, że jedzie pani na weekend majowy na Mazury i nagle 75 proc. drzew nie ma liści, nie ma pąków – mówi Zapalski. - Bielenia przez ostatnie 2 lata objęły aż 90 proc. Wielkiej Rafy Barierowej. Na taką skalę nigdy nie miało to miejsca. Wcześniej także się one zdarzały, m.in. jedno z najbardziej znanych w 1996 r., ale na taką skalę współcześnie bielenia nie obserwowaliśmy. Podkreślam współcześnie, bo możliwe, że tego typu bielenie miało miejsce ok. 360 mln lat temu i doprowadziło do wymarcia największych raf, jakie były w historii Ziemi.
Na ratunek rafom
Sytuacja wygląda fatalnie. Naukowcy od lat pracują nad rozwiązaniem problemu. W 2016 r. Australijczycy próbowali nawet "sztucznego zapłodnienia", jako sposobu na odbudowę rafy. Okazało się, że koralowce przyjęły się, ale jest to kropla w morzu.
- Są prowadzone bardzo intensywne badania, czy można coś zrobić, żeby uratować rafy. W niektórych miejscach, np. na Palau, są koralowce, które są w stanie przetrwać trochę wyższe temperatury. W tym momencie przyjmuje się, że graniczną temperaturą jest 30 st. C. Bada się, czy da się przeszczepić szczepki koralowców. Na razie jest to robione na małą skalę. Nie wyobrażam sobie natomiast, żeby dało się zahamować wzrost temperatury, co jest podstawowym zagrożeniem dla raf – mówi Zapalski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl