Wraca na Arktykę od 25 lat. "To kwintesencja naszego świata"
Wiele osób zna fascynację Adama Wajraka Puszczą Białowieską, w której mieszka już od 22 lat. Ale jego równie wielką miłością jest Arktyka. Jeździ na nią od 1994 r. i z przerażaniem obserwuje skutki efektu cieplarnianego, postępujące w zastraszającym tempie.
21.02.2019 | aktual.: 21.02.2019 12:41
Urszula Abucewicz, WP: Kiedy byłeś ostatnio na Arktyce?
Wiosną. Byłem miesiąc na Spitsbergenie, w bazie Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Mieści się ona w uroczej zatoce Petrunii. Dla mnie Arktyka jest kwintesencją naszego świata. Z jednej strony tamtejsza natura wydaje się bardzo groźna, straszą dziury w lodzie, szczeliny w lodowcach, niedźwiedzie polarne, a z drugiej strony dzięki bateriom słonecznym można normalnie naładować komórkę. Dla dobrze przygotowanego człowieka tamtejsze środowisko okazuje się nawet przyjazne.
Wracając na Arktykę od 25 lat możesz obserwować jak wszystko się zmienia.
Tak. Mam wiele obserwacji. Choćby fiord, który przechodziłem z Wojtkiem Moskalem i Jackiem Jezierskim w 1996 r. był cały zamarznięty, a teraz z tego lodu został jakiś marny szczątek. Może jedna dziesiąta.
To jest chyba jedyne miejsce, w którym widzisz, że klimat naprawdę szybko się zmienia, że to nie jest jakieś oszukaństwo. Po raz pierwszy pojechałem tam, kiedy miałem 23 lata, a teraz mam 47. Minęła prawie połowa mojego życia, człowieka nie bardzo jeszcze starego, który z przerażaniem widzi właśnie w Arktyce, że skutki efektu cieplarnianego postępują w zastraszającym tempie.
Możesz na własne oczy obserwować efekty globalnego ocieplenia. Trump nie może tego negować…
Myślę, że wszystkie rozwiązania dotyczące powstrzymania efektu cieplarnianego mamy na stole. Wiemy, co należy z tym zrobić, że nie powinniśmy spalać węgla czy innych paliw kopalnych. Dokładnie wiemy, że powinniśmy korzystać z innych źródeł energii.
Co do prezydenta Trumpa to myślę, że problemem nie jest nawet antropocen, czyli epoka o której się mówi, że człowiek kształtuje środowisko, tylko właśnie "trumpocen". Czyli podejście zakładające, że nie ma się czym martwić, że jakoś to będzie. Róbmy to, co w wielkiej korporacji uznają za dobre, a przecież korporacje nie mają sumienia i wizji, poza wizją zysku. Dla mnie takie podejście jest niepokojące i to, że naprawdę wielu zwykłym ludziom udało się wmówić, że interesy wielkich przedsiębiorstw i koncernów są ich interesem. A to przecież nieprawda.
"Trumpocen" ma się bardzo dobrze tam, gdzie występują bardzo duże nierówności społeczne. Nie tylko polegające na rozwarstwieniu majątkowym, ale też w edukacji. Czyli mamy świetną edukację prywatną i słabą państwową. Widać to np. w Polsce.
Świat sypie się na naszych oczach. Czy w Arktyce jest to bardziej zauważalne?
Ludzie dość często jeżdżą do Tanzanii czy Kenii. I teraz wyobraźmy sobie, że za 10 lub 20 lat te kraje znikną. Nie będzie ich. Zostanie po nich dziura. Tak jest właśnie z Arktyką. Lód morski, który jest najważniejszą częścią Arktyki przez nas znika.
Bardzo pesymistyczne prognozy.
Bardzo, ale Arktyka to właśnie lód na morzu. Kiedy patrzysz na Grenlandię czy Spitsbergen to są to takie przylepki. Kiedy patrzysz na globus, widzisz tylko niebieską plamę, wodę, a przecież cały ten obszar spowija wieloletni lód. I wszystko, co pływa w morzu od niego jest zależne.
Co więc się stanie, gdy lód zacznie się topić?
Ludziom się wydaje, że tam jest przeraźliwie zimno, że wszystko jest gigantycznych rozmiarów, że mieszkają tam wielkie niedźwiedzie, ogromne wieloryby, pokaźne foki czy morsy. A prawda jest zupełnie inna. Okazuje się, że to wszystko jest bardzo delikatne. A delikatne jest dlatego, że ten arktyczny system nie składa się jak dżungla amazońska z bardzo wielu elementów, a wręcz przeciwnie. Od planktonu roślinnego, który trzyma się na tym lodzie tylko od spodu do foki, albo niedźwiedzia jest zaledwie parę ogniw łańcucha pokarmowego: plankton roślinny, zwierzęcy, skorupiak, ryba, foka i na samym szczycie niedźwiedź. Gdy wyskakuje jedna cegła, to nie ma czym jej zastąpić, bo w Arktyce w przeciwieństwie do tropików jest mało gatunków.
Co możemy zrobić, żeby z większą troską odnosić się do matki natury? I powstrzymać jej niszczenie?
Napompowaliśmy do atmosfery mnóstwo węgla i jest to taka ciężka lokomotywa, która jedzie nie wiadomo gdzie. Teoretycznie wiemy, jak sobie z tą zmianą klimatu poradzić, że lepiej będzie, jeśli ograniczymy zużycie paliw kopalnych i będziemy używać odnawialne źródła energii. Wiemy, że trzeba zostawiać nienaruszoną przyrodę, np. lasy, których nie wycinamy, naturalnie rozlewających się rzek, bagien, bo to jest jak taki bufor bezpieczeństwa przed niekorzystnymi zjawiskami, a tych będzie sporo. Czekają nas susze, huragany, powodzie albo wszystko na raz.
Ale pojawiają się również nowe wstrząsające rzeczy, jak np. mikroplastik. Mikrogranulki w paście do zębów, w szamponach, lekach i kosmetykach to właśnie mikroplastik, który dostaje się do wody, zjada go plankton i w rezultacie cały morski ekosystem może się posypać. Myślę, że to nowe wyzwanie. Specjaliści mówią nawet o tym, że mikroplastik jest już w powietrzu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl