Wszyscy nobliści balują w Ratuszu. Blaski i cienie bankietu noblowskiego w Sztokholmie
Nie ma się co łudzić: będzie koturnowo. Niekończące się schody z czerwonym dywanem, gigantyczna Błękitna Sala na 1300 gości, klejnoty, futra, szampan, wykwintne potrawy i szwedzka rodzina królewska. W takiej oprawie będzie błyszczeć Olga Tokarczuk, laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie literatury.
10 grudnia to jeden z niewielu dni w roku, gdy to egalitarne na ogół społeczeństwo ekscytuje się luksusem, dostojeństwem, snobuje się wręcz. Pół Szwecji zasiada przed telewizorami, śledząc relację na żywo z wręczenia Nagrody Nobla i następującego po niej wielogodzinnego bankietu. W tym roku dołączą do nich Polacy, bo swego Nobla odbierać będzie osobiście Olga Tokarczuk, laureatka nagrody w dziedzinie literatury za 2018 r. (w ubiegłym roku nie wręczono jej w związku ze skandalem obyczajowym w Akademii Szwedzkiej). Jest drugą Polką - po Wisławie Szymborskiej - z tym elitarnym wyróżnieniem, a szóstym polskim laureatem literackiego Nobla.
Wartość każdej z nagród to 9 mln koron (ok. 3,67 mln zł). Laureaci otrzymują także z rąk króla Karola XVI Gustawa noblowski złoty metal i dyplom. Ceremonia zawsze odbywa się w rocznicę śmierci Alfreda Nobla, 10 grudnia.
Próba generalna ukłonów
A jak nasza noblistka będzie wyglądać? To już prawie wiemy. Zdradziła ostatnio na swoim fanpejdżu: "Ponieważ pojawiło się wiele pytań na temat mojego ubioru na Tydzień Noblowski, postanowiłam poinformować Państwa, że na ceremonię wręczenia medalu suknię szyje mi Gosia Baczyńska, a na bankiet królewski suknię otrzymam od Tomasza Ossolińskiego, który również ubierze mojego męża i syna. Bardzo się cieszę, bo rezultaty ich pracy zapowiadają się znakomicie".
ZOBACZ TEŻ: Olga Tokarczuk: Nigdy nie zakładałam, że moje książki są dla wszystkich
Czas więc zajrzeć za kulisy tej prestiżowej ceremonii. Jej goście nocować będą w pięciogwiazdkowym Grand Hotelu, w identycznych apartamentach noblowskich, tonących w kwiatach, z widokiem na Gamla Stan (Stare Miasto). Stamtąd, we frakach i długich sukniach, wyruszą najpierw do Konserthuset (Filharmonii) na Hötorget. W budynku wzorowanym na antycznych świątyniach, w czerwono-złotej Wielkiej Sali zasiadają razem z parą królewską w centralnym miejscu, na podium.
Wcześniej odbędzie się tam próba generalna, podczas której nauczą się ściskać królewską prawicę i odpowiednio trzykrotnie się kłaniać. Ceremonia rozpoczyna się bardzo uroczyście - hymnem. Oszałamiająco pachną kwiaty, rokrocznie sprowadzane z San Remo, gdzie Nobel zmarł. Po dwóch godzinach można wreszcie przenieść się na bankiet, ale jeśli ktoś myśli, że laureatów czeka tam odrobina wytchnienia, myli się. Będą to kolejne godziny na najwyższych obrotach, w zgodzie z etykietą.
Kłoda na małej wyspie
Już sam budynek Stadshuset (Ratusza), będący symbolem Sztokholmu, robi wrażenie. Jest ogromny, zbudowany z czerwonej cegły, zawieszony nad brzegiem Riddarfjärden (jednej z zatok jeziora Mälaren, obecnego w każdej części miasta). Gmaszysko jest dziełem architekta Ragnara Östberga, który zaczął jego budowę na początku XX w. i kontynuował przez 12 lat. W jednym z narożników budowli mieści się wieża o wysokości 105 m, zwieńczona lśniącymi Tre Kronor - trzema złotymi koronami. Od strony jeziora architekt zaprojektował arkadowe krużganki, wzorowane na weneckich. W ogóle sporo w Ratuszu inspiracji włoskim renesansem, nawet mieszcząca się na parterze największa Błękitna Sala miała pierwotnie "robić" za patio, ale niestety, ze względu na surową szwedzką aurę trzeba było ją przykryć dachem.
Ratusz można zwiedzać i warto to zrobić, oczywiście nie 10 grudnia. Bilet wstępu kosztuje 36 zł, a oprowadzanie z przewodnikiem odbywa się tylko do godz. 13. W soboty będziemy mijać nowożeńców, bo to właśnie w Ratuszu zawierane są śluby i przyznawane obywatelstwa.
Nasz przewodnik Daniel obdarzony jest wspaniałym, lekko zdystansowanym poczuciem humoru. Pokazuje nam Złoty Hol na piętrze, gdzie pierwotnie odbywały się bale noblowskie, a do Błękitnej Sali schodziło się zatańczyć, ale w 1970 r. zamieniono przeznaczenie pomieszczeń. Teraz tańczy się w Złotym Holu, ozdobionym mozaiką pozłacanych płytek, wręcz kapiącym od złota, stylizowanym na Bizancjum. Ścianę zdobi wizerunek przypominający Meduzę, ale jest to uosobienie Sztokholmu. Daniel opowiada, że nazwa miasta oznacza kłodę drzewa na małej wyspie. Bo "holm" to po szwedzku mała wyspa.
- Mamy też specjalne określenie na dużą wyspę - "ö" - Daniel przesadnie przeciąga samogłoski "oe". - Piękny wyraz, prawda? Możemy nim nazwać Australię - puszcza oko.
Dania ściśle tajne
Wskazuje niskie drzwiczki w rogu sali - to tędy wynoszone są przez ponad 200 kelnerek i kelnerów wszystkie potrawy, najpierw długo wymyślane, potem miesiącami trenowane, a w końcu szykowane na bankiet przez kucharzy z restauracji działającej w Ratuszu. Wszyscy muszą dostać swoje gorące danie jednocześnie. A jakie będą królować w tym roku? To akurat najpilniej strzeżona tajemnica państwowa. Przystawka, trzy dania i deser - tyle wiadomo.
- Zazwyczaj jest to kuchnia europejska, ale z nutą skandynawską - mówi Daniel. - Bardzo wykwintna.
Czyli wszystko, o czym myślimy, słysząc "wykwintna kuchnia": homary, trufle, kawior, perliczki… Wszystko na pozłacanej zastawie. Wiadomo jeszcze, że nie będzie wieprzowiny, ze względu na muzułmanów i że zbiera się wcześniej zamówienia by wiedzieć, ile powinno być dań wegańskich. Ogółem w bankiecie uczestniczy ponad 1300 osób.
Tajemnica eleganckiego wejścia
Gdy orszak laureatów przemieszcza się do Ratusza na bankiet, wstrzymuje się ruch w centrum. Nie wchodzą, a wkraczają do Błękitnej Sali, anonsowani fanfarami, przedstawiani. Trzeba spłynąć z gracją po schodach wyłożonych czerwonym dywanem, starając się wyglądać jak najlepiej. Jak to zrobić?
Daniel jest nieoceniony: - Zdradzę wam pewien trick, na wypadek gdyby przyszło wam schodzić tymi schodami na bankiet noblowski. Aby utrzymać godną, elegancką postawę, trzeba utkwić wzrok pomiędzy drugim a trzecim oknem i nie spuszczać go. To zmusi was do trzymania szyi wyprostowanej - Daniel płynie ze schodów pierwszy, a grupa za nim, chichocząc i potykając się.
Pani Olgo, proszę pamiętać, punkt między drugim a trzecim oknem!
Bankiet zaczyna się gdy król z królową zejdą po schodach z galerii. Siadają oczywiście przy VIP-owskim stole na sali, razem z laureatami i ich bliskimi. Jednak zasadą jest "przemiksowanie" towarzystwa, oczywiście w umiejętny sposób, by sąsiedzi mieli ze sobą o czym rozmawiać. Gdy Wisława Szymborska odbierała swoją nagrodę, na bankiecie towarzyszył jej sam król. Goście mogą liczyć też na specjalnie dobrane gatunki wina. Ale już wyjść na papierosa - nie wypada (ponoć tylko dla naszej poetki zrobiono wyjątek). I tak trzeba przemordować się w luksusie kolejne cztery godziny.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl