MiastaWybierz się na road trip po zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych

Wybierz się na road trip po zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych

Podróż wzdłuż wybrzeża Pacyfiku, nazywana często All-American Road, wiedzie z plaży Carmel do miasteczka Morro Bay. Ale tę trasę warto przedłużyć, pokonując 500 mil, które dzielą San Diego od San Francisco. Wyprawa jak z amerykańskich filmów drogi wymaga jednak precyzyjnego planu – ustalenia budżetu, rezerwacji noclegów i wyboru najważniejszych punktów programu.

Wybierz się na road trip po zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com

21.02.2018 | aktual.: 06.04.2018 10:11

Jak ustalić budżet?

Planując podróż po zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, na początek należy podliczyć koszt lotów. Ceny bezpośrednich połączeń LOT z warszawskiego Okęcia na lotnisko LAX zaczynają się od ok. 2900 zł w dwie strony.

Obraz
© PAP | Jacek Turczyk

Na amerykańskim lotnisku mieszczą się wszystkie międzynarodowe wypożyczalnie samochodów – od Avisa po Sixt. Koszt wypożyczenia średniej wielkości samochodu klasy B (np. Forda Focusa) to średnio 600 dolarów na dwa tygodnie. Benzyna jest w Stanach tańsza niż w Polsce, średnia cena za galon (ok. 3,78 litra) to niewiele ponad 2 dolary.

Obraz
© Shutterstock.com | Hayk_Shalunts

W zależności od tego, gdzie planujesz nocować, koszty wyprawy mogą się mocno zróżnicować. Do wyboru są tanie motele sieciowe (godne polecenia są Red Roof, Inn, Super 8 czy Days Inn), gdzie cena pokoju nie powinna przekroczyć 80 dolarów za noc, kameralne motele bez marki, gdzie można trafić na niedrogi nocleg, kempingi zlokalizowane niedaleko plaży (tu koszty są jeszcze niższe) albo hotele, za które w Kalifornii trzeba jednak zapłacić minimum sto dolarów za noc. Na portalach typu Booking.com warto sprawdzać specjalne okazje – przed wyjazdem, ale także w opcji last minute. Często zdarza się bowiem, że ceny spadają z dnia na dzień, więc do hotelu można dostosować trasę. Warto, poza kilkoma wyznaczonymi punktami programu, pozwolić sobie na spontaniczność, decydując o kolejnym noclegu w zależności od jego przewidywanych kosztów.

Jak wyznaczyć trasę?

By wyruszyć w "tripa" po zachodnim wybrzeżu z Polski najłatwiej dolecieć do Los Angeles. Żeby zobaczyć jak najwięcej, nie tylko piaszczyste plaże, ale i zielone wzgórza Kalifornii, warto wytyczyć trasę w głębi lądu z LA do San Francisco, a wrócić nabrzeżem. Taka wyprawa zajmuje co najmniej dwa tygodnie, przy założeniu, że każdą noc spędza się w innej miejscowości, a dziennie pokonuje w porywach 100 mil.

Obraz
© Shutterstock.com

W Los Angeles, w którym trudno obyć się bez samochodu, na listę obowiązkową warto wpisać wyluzowane Venice Beach z wegańskimi knajpkami, opalonymi surferami i żywą sceną artystyczną. Koniecznie odwiedzić trzeba też wzgórza Beverly Hills i Bel-Air, gdzie za żywopłotami o wysokości kilku pięter mieszczą się wille sławnych i bogatych, oraz West Hollywood, gdzie imprezują gwiazdy.

Stolica rozrywki

Hollywood od innej stolicy rozrywki, czyli Las Vegas, dzielą zaledwie 4 godziny drogi. W kasynie warto zagrać szczególnie w piątek albo sobotę, gdy pół Ameryki przegrywa ciężko zarobione pieniądze w Caesars Palace, który łączy funkcję hotelu, kasyna, centrum handlowego, sali koncertowej i klubu. Niezależnie od tego, czy po wizycie w stolicy hazardu twój portfel uszczuplił się, czy nieznacznie spuchł, kolejne dni wyprawy najlepiej poświęcić na wypoczynek na łonie natury.

Obraz
© Shutterstock.com | Philip Bird LRPS CPAGB

Uff, jak gorąco!

Zacząć można od księżycowych krajobrazów okolic zapory Hoovera, potem przejechać przez Dolinę Śmierci, w której temperatura sięga w porywach 50 st. C (tu klimatyzowany samochód okazuje się wybawieniem), a w następnej kolejności można podziwiać bujną przyrodę parku narodowego Yosemite. Noc pod gwiazdami – bezcenna! Z parków narodowych pokonać trzeba zaledwie 150 mil, żeby znaleźć się w San Francisco, najbardziej hipsterskim mieście na świecie.

Obraz
© Shutterstock.com

Miasto popkultury

To tutaj, nieopodal Doliny Krzemowej, rodzą się trendy w designie, gadżetach i technologiach, ale przede wszystkim w stylu życia. W San Francisco trzeba oczywiście zobaczyć nabrzeże, przejechać się zabytkowym tramwajem po wzgórzach i zobaczyć niemal stuletnie domy znane m.in. z serialu "Pełna chata".

Ale w tym drogim, snobistycznym i wietrznym mieście najlepsze są noce, gdy mniej wytrwali turyści idą spać. Polecamy imprezowe dzielnice Mission i Castro, gdzie nie gasną światła. Chodząc od baru do baru, można dowiedzieć się, co w Polsce będzie modne już za chwilę. Aktualnie na tapecie są mroczne bary w klimacie lat 90. z bilardem, konsolami i piłkarzykami.

Obraz
© Shutterstock.com | Hayk_Shalunts

Po nocnych szaleństwach w San Francisco, odetchnąć można w Santa Cruz, gdzie na molo mieści się charakterystyczne dla Stanów wesołe miasteczko, miniaturowa wersja Coney Island.

Dolina krzemowa

Fani nowych mediów z pewnością zboczą na chwilę z trasy, żeby na własne oczy zobaczyć kampusy Google'a i Facebooka. Pół dnia warto zarezerwować sobie na zwiedzanie pałacu Williama Randolpha Hearsta, legendarnego potentata medialnego, który żył luksusowo niczym wielki Gatsby. W liczącej 115 pokoi posiadłości położonej nieopodal Salinas na ranczu Santa Lucia największy zachwyt budzi gotycka w wystroju biblioteka.

Dla fanów "Wielkich kłamstewek"

Tego samego dnia warto zahaczyć o port rybacki w Monterey, miejscowości rozsławionej przez serial "Wielkie kłamstewka". Na nabrzeżu można wypić kawę na tarasie, gdzie kręcono sceny z Nicole Kidman, Reese Witherspoon i Shailene Woodley. Tu też mieści się oceanarium z gigantycznym basenem, w którym w harmonii żyją żółwie, tuńczyki i rekiny.

Obraz
© Shutterstock.com

Stąd mamy rzut beretem do Carmel, mekki golfistów i surferów. Na plażach Kalifornii warto spędzić nie jeden, a co najmniej kilka dni. Nawet ci, którzy nie surfują, poczują zew przygody, gdy od chłodnego Pacyfiku zawieje wiatr.

Zanim nastawi się nawigację z powrotem na Los Angeles, warto zajrzeć do Santa Barbara, luksusowego, ale kameralnego kurortu w hiszpańskim stylu, gdzie na molo podaje się najlepsze kraby, z mariny wypływają jachty, a na plaży można oglądać malownicze zachody słońca.

Obraz
© Shutterstock.com | S.Borisov

Kto ma jeszcze chwilę czasu, przed odlotem z LAX powinien poznać San Diego – leniwe, choć nowoczesne miasto, w którym podobno żyje się szczęśliwiej niż w sąsiedniej metropolii.

Artykuł powstał przy współpracy z Polskimi Liniami Lotniczymi LOT

amerykalotusa
Zobacz także
Komentarze (31)