Wydmy wyższe niż Pałac Kultury i Nauki, kalmary tanie jak ziemniaki i droga mleczna na dobranoc. Oto Afryka Dominiki i Jacka
W podróży są już ponad 550 dni, a w Afryce rok. O powrocie do Polski na razie nie myślą. Górskie zebry, droga mleczna, grillowane kalmary i wspaniali ludzie. To tylko kilka powodów, ze względu na które pokochali Czarny Ląd. I choć nie zawsze jest kolorowo, to Dominika i Jacek, prowadzący bloga szpilkinamapie.pl, są przekonani, że Afryka jest "naj".
Dominikę i Jacka udało mi się złapać w Namibii. Gdy przesłali mi wideo z plaży i zobaczyłam ich w ciepłych bluzach, to zwątpiłam, że są w Afryce.
Gdzie wy jesteście, że tak wieje?
Jesteśmy w Swakopmund, mieście, w którym taka pogoda jest przez 365 dni w roku, a 30 km dalej w kierunku lądu jest 40 st. C. Miejscowi mówią, że to klątwa bo podobno dawno temu, kiedy zabrakło słodkiej wody, Niemcy utopili tu dużo murzynów, żeby nie wyczerpywali ich zapasów. Całe wybrzeże Namibii wygląda podobnie, więc coś musi być w tej klątwie. Co ciekawe, historię opowiedział nam polski marynarz, spotkany w Luderitz.
Ale założę się, że ta pogoda i tak was nie zniechęciła do Afryki. Jesteście tam już rok. Minął jak jeden dzień?
Prawie. Sami nie wiemy, kiedy ten czas zleciał. Wprawdzie początki naszej afrykańskiej włóczęgi nie należały do najprostszych, ponieważ spędziliśmy sześć długich tygodni w Dar es Salaam w Tanzanii, próbując wydobyć nasz samochód z portu i walcząc z afrykańską biurokracją, jednak później było już tylko lepiej. Afryka kompletnie nas pochłonęła. Początkowo myśleliśmy, że spędzimy tu od czterech do sześciu miesięcy, tymczasem przez Czarny Ląd podróżujemy już od roku, a to jeszcze nie koniec!
Co takiego jest w Afryce, że wpadliście po same uszy?
Mimo, że w Afryce czas płynie zdecydowanie wolniej, nam kolejne dni uciekają jak szalone. W Mozambiku mieliśmy być tylko dwa tygodnie, zobaczyć Ocean Indyjski, odpocząć trochę na plaży, skończyło się jednak na dwóch miesiącach. Dwóch miesiącach podziwiania niesamowitego wybrzeża i jedzenia homarów na przemian z grillowanymi kalmarami. W Mozambiku są tańsze niż ziemniaki (śmiech)! Żeby nie było tak kolorowo, przytrafiła nam się również malaria i włamanie do samochodu. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, a historia z włamaniem jest początkiem naszej przyjaźni z pewnym niesamowitym Portugalczykiem mieszkającym w Mozambiku.
Ale Mozambik to niejedyny kraj, z którym wasz romans się przedłużył?
Tak, podobnie było z innymi odwiedzonymi przez nas krajami. Nigdy nie pomyślelibyśmy, że zabawimy w Malawi aż dwa miesiące, a właśnie tyle spędziliśmy w tym cudownym kraju. Zambia to kolejny miesiąc, Zimbabwe kolejny. Botswana wciągnęła nas aż na trzy miesiące i już myśleliśmy, że będzie to kraj, w którym spędzimy najwięcej czasu będąc w Afryce. Niestety, nie wzięliśmy pod uwagę wielkości i niesamowitości Namibii (śmiech)!
To które miejsca konkretnie zachwyciły was najbardziej?
To trudne pytanie. Jesteśmy typem ludzi lubiących podróżować poza utartym szlakiem. Chyba dlatego od zawsze tak bardzo ciągnęło nas do Afryki. Jest to kontynent dający nam taką możliwość niemal codziennie. Lubimy miejsca odosobnione, dalekie od cywilizacji, dzikie. Ostatnio wybraliśmy się do Kaokaolandu - regionu położonego na północnym-zachodzie Namibii. Byliśmy w miejscach, gdzie w promieniu kilkuset kilometrów nie ma żadnej osady ludzkiej. Tylko my, górskie zebry i nocne niebo rozświetlone drogą mleczną. To było absolutnie niesamowite. Lubimy naturę, a chyba nie ma lepszego kontynentu niż Afryka, pozwalającego na tak bliskie obcowanie z nią. W Botswanie wcale nie trzeba jechać na safari w parku narodowym, żeby spotkać dzikie zwierzęta. Niejednokrotnie jadąc zwykłą asfaltową drogą musieliśmy przepuścić słonie, żyrafy, zebry czy strusie przechodzące na drugą stronę.
Ale wasze "top of the top" to?
Jest jeden kraj, który absolutnie nas zachwycił - Malawi. To taka afrykańska perełka - ukryty klejnot Afryki. Kraj, do którego prawie nikt nie jeździ. Kraj maleńki jak na standardy afrykańskie, jednak można w nim znaleźć dosłownie wszystko. Są wysokie góry, wielkie jezioro, malownicze płaskowyże, soczyście zielone plantacje herbaty, dzikie zwierzęta i przemili ludzie. Innymi słowy wszystko to, co najlepszego ma do zaoferowania Afryka, a w dodatku podane w kompaktowej formie (śmiech)!
A zdarzyło wam się trafić do miejsc, o których słyszeliście wcześniej, a w rezultacie okazały się przereklamowane?
Jeśli chodzi o miejsca przereklamowane, to na szczęście w Afryce nie ma ich zbyt wiele. Wiąże się to głównie z tym, że podróżuje tu stosunkowo niewielu ludzi i dlatego wciąż wiele miejsc jest przez turystów nieodkrytych, czyli niezadeptanych. Nas zdecydowanie najbardziej zawodzą właśnie takie miejsca, które są zadeptane przez turystów. Kilka dni temu byliśmy w sercu pustyni Namib, w Sossusvlei, jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc w Namibii. Wyjechaliśmy stamtąd trochę zawiedzeni. Jest to jedno z tych miejsc, które lepiej wyglądają na fotografiach niż w rzeczywistości. Ma niesamowity potencjał - znajdują są tam jedne z najwyższych na świecie wydm, których widok naprawdę zapiera dech w piersiach. Większość z nich jest wyższa od Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie! Niestety, każdego ranka są one rozdeptywane przez tysiące osób odwiedzających to miejsce. Idealnie uformowane, gigantyczne, pomarańczowe kolosy pokryte niezliczoną ilością śladów - to trochę tak, jakby Mona Lisie ktoś dorysował wąsy.
Dość o Afryce. Kiedy przenosicie się na inny kontynent?
Już niebawem. Mamy nadzieję, że jeszcze w tym roku się uda (śmiech). Przez chwilę myśleliśmy o tym, czy nie zrobić trasy dookoła Afryki i wrócić zachodnim wybrzeżem, ale doszliśmy do wniosku, że powinniśmy w końcu sprawdzić, jak jest na innych kontynentach - oczywiście, aby utwierdzić się w przekonaniu, że to właśnie Afryka jest najwspanialsza (śmiech). Jednak to, w którą stronę ruszamy, to na razie tajemnica.
Wspomnieliście o niesamowitym Portugalczyku, z którym się zaprzyjaźniliście. Pozytywni ludzie w podróży to pewnie wielka wartość?
To prawda, w drodze spotykamy mnóstwo niesamowitych ludzi. Afryka jest pełna takich pozytywnie zakręconych wariatów. Dobrym przykładem jest szwajcarskie małżeństwo, które porzuciło swoje dostatnie życie w Zurychu, aby prowadzić mały kemping na końcu zapomnianej przez Boga i ludzi doliny w Namibii. Albo, kiedy w Mozambiku zostaliśmy napadnięci, naszym największym zmartwieniem okazała się wybita szyba. W końcu samochód bez okna to jak dom bez drzwi. Po całym dniu nieudanych poszukiwań szyby, napisaliśmy post opisujący naszą sytuację na grupie facebookowej zrzeszającej osoby podróżujące i mieszkające w Mozambiku. Możecie wierzyć lub nie, ale po godzinie odezwał się do nas Antonio i wysłał zdjęcie szyby leżącej na tylnym siedzeniu w jego samochodzie. Po trzech godzinach przywiózł nam ją, a jeden z jego pracowników nam ją zamontował. To był tylko początek naszej przyjaźni i wspólnie spędzonego czasu w Mozambiku.
A poza Polakiem, który opowiedział wam historię o klątwie z Namibii, spotkaliście też innych rodaków?
W Afryce nie spotyka się ich wielu. W zasadzie, to przez długi czas nie spotykaliśmy ich praktycznie wcale. Faktycznie dopiero w Namibii wpadliśmy na nich kilkakrotnie. Czarna Afryka to chyba ciągle biała plama dla większości polskich turystów, jednak mamy nadzieję, że wraz z upływem czasu zacznie się to zmieniać.