Wyjątkowa perła na Dolnym Śląsku. Jej kupnem interesował się Michael Jackson
Jeśli będziecie kiedyś w okolicach Legnicy lub Wrocławia, zboczcie koniecznie z drogi łączącej te dwa miasta i wjedźcie do Lubiąża. Dzisiaj jest to niewielka wieś położona w zakolu Odry, jednak przez 600 lat Lubiąż był jeśli nie potężnym, to na pewno bardzo znaczącym miastem na Dolnym Śląsku. To co zostało z dawnych czasów spowoduje, że poczujecie, co znaczy stwierdzenie "zapiera dech w piersiach".
Do Lubiąża przywiódł mnie film "Dolina Bogów". Zaciekawiona niezwykłymi wnętrzami, dotarłam do informacji, z których wynikało, że sporą część posiadłości ekscentrycznego bogacza, Wesa Taurosa (w tej roli John Malkovich), zagrał właśnie polski Lubiąż. Postanowiłam, że przy najbliższej okazji trzeba zobaczyć to miejsce na żywo. Nie spodziewałam się jednak cudów - sądziłam raczej, że twórcy filmu wykorzystali wnętrza, którym za sprawą możliwości, jakie daje współczesna technika filmowa, "domalowali" wiele wspaniałych elementów. Bardzo się zdziwiłam.
Senną drogą przez Dolny Śląsk
Trasa z Wrocławia do Legnicy to raczej senna droga. Piękne krajobrazy, niewielkie wsie i miasteczka. Gdy zbliżamy się do Lubiąża, nic nie zapowiada, żeby akurat w tej wiosce miało być inaczej. I nagle zza zakrętu wyłania się opactwo. Jego mury przytłaczają wręcz swoimi rozmiarami.
Choć jest sobotni poranek, poza nami na parkingu stoi już kilkanaście samochodów. Stajemy pod bardzo starą jabłonią i ruszamy do środka. Przechodzimy przez bramę, za którą widać nieczynną gospodę lub pensjonat i zmierzamy do wejścia głównego.
Turyści już czekają
Na zewnątrz i w hallu gromadzi się już grupa turystów, którzy podobnie jak my, chce zobaczyć, jak na żywo wygląda ten cud architektury. A musicie wiedzieć, że jest to drugi pod względem wielkości obiekt sakralny na świecie* i jednocześnie największe na ziemi opactwo cysterskie.
Aby pokazać skalę wielkości, wystarczy wymienić kilka liczb. Długość fasady klasztoru wynosi 223 m, powierzchnia dachów to 2,5 ha, a budynki, które dotrwały do naszych czasów, posiadają w sumie 600 okien.
Kręcimy się jak w transie
Rozpoczynamy zwiedzanie. Już pierwsza sala, do której wchodzimy, robi potężne wrażenie. Jest to Jadalnia Opata - wspaniała, pełna barokowego przepychu sala, która przyciąga tyloma szczegółami, że aż trudno skupić się na opowieści przewodniczki, która przybliża nam historię tego miejsca. Wszyscy kręcimy się wokół własnej osi z głowami zadartymi do góry, jak w jakimś transie lub obłąkańczym tańcu...
Dominującym elementem tego miejsca są freski Michała Willmanna, którego, nie bez przyczyny, nazywa się śląskim Rembrandtem. W Lubiążu tworzył on przez 46 lat swojego życia, więc łatwo się domyśleć, że ślady jego twórczości znajdziemy jeszcze w kilku miejscach.
Korytarzami, po których widać upływający czas i brak środków na konserwację, docieramy do najsłynniejszej chyba sali opactwa - Sali Książęcej. Już niezwykłe wejście do niej zwiastuje, że będzie to miejsce szczególne. Monumentalne rzeźby lekko egzotycznych postaci jakby strzegły przejścia i miały nas przygotować na to, co zobaczymy za chwilę...
Kiedy przekraczamy próg sali, wszyscy po kolei milkniemy. Bogactwo rzeźb, płaskorzeźb, malowideł, kolorów i kształtów dosłownie przytłacza i zapiera dech w piersiach. Jeśli ktoś ze zwiedzających do tej pory nie wiedział, na czym polega barok, teraz z całą pewnością poczuł to całym sobą. Sala Książęca ma 400 m kw. powierzchni, a jej wysokość to prawie 14 m! Uchodzi za najpiękniejszą salę barokową w naszym kraju.
Przebywamy w niej dużo więcej czasu niż przewiduje program zwiedzania, ponieważ każdy z nas chce jeszcze kilka dodatkowych minut spędzić w tym niezwykłym miejscu. Niektórzy robią selfie, inni kontemplują w milczeniu lub dopytują. Nasza przewodniczka zachęcona kolejnymi pytaniami od gości opowiada o wielu szczegółach związanych z tym miejscem.
W końcu jednak opuszczamy Salę Książęcą i przez zewnętrzny dziedziniec ruszamy do kościoła NMP. Po niegdyś bogatym wystroju barokowej świątyni nie ma właściwie żadnego śladu. Kościół został ogołocony z wszelkich rzeźb, zdobień, czy obrazów - znajdują się one w muzeach i kościołach Wrocławia, Warszawy i kilku innych miast w Polsce.
W podziemiach znajduje się krypta, w której jest pochowanych ok. 100 osób. Są to głównie opaci, zasłużeni mnichowie, ale i władcy z rodu Piastów. W krypcie znajduje się także mumia wspomnianego słynnego malarza Michała Willmanna.
Niekończące się korytarze
Po opuszczeniu bazyliki wędrujemy po zakonnych korytarzach i docieramy do dawnego refektarza. I znów milkniemy, bo mimo że charakter sali jest zupełnie odmienny od charakteru Sali Książęcej, jej wspaniałość podobnie przytłacza.
Choć mamy świadomość, że do naszych czasów dotrwała tylko pewna część opactwa, a odrestaurowany został tylko ułamek tego, co ocalało, to i tak robi to ogromne wrażenie.
Wracamy z innego świata
Gdy wychodzimy na zewnątrz i stajemy przed fasadą opactwa, wszyscy mamy wrażenie, jakbyśmy wrócili z jakiejś dalekiej wyprawy do innego świata. Obrazy wyjątkowych sal i zdobień jeszcze długo pozostaną każdemu z nas pod powiekami.
Mamy jednak świadomość, że choć wspaniałe, to jednak opactwo w Lubiążu potrzebuje bardzo wielu środków na bieżące podtrzymywanie tego, co już zostało zrobione, jak i na renowację kolejnych elementów wyjątkowego zabytku.
- Najpilniejsze prace, które musimy wykonać, a które paradoksalnie są bardzo kosztowne to pielęgnacja i zabezpieczenie drzew, które otaczają opactwo - mówi w rozmowie z WP Magdalena Moskal z Zarządu Fundacji Lubiąż. - Tutaj każde drzewo to pomnik przyrody, objęty opieką konserwatora zieleni, a zaniedbania w tym temacie powodują straty nie do naprawienia.
Magdalena Moskal zwraca także uwagę na konieczność dalszych prac przy elewacji opactwa. Dopytuję, czy Fundacja Lubiąż, która opiekuje się zabytkiem i zarządza nim, ma szacunkowe dane, jakich nakładów finansowych wymagałby ten obiekt, aby doprowadzić go do stanu świetności.
- Nawet nie jesteśmy w stanie tego oszacować - mówi Moskal. - Jesteśmy realistami i wiemy, że prace przy takim obiekcie wykonuje się partiami. Nie oczekujemy, że przyjedzie "rycerz na białym koniu", czyli potężny inwestor, który sfinansuje wszystko. Aktualnie otrzymujemy pewną, dość skromną pulę środków z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na prace konserwatorskie, ale przede wszystkim żyjemy z działalności gospodarczej, jaką prowadzimy w obiekcie - z wpływów z biletów wstępu (jesteśmy otwarci cały rok – nie tylko w sezonie), a także z wynajmu tych wyjątkowych pomieszczeń na koncerty, festiwale oraz z udostępniania ich twórcom filmów, teledysków czy reklam.
Filmy, które powstawały w Lubiążu
Jesteście pewnie ciekawi, jakie produkcje, poza wspomnianym na początku filmem "Dolina Bogów", powstawały w Lubiążu. "Prymas. Trzy lata z życia", "Piłsudski", "Ostatnia wieczerza", 365 dni", "Daas", "Atlas". To tylko kilka przykładów. Magdalena Moskal dodaje, że Netflix szczególnie upodobał sobie to miejsce i wiele produkcji firmowanych ich znakiem zawiera sceny, dla których tłem jest dolnośląskie opactwo.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Na koniec rozmowy podpytuję przedstawicielkę fundacji o pewną "legendę", która krąży na temat Lubiąża. Podobno zainteresowany kupnem całego obiektu był swojego czasu Michael Jackson, amerykański supergwiazdor muzyki pop.
- To nie jest legenda. Rzeczywiście, w 1997 roku za sprawą starań lokalnego samorządu Michael Jackson zainteresował się tym miejscem. Przyleciał do Lubiąża śmigłowcem i przez około pół godziny oglądał pałac oraz zabudowania klasztorne. Trudno powiedzieć, czy rzeczywiście rozważał zakup, jednak fakty są takie, że ostatecznie do transakcji nigdy nie doszło.
Jaka jest więc przyszłość tej barkowej perły?
Przed fundacją trudne zadanie zabezpieczenia budynków sąsiadujących z opactwem, które zostały zniszczone w pożarze z 2021 r. To obiekty zabytkowe, wchodzące w skład zespołu cysterskiego, w których mieszkało do niedawna 30 rodzin, a od czasu pożaru 13 rodzin. Jeśli cenne budynki nie zostaną poddane renowacji do przyszłego roku, na fundację zostaną nałożone kary, na które - podobnie jak na remont - brakuje pieniędzy.
- Jako fundacja zarządzająca obiektem zabiegamy o to, aby opiekę nad opactwem w Lubiążu przejęło Ministerstwo Kultury - mówi Magdalena Moskal. - Pięć lat temu zwróciliśmy się z oficjalnym pismem w tej sprawie. Podpisany został nawet list intencyjny, ale jak na razie konkretów nie ma.
Trochę historii i informacje praktyczne
Początki znanych dziejów Lubiąża sięgają przełomu X i XI w. kiedy w miejscu dzisiejszego klasztoru powstał gród broniący przeprawy przez Odrę. W roku 1163 przybyli tu cystersi. Wiek XIV to okres szczytowego rozkwitu gospodarczego i kulturalnego średniowiecznego opactwa.
Obecnie w skład zespołu klasztornego wchodzą:
- kościół NMP z lat 1307–1340 zbudowany na pozostałościach romańskiego kościoła z XII w.,
- klasztor,
- pałac opatów z XVII i XVIII w.,
- pomocniczy kościół św. Jakuba,
- zabudowania gospodarcze.
Obiekt dostępny jest dla turystów przez cały rok. Zwiedzanie odbywa się w grupach o każdej pełnej godzinie od 10 do 15.
Bilety wstępu kosztują 25 zł (normalny) i 20 zł (ulgowy). Dodatkowo płatne jest pozwolenie na fotografowanie – 5 zł za urządzenie.
Co pewien czas w opactwie organizowane jest zwiedzanie wszystkich pomieszczeń obiektu - nie tylko tych odrestaurowanych. To wielka gratka dla miłośników historii i łowców przygód. Aby poznać terminy takich akcji specjalnych, warto śledzić stronę opactwa: fundacjalubiaz.org.pl.
* I na koniec małe wyjaśnienie: największym obiektem sakralnym na świecie jest kompleks pałacowo-klasztorny Escorial (Eskurial) w Hiszpanii.
Katarzyna Wośko, dziennikarka Wirtualnej Polski